Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I HURAGAN

– Wakacje były wspaniałe – westchnął Fryderyk. – Tyle pięknych krajobrazów, tyle przygód. Aż szkoda, że się skończyło.
Właśnie zatrzymali się na stacji benzynowej w drodze powrotnej z urlopu.
– Tak to już w świecie jest, że jak coś się zaczyna, to potem się kończy. A potem zaczyna się coś innego – powiedział Gienek filozoficznie.
– A potem to nowe też się kończy. I tak w kółko. Od lata do jesieni – zamyślił się Freddy.
– „Jesień idzie, nie ma na to rady” – zanucił pod nosem ksiądz, tankując benzynę do samochodu.
– Chyba niezupełnie tak, bo jest na to rada – przerwał mu Szop. – To Pan Jezus. On daje radę i nie musimy się ciągle kręcić w kółko, że od jesieni do jesieni, ale dzięki Niemu idziemy do Nieba. Prawda?
– Oczywiście. Masz rację – przytaknął ksiądz. – Życie człowieka nie jest w kółku, ale idziemy do przodu z Bogiem, żeby na końcu mieć Życie Wieczne w Królestwie Niebieskim.
– Ale w czasie tej drogi do Nieba to jednak są takie mniejsze rzeczy, które się zaczynają i kończą. Skończyliśmy bycie w jednej polonijnej parafii i przenosimy się do drugiej, amerykańskiej. Coś się skończyło, coś się zaczyna – Gienek nie chciał tak łatwo zrezygnować ze swojej wcześniejszej wypowiedzi.
– No właśnie. Tam też zaczyna się COŚ. Poznamy nowych ludzi, będziemy się z nimi modlili i tam też dzieciom będziemy opowiadać o Panu Jezusie. Będzie fajnie. Będzie przygoda! – Freddy był podekscytowany tą myślą.
Nagle rozległ się dźwięk syren alarmowych.
– A to co? – Gienek spojrzał na niebo i zobaczył, jak wielka czarna chmura bardzo szybko zbliżała się w ich stronę.
– Czy to jest ten tor…, ter…, dar… – zaczął się jąkać Szop Pracz.
– Tornado? Mam nadzieję, że nie – krzyknął ksiądz Piotr. – Wszyscy natychmiast do sklepu na stacji!
Po chwili razem z nimi w budynku schroniło się kilkanaście osób. A na zewnątrz rozszalała się prawdziwa nawałnica.

– Co to będzie? Co to będzie? – jęczał Fryderyk, przytulając się do swojego pluszowego przyjaciela.
Gienek też nie miał wcale zbyt odważnej miny, ale jako że obok stało kilkoro przestraszonych dzieci z rodzicami, to nie dawał po sobie znać, że też się boi.
– Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze – zapewniał niezbyt pewnym głosem.
Na szczęście po półgodzinie wiatr zaczął się uspokajać i ludzie odetchnęli z ulgą.
– Burza się zaczyna i burza się kończy – szepnął Freddy.
– Tak. Ale jak widać, każda sytuacja w życiu zostawia ślady! – rzekł ksiądz. – Popatrzcie wokół!
Cały parking przed stacją zaścielony był połamanymi gałęziami, a w całej okolicy było wiele uszkodzonych domów.
Ludzie wyszli ze sklepu i zaczęli spontanicznie pomagać w porządkowaniu okolicy.
– Na szczęście nikomu się nic nie stało – ksiądz Piotr upewnił się po rozmowie ze spotkanymi ludźmi.
– Dobrze, że te syreny nas ostrzegły i zdążyliśmy się schować – powiedział Szop.
– Tak. W życiu są czasem trudne sytuacje. Ale z Panem Jezusem najgorszą burzę można przejść bezpiecznie – Gienek już odzyskał pewność siebie.
– Pamiętasz w tej Ewangelii, jak apostołowie płynęli łódką, nadeszła burza, a Jezus zasnął? I oni myśleli, że Jego to nic nie obchodzi. A Pan Jezus rzekł: czemu się boicie, małej wiary jesteście, i uciszył burzę jednym słowem. Pokazał im w ten sposób, jak mało mają zaufania do Niego.
– Tak naprawdę to się nie bałem. Może trochę – tłumaczył się Freddy.
– Nie ma w tym nic złego i nie ma co udawać chojraka. Każdy się trochę boi i nie chodzi o to, by z okrzykiem: „wierzę Bogu!” wybiec wprost w wir tornada. Trzeba, ufając Jezusowi i wierząc, że na końcu On daje nam życie i to życie wieczne, umieć pokonać strach i dalej mimo wszystko robić dobro – podsumował ksiądz Piotr.
– A do tego, żeby zebrać gałęzie po wichurze z podwórka, nie trzeba mieć specjalnego zaproszenia – rzucił Fryderyk i popędził na dwór, by pomóc w sprzątaniu parkingu.

KS. PIOTR NARKIEWICZ