Zdalni, przemęczeni, samotni

Jeśli Jaś się zdalnie nauczył, Jan będzie to umiał, ale za jaką cenę?

EWELINA GŁADYSZ

Trzebnica

Zdalne nauczanie okazało się wyzwaniem dla uczniów i nauczycieli.
W większości odnaleźli się oni w nowej sytuacji

JULIA M CAMERON/PEXELS.COM

W marcu tego roku pewna czteroosobowa rodzina zrozumiała, że jest w gronie szczęśliwych i wybranych. Nie mają domu z basenem i nawet bez basenu też nie mają. Nie w tym rzecz. Mają trzy działające laptopy, słuchawki, też trzy komplety, Internet, drukarkę, papier i tusz. Ba, mają nawet zasięg i panią z 1a, która potrafi przesłać e-mail, nagrać film i poprowadzić ciekawą lekcję on-line.
Wirus w szkole stał się realnym zagrożeniem ze środy na czwartek. 11 marca 2020 r. rząd podjął decyzję, że następnego dnia dzieci nie pójdą już do szkoły w związku z rosnącą liczbą osób zakażonych wirusem SARS-CoV-2. Dziewięć dni później premier Mateusz Morawiecki ogłosił wprowadzenie w Polsce stanu epidemii: „Robimy wszystko, żeby przygotować Polskę na te trudne nadchodzące tygodnie. Działamy profilaktycznie i z myślą o przyszłości” – poinformował szef rządu podczas wspólnej konferencji prasowej z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim oraz ministrem edukacji narodowej Dariuszem Piontkowskim.
Dodał: „dziś podjęliśmy kolejne trudne, ale konieczne decyzje”. Wtedy też po raz pierwszy rodzice usłyszeli o przedłużeniu zamknięcia placówek oświatowych i szkół wyższych do świąt Wielkanocy.
Takie informacje czekały ich średnio co dwa tygodnie. Aż do samych wakacji nie było wiadomo, czy i kiedy dzieci wrócą do szkół. Na tej konferencji minister edukacji poinformował, że od 25 marca będzie wprowadzony obowiązek realizowania podstaw programowych, aby nauczyciele mogli systematycznie przekazywać wiedzę i mogli wystawiać oceny. Minister zapewnił również: „Nasze dzieci nie tylko będą bezpieczne, ale też wyjdą z tego z dobrze wykorzystanym czasem i nowymi umiejętnościami oraz wiedzą”.
I tak się stało: Jasie, Antki, Małgosie, ale też ich starsi koledzy nie poszli w czwartek do szkoły, w piątek też nie, ani w żaden kolejny dzień aż do wakacji.
11 marca, w środę, kiedy rząd podawał informację o zamknięciu szkół, w Polsce było dziewięć potwierdzonych przypadków koronawirusa. 12 marca przybyło kolejnych dwadzieścia. To dane, na które patrzymy z perspektywy miesięcy. 14 sierpnia odnotowano w Polsce kolejny rekord zachorowań – 832 nowe zakażenia koronawirusem. Ponad 108 tys. osób jest objętych kwarantanną. Od początku pandemii, na ten moment, zachorowało już ponad 55 tys. Polaków. To liczby. Nadal trudno je analizować, zestawiać i wyciągać z nich wnioski. Epidemia trwa. Zmienia się stan wiedzy o koronawirusie. Niestety, nie na tyle, by pomóc nam zamknąć ten rozdział w historii.
Jak pokonać odległość?
Nauczanie zdalne oznaczało pokonanie co najmniej dwóch wymiarów: czasu i przestrzeni. Ma ono do dziś swoich cichych bohaterów. Uczniów, którzy nie mieli Internetu, a jak mieli, to nie mieli zasięgu; nie mieli komputera, a jak mieli, to dzielili z rodziną; nie mieli drukarki, a jak mieli, to akurat skończył się tusz i papier. Nauczycieli, którzy nie mieli Internetu, a jak mieli, to nie mieli zasięgu; nie mieli komputera… itd. Nauczanie zdalne ma też wielu bohaterów, choć drugoplanowych, odgrywających role kluczowe – rodziców, dyrekcje, burmistrzów, wójtów i prezydentów miast. Zatem, jak wyglądała ta cała tajemnicza edukacja zdalna? Właśnie w tym problem, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Bo wyglądała zupełnie inaczej w dużym mieście, np. w Łodzi, a zupełnie inaczej w niewielkiej wsi, gdzie nie było zasięgu, a nauczyciel jeździł co rano i na płocie wieszał dzieciom reklamówki z zadaniami.
Reklamówki były ważne, bo w razie deszczu… wiadomo. Jedno jest pewne, żeby uczyć zdalnie i żeby być zdalnie uczonym, wszyscy musieli usiąść do komputera lub w wersji mniej komfortowej spędzić wiele godzin ze smartfonem w ręce. To, że nie każdy uczeń miał dostęp do sprzętu, to, że nie każdy nauczyciel, nawet jeśli miał komputer, umiał go obsłużyć, powszechnie już wiadomo.
Więcej czasu z komputerem
O edukację przed, podczas i po pandemii 5 tys. uczniów w wieku 9–20 lat ze wszystkich województw zapytał VULCAN, platforma łącząca edukację z technologią, wraz z Zakładem Badań nad Procesem Uczenia się (UAM w Poznaniu).

