Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I PUSTYNIA

– Ale upał – Fryderyk sapał ze zmęczenia.
– Nigdy nie myślałem, że będę kiedyś żałował, że szopy mają grube futerka.
– Dobrze, że mój habit ma kaptur, to mogę sobie głowę osłonić od słońca – Gienek ocierał pot spływający mu obficie po czole.
– Pamiętajcie, żeby pić dużo wody. Najgorsza rzecz na pustyni, to się odwodnić – zawołał Ksiądz idący na końcu wycieczki.
– Tak, pamiętam. Załadowałem cały plecak butelkami z wodą. Mamy spory zapas – rzucił Szop.
– Wiem, wiem. Niosę je przecież wszystkie na plecach – Gienek nie wyglądał na bardzo zachwyconego.
– No sorry. Ja niosę kanapki. Musi być jakiś podział obowiązków – bronił się Szop. – Przypomnij mi… Czyj to był pomysł, żeby wakacje spędzić na pustyni?
Przyjaciele, którzy na co dzień mieszkają w polonijnej parafii niedaleko Nowego Jorku, postanowili w tym roku spędzić wakacje, zwiedzając Park Narodowy Arches, położony we wschodniej części stanu Utah.
– Pomysł był wspólny: być z dala od cywilizacji. No i pustynia w Utah nadaje się do tego idealnie. Czyżby ci się nie podobało? – dopytywał Gienek.
– Podoba mi się bardzo. Te łuki skalne są fantastyczne. Widoki świetne, przygoda, te sprawy. Ale mogłoby być odrobinę chłodniej – Fryderyk pociągnął duży łyk wody z butelki. – Chcesz?
– Tak – podziękował Mnich. – Pamiętaj tylko, żeby zabrać pustą butelkę ze sobą.
– Oczywiście. O przyrodę trzeba dbać, by móc ją podziwiać, a nikt nie lubi podziwiać śmietnika – podsumował Szop.
Przez chwilę szli w milczeniu, spoglądając na czerwone skały i piasek. Gdzieniegdzie rosła tylko sucha trawa lub karłowate drzewa i krzaki.
– Teraz rozumiem Izraelitów na pustyni, że tak marudzili. Tu nic nie ma. Wszystko trzeba nieść ze sobą. My przynajmniej możemy wrócić do auta na parking i pojechać do miasteczka na kolację. A oni tak chodzili przez 40 lat – Gienek nawiązał do historii biblijnej.

– Ale oni mogli zawsze liczyć na Pana Boga, że da im to, czego potrzebowali – odrzekł Freddy.
– A my nie możemy? – zaśmiał się Mnich. – Pan Bóg zawsze daje nam to, czego w danej chwili potrzebujemy. Chodzi tylko o to, czy to widzimy i mu ufamy, czy nie. Izraelici z Mojżeszem chodzili tyle lat po pustyni, żeby się nauczyć polegać tylko na Panu Bogu.
– To dlaczego zabraliśmy ze sobą wodę? Mogliśmy zaufać Panu Bogu i poczekać, aż da nam wodę ze skały, tak jak im – ciągnął wątek Freddy.
– Po to Pan Bóg dał nam rozum, byśmy mogli z niego korzystać. Ufać Panu Bogu to jedno, a wystawiać Pana Boga na próbę to co innego – Gienek pokręcił głową. – Kiedy diabeł kusił Jezusa na pustyni, to powiedział: „skocz ze świątyni i zobacz, czy aniołowie cię złapią”. A Jezus powiedział: „Nie wystawiaj Boga na próbę”. Pan Bóg nigdy nie chce, byśmy bezmyślnie narażali swoje życie. Dlatego zabraliśmy dużo wody, bo inaczej narobilibyśmy kłopotu sobie i innym, którzy by musieli nas potem ratować.
– To fakt. Już lepiej zabrać trochę więcej wody, by pomóc innym w potrzebie – przytaknął Freddy.
– No i nie martw się. Pan Bóg przecież bardzo nas wszystkich kocha i na pewno przygotuje dla nas taką sytuację, że nauczymy się, co to znaczy Jemu zaufać – podsumował Gienek.
– Ja to widzę bardzo często w naszej parafii – wtrącił ksiądz, który dogonił pluszowych przyjaciół. – Ile razy organizujemy ewangelizację, nigdy nie wiemy, jak to wyjdzie. Ale Pan Bóg zawsze przewidzi i ludzi, i sposób, i środki. Co nie znaczy, że czekam, aż samo wszystko się zrobi.
– No bo nawet Izraelici na pustyni musieli w końcu wyjść z namiotu, by zebrać mannę, przepiórki czy wodę, prawda? – Gienek znów przypomniał biblijną historię.
– À propos manny: jestem głodny – rzekł Freddy. – Siądźmy w cieniu skały i zjedzmy coś, bo mój plecak jest za ciężki na taki upał. No i wypijmy po butelce wody, żeby ulżyć Gienkowi.
– Bardzo dobry pomysł – ucieszyli się przyjaciele.

KS. PIOTR NARKIEWICZ