Moja Niedziela

4 PAŹDZIERNIKA 2020 R.
27. Niedziela zwykła

Boży pokój dzisiaj?

IZ 5, 1–7; PS 80; FLP 4, 6–9; MT 21, 33–43

Tak jak dwa tysiące lat temu, tak też dziś – „kamień, który odrzucili budujący”, symbolizuje postać Chrystusa.
I chociaż mamy to szczęście, że nie żyjemy w kraju, w którym chrześcijanie są prześladowani (a liczba takich krajów jest niestety znaczna), to ten stosunek do Zbawiciela się nie zmienia. Choć nie grozi nam śmierć za wiarę, to jednak ni stąd, ni zowąd stanęliśmy jako społeczeństwo w miejscu, w którym Jezus nie jest nikim wyjątkowym. Dla świata wokół nas jest to po prostu jedna z wielu dróg, ot, kolejna propozycja przeżycia swojej ziemskiej egzystencji w pewien określony sposób. Ja jestem chrześcijaninem, ktoś inny jest socjalistą, a ktoś inny ćwiczy jogę i nie je mięsa – w społeczeństwie pluralistycznym to równoprawne sposoby zagospodarowania egzystencjalnej pustki, która wykreślona jest czubkiem trójkąta w piramidzie Maslowa.
To może budzić w człowieku wierzącym niepokój – jeśli bowiem pretensje chrześcijaństwa nie mogą być uniwersalistyczne i jeśli droga Chrystusa nie jest drogą wszystkich, to czym właściwie jest? Tymczasem dzisiejsza Ewangelia przypomina nam o trzech ważnych kwestiach.
Po pierwsze, Jezusa ukrzyżowano właśnie z tego powodu, że był tylko jedną z „opcji” w ówczesnym społeczeństwie, które pod względem religijnym było równie pluralistyczne, jak dzisiaj. Po drugie, niczym gospodarz winnicy Bóg wysyła w świat swoje sługi i naszym obowiązkiem jest ich wypatrywać i rozpoznać. Po trzecie wreszcie – wezwanie Świętego Pawła jest skierowane właśnie do nas: o nic się już nie martwmy, nie martwmy się o pozycję Kościoła w świecie. Nie martwmy się o wrogie ideologie i inne systemy wartości. Trwajmy w „błaganiu z dziękczynieniem”, a będziemy mieli w sobie Boży pokój. I może tego dziś światu najbardziej potrzeba.

11 PAŹDZIERNIKA 2020 R.
28. Niedziela zwykła

Nie tylko miłosierdzie

IZ 25, 6-10A; PS 23; FLP 4, 12-14. 19-20; MT 22, 1-14

Jakkolwiek by człowieka ciągnąć w stronę natury, zawsze będzie się od niej odróżniał. Nie zmieni tego odzwierzęce pochodzenie jego ciała, nie zmieni tego jego dogłębne zanurzenie w życiu ekosystemów, których jest uczestnikiem i (niestety!) niszczycielem. Zbyt często bowiem w naszym życiu pojawia się tęsknota metafizyczna, brak, którego nie potrafimy zaspokoić żadnym z darów, które daje nam natura. Jest to trochę jak dalekie wołanie – dlatego właśnie Ewangelia tak pięknie opisuje to w słowach „wielu jest powołanych”.
Ale powołanie to nie wszystko: jest ono łaską, głos bowiem, który człowiek słyszy, to głos samego Boga.
Jednak dopóki na to wezwanie nie odpowiemy, nie jesteśmy wybrani. Zwróćmy uwagę: w dzisiejszej Ewangelii słowa króla, który nazywa ubranych odświętnie biesiadników „wybranymi”, nie oznaczają predestynacji. Król nie podjął za nich decyzji o przyjściu na biesiadę. Zostali „jedynie” powołani, a wybranymi zostali nazwani, ponieważ sami zdecydowali się przyjść na ucztę i podjęli wysiłek, żeby się do niej przygotować. Bóg jest nieskończenie miłosierny, to prawda. Ale jeśli słyszymy Jego wezwanie i na nie nie odpowiadamy czy świadomie je zagłuszamy, to nie będzie w stanie nam pomóc – nasze ręce i nogi będą związane – mimo że On nigdzie nie odchodzi, to nie będziemy w stanie już do Niego przyjść. Dlatego przygotowanie do tej niebieskiej uczty musimy rozpocząć już, wsłuchując się w Jego głos – może woła właśnie teraz?

