W STRONĘ PEŁNI ŻYCIA

O sprawności emocjonalnej

Susan David, autorka książki Sprawność emocjonalna, pisze,
że często przyczyną naszego nieradzenia sobie ze światem zewnętrznym
jest nieumiejętność radzenia sobie z naszym światem wewnętrznym,
zwłaszcza z pojawiąjącymi się w nim myślami, interpretacjami, emocjami
oraz pragnieniami i impulsami

KS. JANUSZ MICHALEWSKI

Świdnica

STEFAN KELLER/PIXABAY.COM

Amerykańska psycholożka wskazuje, że trzeba sobie uświadomić – na co nie zawsze się zgadzamy – iż życie będzie zawsze nam przysparzać rozmaitych trudności.
Są one związane zarówno z naszymi obowiązkami zawodowymi i rodzinnymi, wymaganiami dotyczącymi zdrowia, obciążeniami finansowymi, jak i z nawałem wielu innych życiowych powinności, a także z presją wydarzeń społecznych i politycznych, takich jak rozregulowana gospodarka, gwałtowne zmiany kulturowe czy obecnie trwający stan epidemii. S. David podkreśla, że czymś naturalnym w takiej sytuacji jest pojawienie się w nas nieprzyjemnych uczuć i niepokojących myśli.
Problem w naszym funkcjonowaniu, według niej, powstaje w momencie, kiedy zaczynamy uważać, że takie nieprzyjemne uczucia i niepokojące myśli nie powinny się w nas pojawić, albo że skoro one jednak już w nas są, to musimy się ich jak najszybciej pozbyć, nie zważając na koszt i skutki takiego postępowania. Jak zauważa S. David, usilne starania, by usunąć za wszelką cenę niepokojące nas myśli i uczucia, kończą się bezproduktywną obsesją na ich punkcie, mogą także doprowadzić do wielu najróżniejszych nałogów.
Postawy wobec procesów wewnętrznego świata
S. David opisuje, jakie postawy najczęściej ludzie mogą przyjmować wobec nieprzyjemnych uczuć i niepokojących myśli. Pierwsza opisywana przez nią związana jest z tendencją do tłumienia tych myśli i emocji. Ludzi przyjmujących tę postawę określa emocjonalnymi wstrzymywaczami.
Próbują oni odcinać się od niepokojących myśli i uczuć przez odwracanie od nich uwagi poprzez wykonywanie jakichś czynności czy też angażowanie się w różnorodne działania. Jak zauważa S. David, problem z tłumieniem polega jednak na tym, że ignorowanie emocji nie pozwala dotrzeć do ich pierwotnych przyczyn, toteż głębsze sprawy i nasze problemy pozostają nietknięte i nierozwiązane. Badania wskazują, że próby minimalizowania czy ignorowania myśli i emocji skutkują wyłącznie ich wzmacnianiem.
To paradoks tłumienia. Z pozoru wydaje się, że tłumienie zapewnia nam kontrolę nad sytuacją, ale w rzeczywistości nas jej pozbawia. Dzieje się tak z powodu procesu tzw. przeciekania emocji. Tłumione emocje wypływają na powierzchnię w niezamierzony przez nas sposób i kształtują nasze zachowanie wbrew naszej intencji i staraniom. Dlatego możemy po latach ciągle stwierdzać, że wciąż tkwimy w starych problemach, nieustannie narzekając na ich obecność i niemożliwość ich rozwiązania.
Roztrząsacze emocjonalni to druga kategoria ludzi. Przyjmują oni postawę przeciwną do wstrzymywaczy – nieustannie rozpamiętują swoje myśli i emocje. Osoby takie zafiksowane na niekomfortowych uczuciach, kiszą się we własnym sosie, bez końca mieszając chochlą w swoim wewnętrznym kotle.
Nie potrafią zdobyć się na dystans i z trudem przychodzi im oddzielenie siebie od swoich myśli i emocji, gdy rozpamiętują jakąś urazę, subiektywnie odczuwaną porażkę, niedociągnięcie czy obawę. Proces roztrząsania blisko spokrewniony jest z zamartwianiem się. Postawy te cechują się intensywnym skupieniem na sobie i wiążą się z próbami wejścia w chwilę, której nie ma teraz. O ile jednak zamartwianie się dotyczy przyszłości, o tyle roztrząsanie skupia się na tym, co przeszłe.
Skutkiem tych procesów jest często wyolbrzymianie znaczenia przeżytych doświadczeń.
Ludzie tracą więc poczucie proporcji, robiąc słonia z muchy. Pod jednym względem górują oni jednak nad wstrzymywaczami emocjonalnymi – w próbach znalezienia rozwiązania swoich problemów przynajmniej są świadomi doznawanych emocji. Jednak choć nie zagraża im zjawisko przeciekania emocji, mogą utonąć w ich powodzi.
Siła emocji, jakich doświadczają, powstaje w nich na podobnej zasadzie, na jakiej tworzy się huragan – wirując we wewnętrzu człowieka, nabierają z każdym okrążeniem coraz większej energii i siły.

