Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I BURZA NA JEZIORZE

Fryderyk ze zmrużonymi oczami patrzył na horyzont. Wiatr stawał się coraz mocniejszy i fale zaczęły zalewać łódź. Ale dzielny Szop za sterami swojego okrętu nieustraszenie zmierzał na ratunek rozbitkom…
– Cześć, co robisz? – głos Gienka zabrzmiał dziwnie wesoło jak na sytuację. I dziwnie blisko…
– Aaa, nic takiego… – Fryderyk zamrugał oczami i rozglądnął się wokół.
Pluszowy mnich stał na brzegu zatoki i wpatrywał się z ciekawością w przyjaciela.
– No w sumie to właśnie płynąłem ci na pomoc, bo rozbiłeś się na podwodnych skałach i wysłałeś SOS, ale chyba już cię uratowałem… No dobra, wakacje są, to się bawię w marynarzy.
– Fajnie. A jaką masz łódkę?
– No… eee. No z pudełka po butach, ale tak na niby to ona jest taka specjalna, bo mam narysowany kompas, ster z suchego słonecznika no i taki specjalny proszek przeciwko rekinom. Wiem, że tak naprawdę to jest zwykła mąka, ale przecież tutaj też nie ma prawdziwych rekinów, a łódka stoi na plaży. Tylko sobie tak wyobrażam. A co?
– No nico. Bardzo dobrze. Wyobraźnia jest najfajniejsza. Nie trzeba żadnych prawdziwych gadżetów za kasiorę, wystarczy pudełko, taśma klejąca i wyobraźnia, co nie?
– Wyobraźnia jest super – krzyknął Szop.
– No i jak tam ta akcja ratownicza? – dopytywał się Gienek.
– Nie wiem za bardzo, bo mi przerwałeś. Ale zbliżał się sztorm, grzmiało, fale zalewały łódź, ale dzielny marynarz…. no wiesz. Cała akcja dopiero miała się zacząć. Wsiadasz? Bo tam czekają na naszą pomoc – Fryderyk znów łapał wenę.
– Jasne. Ja lubię pomagać – Gienek wgramolił się do pudełka i już razem z przyjacielem we dwóch machali patykami, które odgrywały rolę wioseł.
– Robi się coraz groźniej. Czy zdążymy ich uratować? – jęknął Freddy.
– A wiesz, przypomniało mi się, że Pan Jezus z apostołami też mieli taką akcję.

– Też płynęli w pudełku kogoś ratować? – zdziwił się Szop.
– Nie. To było naprawdę, w prawdziwej łodzi – wyjaśnił Gienek. – Płynęli sobie przez Jezioro Galilejskie, Pan Jezus położył się spać, a tu się zerwał wicher i fale ogromne, i pioruny, i grzmoty. Po prostu burza na maksa. Apostołowie na początku to tak niby spoko, spoko, nic się nie dzieje, przecież jesteśmy rybakami, to żaglówki ogarniamy, ale tym razem nie dawali rady. No i panika. Do brzegu daleko, woda się wlewa do łódki. Budzą więc Jezusa i krzyczą: Panie Jezu, zrób coś! Ty tu sobie śpisz w najlepsze, a my toniemy! No to Pan Jezus wstał i mówi do burzy i jeziora: Cicho! A tu wiatr przestał wiać i stała się cisza. Jezus mówi do Apostołów: No i czego się boicie? Ciągle nie macie wiary? Apostołom to się głupio trochę zrobiło i tak myślą: kto to jest tak naprawdę ten nasz Pan Jezus, skoro nawet wiatr i morze go posłuchały…?
– To oni nie wiedzieli, że Pan Jezus jest Bogiem? – Freddy podrapał się za uchem.
– Wtedy jeszcze tak do końca nie wiedzieli – odpowiedział mnich. – My to mamy dobrze, bo możemy sobie całe Pismo Święte przeczytać i będziemy wiedzieć, ale oni dopiero to poznawali. My w życiu też mamy takie problemy z naszą wiarą, zwłaszcza jak są kłopoty i takie różne burze i czasem może tak być, że mówimy: Jak Pan Bóg mógł nam to zrobić? Dlaczego Ty nie zwracasz na nasze problemy uwagi! I czasem nam się wydaje, że śpi i nic Go nie obchodzimy. Ale to nie jest prawda. Ewangelia mówi nam dzisiaj, że On jest zawsze z nami, On nas kocha i wszystkie doświadczenia, nawet te trudne, daje nam po to, byśmy byli bliżej Niego i zawsze mu ufali i Jego słuchali. Bo wiatr i jezioro słuchają się Pana Jezusa. A ty?
– A ja czasami tak, a czasami nie – zamyślił się Fryderyk.
– Ale On cię kocha i tak – podsumował Gienek. – No to teraz cała naprzód! Na ratunek rozbitkom!
I powiosłowali dalej.

KS. PIOTR NARKIEWICZ