Adam i Ewa w raju. Bizantyjska mozaika z XII-XIII w. w katedrze Monreale, Włochy / WWW.THEREDLIST.COM

Przypowieść o zaproszonych na ucztę.
Nieznany malarz niderlandzki, olej na desce, ok. 1550.
Muzeum Narodowe w Warszawie

MUZEUM CYFROWE/MUZEUM NARODOWE W WARSZAWIE

18 PAŹDZIERNIKA 2020 R.
29. Niedziela zwykła

Co należy
do Boga?

IZ 45, 1.4–6; PS 96; 1 TES 1, 1–5B; MT 22, 21

Przewrotne pytanie zadają dziś faryzeusze Chrystusowi: czy wolno płacić podatki? Odpowiedź wszyscy znamy, to jedna z najsłynniejszych scen w Ewangelii, a także wielki teologiczny argument za tym, że Kościół nie jest i nie może być uważany jedynie za instytucję i że jego podstawowym wymiarem jest wymiar duchowy. Ale dwuznaczna jest również odpowiedź Jezusa – co bowiem należy do Boga? Pierwsze czytanie poucza nas słowami Izajasza: „aby wiedziano od wschodu słońca aż do zachodu, że poza Mną nie ma nic”. Potężna ontologiczna deklaracja, która daje nam do zrozumienia, że do Boga należy również ten podatkowy denar – nie byłoby jego i nie byłoby wybitej na nim podobizny, gdyby nie dzieło stworzenia. Czy zatem istotnie chodzi tu o rozdzielenie rzeczywistości ludzkiej i Boskiej? A może raczej o to, żeby rzeczywistość ludzką przekształcać na podobieństwo tej Boskiej? Ale nie tak, jak widzą to faryzeusze, w sensie stricte politycznym, ale poprzez wewnętrzną przemianę jej uczestników. Jan Kochanowski dobrze zrozumiał tę lekcję, gdy pisał do Boga: „złota też, wiem, nie pragniesz”.
Co zatem należy się Bogu? Mistrz z Czarnolasu znał odpowiedź: „wdzięcznym Cię tedy sercem, Panie, wyznawamy” – i miał w tym zupełną rację. Oddajmy Bogu serce, a przestaniemy się martwić wszystkimi „cezarami” świata.

25 PAŹDZIERNIKA 2020 R.
30. Niedziela zwykła

A swego bliźniego jak siebie samego

WJ 22, 20-26; PS 18; 1 TES 1, 5C-10; MT 22, 34-40

Powoli przestaje być Polska krajem „na dorobku”.
Niezależnie od polityki i wielkich zmian na świecie ludek polski jest pracowity i pomysłowy, na zarobek łasy i o zdobyte już dobra dbający, kochający je miłością zazdrosną i wierną. Cechy te, jak świat światem, dobrze rokują na wzrost zamożności i na naszych oczach ten wzrost się dokonuje. Ale dokonuje się coś jeszcze: otóż co rusz można spotkać się z opinią, że jeśli komuś się nie wiedzie, ma mniej niż potrzebuje do utrzymania się, ma gorzej płatną pracę czy też (nie daj Bóg!) ucieka do nas gdzieś z krajów biedniejszych niż Polska lub zniszczonych wojną, to jest to w pierwszej kolejności jego wina.
Pojawiają się argumenty: mógł się bardziej starać. Mógł więcej pracować. Mógł… To trochę tak, jakby stać nad kimś, kto wpadł do dołu, i pouczać go, że mógł bardziej uważać. Oczywiście, że mógł! Ale to nie pomoże mu się z tego dołu wydostać. Potrzebuje drabiny, sznura, czegoś, czego mógłby się chwycić. Aby się dowiedzieć, jak mu pomóc, trzeba dokonać skoku myślowego, który proponuje nam właśnie Chrystus: trzeba wyobrazić sobie, że to my jesteśmy w tym dole, i pomyśleć, czego potrzebujemy, żeby się zeń wydostać. Na tym właśnie polegają słowa „jak siebie samego” – aby porzucić własny, jedynie słuszny punkt widzenia i spojrzeć na świat oczyma tego, który wyciąga do nas rękę. Dopiero wówczas zrozumiemy, jak okazać mu tę miłość, której wymaga Chrystus.

KRYSTIAN KWAŚNIEWSKI