Okazało się, że wakacje nasi uczniowie zaczynali tak: przeładowani informacjami, z obniżonym nastrojem i stęsknieni za kolegami. Smutniejsze dane dotyczyły spędzania czasu przed komputerem. Przed okresem pandemii tylko 31% badanych uczniów codziennie uczyło się, korzystając z komputera lub smartfona. 80% uczyło się, wykonując tradycyjne notatki, pisząc długopisem na kartce.
Komputery i smartfony były używane nie do nauki, ale do gier i kontaktów z rówieśnikami, czyli dla rozrywki. Wszystko zmieniło się z owej środy na czwartek. Nagle dzieci, nawet te najmniejsze, poznawały literki i cyferki przy komputerze, oglądały filmiki i prezentacje multimedialne. Autorzy badań podkreślają, że wśród uczniów, rodziców oraz nauczycieli widoczne są wyraźne symptomy nadużywania mediów cyfrowych. Przemęczenie, przeładowanie informacjami, niechęć do korzystania z komputera i internetu oraz rozdrażnienie z powodu ciągłego używania technologii informacyjno-komunikacyjnych to najczęściej występujące objawy zmęczenia cyfrowego.
Powodem był przede wszystkim czas spędzony przed ekranem i w internecie. Przed zamknięciem szkół 12,4% uczniów i 30,8% nauczycieli w dni robocze używało internetu do godziny dziennie, a po zamknięciu szkół blisko połowa uczniów i nauczycieli przyznała, że w dni robocze korzystała z internetu co najmniej 6 godzin dziennie. W weekend było niewiele mniej.
Samotność w sieci
W badaniu przykuwają uwagę jeszcze jedne wyniki. Dotyczą one ciągłego bycia on-line. Sprawdzania, zerkania, logowania się, uruchamiania i testowania kolejnych programów. Nauczyciele deklarowali, że w trakcie nauczania zdalnego często lub bardzo często pozostawali w ciągłej gotowości do odbierania połączeń i powiadomień (86,8%), często mieli już dość pracy na komputerze (85,2%), pisali, że czują się przemęczeni i przeładowani informacjami (76,8%). Podobnie wypowiadali się badani uczniowie. 66,5% z nich przyznało, iż często lub bardzo często korzystało z narzędzi ekranowych tuż przed pójściem spać, a połowa z nich (50,7%) stwierdziła, że czuje się przeładowana informacjami.
Zarówno nauczyciele (48,7%), jak i część uczniów (34,1%) bardzo często lub często czuli się niewyspani z powodu używania internetu, komputera czy smartfona. Co czwarty nauczyciel i uczeń bardzo często lub często pracował przy komputerze w nocy. Problem ten dotyczył np. nauczycieli, którzy nagle ze swoją trójką dzieci w wieku szkolnym zostali w domu bez wsparcia. W nocy przygotowywali zadania dla własnej klasy, by w dzień udostępnić komputer swoim dzieciom.
Smutkiem napawają dane dotyczące kondycji psychicznej. Nauczyciele, uczniowie, ale też rodzice przed wakacjami czuli się nie tylko zmęczeni, rozdrażnienie, lecz także smutni i samotni. Nauka przed komputerem oznaczała zero przerw, zero wygłupów na szkolnym korytarzu, zero bieganiny na szkolnym boisku, zero śmiechu na szkolnej stołówce. I ta tęsknota za szkołą akurat okazuje się czymś dobrym.
Bo choć w trakcie zdalnego nauczania jako społeczeństwo daliśmy radę, dopłynęliśmy do brzegu, a uczniowie odebrali w połowie zdalnie zdobyte świadectwa, to wszystko wokół mówiło, że tej szkoły bardzo potrzebujemy.
Świadczą o tym chociażby silne naciski ze strony rodziców, by we wrześniu nauka odbywała się już nie w wirtualnej klasie. Zatęskniliśmy jednak nie tylko za murami, ale także za ludźmi, za sobą nawzajem. Za kolegą z ławki, panią z biblioteki i panem od matematyki, a ci, do których mniej zatęskniliśmy, stali się też mniej groźni. Siedząc w zaciszu swoich domów, przy stołach, które do tej pory były miejscem spotkań, a stały się miejscem nieustającej motywacji (jeszcze jedno zadanie), ze łzą w oku wspominaliśmy nasze narzekania na hałas w klasie, hałas na przerwie i w świetlicy. Ale czy ta nasza polska szkoła będzie jednak taka sama?
Coś dobrego też się wydarzyło. Platformy edukacyjne, programy, nauczyciele, którzy świetnie się odnaleźli w nowej formie, z tego trzeba zaczerpnąć, by nie było tak samo, lecz by było lepiej, nawet o to przysłowiowe „ciut”.