Wychowanie do małżeństwa

Coraz częściej zwłaszcza osoby starsze zaniepokojone są sytuacją społeczną: rozpadającymi się małżeństwami,
konkubinatami, ruchami społeczno-kulturowymi podważającymi istotę małżeństwa.
Rodzi to pytanie o to, co Kościół robi, aby wychować dzieci i młodzież do sakramentu małżeństwa.

EWA PORADA

Katowice

Kiedyś małżeństwa były bardziej trwałe

MQ/PIXABAY.COM

W tym kontekście przywołuje się programy szkolnego przygotowania do życia w małżeństwie, podkreślając, że nie ma w nich odniesienia do sakramentalnego wymiaru małżeństwa. Programy nauczania religii pod kątem przygotowania dzieci i młodzieży do sakramentu małżeństwa także nie wyczerpują tematu.
Stąd pojawiające się poczucie bezsilności, a wręcz rozżalenie na obecną sytuację i pytanie: co jako Kościół robimy, aby przygotować dzieci i młodzież do sakramentu małżeństwa?
Tak było kiedyś…
Rozmawiając ze starszym pokoleniem, nierzadko można usłyszeć głosy, że kiedyś nie było żadnego przygotowania do życia w rodzinie, ewentualnie było jedno, dwa spotkania w szkole średniej i to wystarczyło, aby budować szczęśliwe i trwałe małżeństwa.
To prawda. Kiedyś nie było nauk przedślubnych lub były w ograniczonej formie, nie było w szkole przygotowania do życia w małżeństwie i rodzinie, a małżeństwa były bardziej trwałe.
Można się zastanawiać, jak to było możliwe? Inne czasy? Dzisiaj kobiety są bardziej niezależne, bardziej samodzielne? Co się zmieniło?
Obserwując współczesne rodziny, można odnieść wrażenie, że w wielu przypadkach zmienił się styl wychowywania dziecka. W poprzednich pokoleniach w naturalny sposób dzieci uczestniczyły w życiu rodziny, były wprowadzane w obowiązki domowe, rodzice nierzadko rozmawiali z dziećmi o sprawach dnia codziennego, ucząc je komunikacji, odpowiedzialności za drugiego. W wielodzietnych rodzinach dzieci w naturalny sposób uczyły się ustępowania, dzielenia się różnymi rzeczami, przebaczania, sposobu wspólnego życia czy ofiarności. Stały kontakt z dziadkami i resztą rodziny uczył je wrażliwości na osoby starsze, chore, a może niepełnosprawne. Przez wsłuchiwanie się w historie rodzinne dzieci uczyły się mądrości życiowej, a przebywając w grupie rówieśników (szeroko rozumianej rodziny), uczyły się relacji społecznych.
Dziecko, widząc żywą relację ojca i matki z Panem Bogiem, wchodziło w życie wiary. Wspólna modlitwa, błogosławieństwo przed wyjściem z domu, codzienne niepozorne gesty odnoszące się do Pana Boga sprawiały, że dziecko „oddychało życiem wiary”. Odpowiednie przeżywanie niedzieli czy świąt w atmosferze rodzinnej uczyło dziecko, że Pan Bóg jest Kimś ważnym w życiu rodzinnym, że warto i trzeba dbać o tę relację. W ten sposób Pan Bóg uczestniczył w radościach i smutkach rodzinnego życia, był podporą i wsparciem w sytuacjach ciężkich i kryzysowych całej rodziny.

A współcześnie…
Dzisiaj można odnieść wrażenie, że część rodziców zdaje się coraz bardziej dystansować od obowiązku przygotowania dzieci do dorosłego życia pod tym kątem. Z jednej strony zapewniają dzieciom wykształcenie, zajęcia dodatkowe pozwalające rozwijać różne umiejętności i pasje, dbają o wszelkie potrzebne dobra materialne, ale z drugiej strony mają dla swoich pociech mniej czasu, a ograniczając spotkania rodzinne, pozbawiają je naturalnego środowiska, w którym dziecko mogło uczyć się relacji rodzinnych i międzyludzkich.
Jeśli do tego dołączą problemy samych małżonków lub rozpad małżeństwa rodziców, dziecko traci naturalne środowisko przygotowywania się do dorosłego życia. W takich przypadkach potrzeba dodatkowego wsparcia, którego w naturalny sposób dziecko oczekuje od rodziców. Jednak jeśli w domu rodzinnym nie otrzymuje tej pomocy, w to miejsce wchodzą instytucje, które powinny być jedynie organami wspomagającymi rodziców, nie zaś zastępującymi ich: szkoła, media (głównie internet), organizacje pozarządowe, Kościół. Wszystkie one, chociaż każde ze swojej perspektywy, próbują przygotować młode pokolenie do dobrego funkcjonowania w społeczeństwie.
Jeśli są to organizacje, które promują wartości zgodne z poglądami rodziców, to szkoda wydaje się mniejsza. Jednak jeśli wychowanie dziecka przejmują instytucje, których system wartości nie odpowiada poglądom rodziców, to rodzi się niepokój, frustracja, a często bezsilność.
Kościół a przygotowanie do małżeństwa
Pewnie dlatego w wielu środowiskach kościelnych rodzą się mniej lub bardziej spontaniczne akcje mające na celu odsunięcie z przestrzeni wychowania dzieci organizacji, które promują wartości niezgodne z chrześcijańskim systemem wartości – także w kwestii małżeństwa i rodziny.
Wydaje się jednak, że owocniejsze i bardziej naturalne byłoby skierowanie wysiłków wspólnoty Kościoła, aby wspomagać rodzinę w podstawowych zadaniach, jakimi są wychowanie (także religijne) dziecka oraz przygotowanie go do wejścia w dorosłość. Dziecko wychowane w środowisku rodzinnym, dla którego pewne zachowania i wartości są naturalne, łatwiej będzie stawiało czoła wyzwaniom współczesnej kultury, łatwiej odnajdzie swoje miejsce w społeczeństwie.