PIOTR SUTOWICZ

Wrocław

Profesor Tarantoga i jego manifest zdrowego rozsądku

Kim jest czy też był profesor Tarantoga, którego postać zdecydowałem się uwiecznić w tytule niniejszego tekstu? Ano po prostu kuzynem i przyjacielem Ijona Tichego. Obie postaci realnie nigdy nie istniały, choć wywarły niejaki wpływ na wyobraźnię rzesz czytelników w Polsce i poza jej granicami. Drugi z nich jest głównym bohaterem dużych cykli Stanisława Lema pt. Dzienniki gwiazdowe, Kongres futurologiczny oraz powieści Wizja lokalna i Pokój na Ziemi. Zanim ktoś zapyta, czy przeczytałem o wszystkich jego wyobrażonych i przelanych na papier przez autora przygodach, odpowiem zgodnie z prawdą, że nie. I dobrze, bo coś tam jeszcze ciekawego w życiu do zrobienia mi zostało. Ogólnie bowiem lubię Lema. Ostatnio zabrałem się do lektury Wizji lokalnej i tam właśnie znajduje się informacja, że rzeczony profesor – niezwykle oryginalny choćby ze względu na zainteresowania badawcze – „ma rozsądny zwyczaj nieczytania prasy codziennej od razu, lecz dopiero po paru tygodniach, gdy się odleży”.

Chociaż mądrość życiowa, którą tenże kierował się na kartach twórczości Lema, liczy sobie tyle lat, ile upłynęło od jej zaistnienia literackiego, czyli sporo, to jedno trzeba powiedzieć, że w świecie chyba nic się nie zmieniło. Wakacje, kiedy wszystko spowalnia i ludzie chcieliby po prostu odpocząć, są najlepszym czasem, by ów oryginalny manifest Tarantogi zastosować w praktyce. Można bowiem spokojnie odstawić wszystko, co w codzienności zajmuje nam czas. I nie chodzi tu o relacje międzyludzkie, wręcz przeciwnie, te powinniśmy pielęgnować, ale tzw. gazety można spokojnie odłożyć na kilka tygodni. Nie tylko te drukowane na papierze, które należą raczej do odchodzącego bezpowrotnie świata, lecz te, które wciskają się do naszych umysłów za pośrednictwem mediów elektronicznych (smarfonów, tabletów, laptopów itp.). Nie chodzi o to, by się wyłączyć i przestać interesować rzeczywistością. Zwalniając, możemy zobaczyć jej więcej, a to co ważne i tak do nas dotrze.

Piszę o tym teraz, kiedy z jednej strony odpoczywamy, a z drugiej jak co roku w sierpniu wspominamy ważne dla nas daty, jak wybuch społeczny z sierpnia 1980 roku. Wtedy był on wyrazem solidarności wspólnotowej Polaków, wymagał od nich dużo, m.in. tego, by odciąć się od oficjalnej propagandy i całej medialnej narracji prowadzonej przez władze komunistyczne. Społeczeństwo zaczęło się organizować i przekształcać swe relacje w sposób, który nazwano „Solidarnością”. Gdyby tylko czytano gazety i wierzono we wszystko, co tam napisano, nic by z tego nie wyszło. Na media trzeba patrzeć z dystansem, na relacje społeczne niekoniecznie, trzeba nam trzeźwo myśleć i widzieć realnie to, co jest dookoła nas, a często nie jest przedstawione w mediach. Takiej umiejętności życzyłbym także sobie i to nie tylko w czasie wakacji.