Trzecią kategorię stanowią ludzie, którzy impulsywnie odreagowują i rozładowują stres wywołany niepokojącymi myślami i nieprzyjemnymi uczuciami. Mają oni słabe umiejętności pomieszczenia w sobie napięcia wywołanego przez wspomniane stany wewnętrzne, odczuwając natychmiast impuls do ich rozładowania lub odreagowania.
Mogą to czynić poprzez przeklinanie, agresję, zażywanie środków psychoaktywnych, kompulsywną seksualność, czy też udanie się na zakupy lub nadmierne sprzątanie itp. To osoby, które mają nawyk podejmowania działania przed myśleniem, dlatego w swoim życiu doświadczają wielu negatywnych konsekwencji swoich zachowań.
Czwarta kategoria to osoby ze sprawnością emocjonalną. Nie są to osoby doskonałe i niewzruszone, którym nigdy nie wymsknie się niestosowne słowo lub które nie doznają poczucia wstydu, winy, gniewu, lęku czy zagrożenia. Ale są to ludzie, którzy nie boją się poznawać swoich stanów wewnętrznych, którzy nauczyli się je akceptować, a nie walczyć z nimi, i którzy elastycznie reagują na informacje z nich płynące, potrafiąc scalić je ze światem swoich wartości i życiowych celów.
Rozumienie sprawności emocjonalnej
Podstawowym założeniem sprawności emocjonalnej, jak pisze S. David, jest przekonanie zaczerpnięte od Viktora Frankla, austriackiego psychiatry, że między bodźcem działającym na nas a naszą reakcją jest przestrzeń, w której tkwi nasza wolność wyboru reakcji.
Sprawność emocjonalna polega więc na umiejętności stworzenia w swojej świadomości szczeliny miedzy bodźcem a reakcją, dzięki której możemy wybrać sposób reakcji zgodny z naszymi wartościami i życiowymi celami.
Nie ma w niej mowy o ignorowaniu trudnych emocji i myśli. Chodzi o to, by mniej kurczowo się ich trzymać, ale ze śmiałością i zrozumieniem patrzeć im w oczy, by następnie przekraczać je, tak by w życiu mogły zaistnieć większe i lepsze rzeczy zgodnie z naszą wolą.
Budowanie sprawności emocjonalnej
S. David wskazuje, że proces ten obejmuje cztery etapy.
1. Przyjdź i stań twarzą w twarz. To przyjście oznacza postawę dobrowolnego przyglądania się swoim myślom i emocjom z ciekawością i wrażliwością, bez negatywnego osądzania i oceniania siebie za ich przeżywanie i doświadczanie.
2. Zrób krok w bok. W etapie tym ważne jest oderwanie się od doświadczanych myśli i emocji oraz dostrzeżenie, czym one są w istocie – po prostu myślami i emocjami, a nie nieodwołalnymi faktami. Zdystansowana obserwacja sprawia, że chwilowe doznania mentalne nie przejmują nad nami władzy. W szerszej perspektywie uczymy się postrzegać siebie jak całą szachownicę, oferującą wielość potencjalnych posunięć, a nie jak jedną wybraną figurę, ograniczoną wąskim zakresem z góry przewidzianych ruchów.
3. Pójdź za swoim „dlaczego”. To „dlaczego” to nasza odpowiedź na pytanie, w czym widzimy sens naszego życia, naszych codziennych trudów i pracy, naszego zaangażowania i działania. Na tę odpowiedź składają się więc osobiste wartości i życiowe cele. Dzięki oczyszczeniu i uspokojeniu procesów mentalnych, a następnie stworzeniu potrzebnej przestrzeni między myślącym a jego myślami możemy zacząć koncentrować się wokół naszych głębokich wartości oraz najważniejszych celów.
4. Idź do przodu. Etap ten polega na dokonywaniu w sobie realnej zmiany, rozumiejąc, że nie jest ona skutkiem jednorazowego zdarzenia, rodzącego od razu sukces i totalną przemianę, ale procesem rozciągniętym w czasie, któremu towarzyszą nieraz błędy i porażki. Kiedy spostrzegamy zmianę jako zdarzenie, możemy nieraz czekać długie lata, by cokolwiek w sobie zmienić i takiej zmiany się nie doczekać.
Postrzeganie zmiany jako procesu rozciągniętego w czasie powoduje, że zaczynamy rozumieć, iż do przemiany naszych zachowań przyczyniają się drobne, celowe korekty dokonane zgodnie z wyznawanymi wartościami.