MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

Najpierw modlitwa

Utarło się już stwierdzenie, że ten, kto nie idzie na wybory, nie powinien komentować ich wyniku. I zgadzam się z tym w pełni. Ostatnio zastanawiałam się, czy nie byłoby dobrze, gdybyśmy to zdanie przenieśli na inną sferę, mianowicie na płaszczyznę szeroko toczącej się dyskusji o kapłanach. „Takich mamy kapłanów, jakich sobie wymodlimy” – mówił św. Jan Maria Vianney, którego wspominamy 4 sierpnia. Wychodząc od tego często cytowanego zdania, być może warto by było powiedzieć: ten, kto nie modli się za kapłanów, nie ma prawa komentować ich zachowania. Wiem, to dość odważne stwierdzenie. Ale Święty Proboszcz z Ars też jest odważny i jednoznacznie przypomina nam, jaka odpowiedzialność na nas spoczywa.

Spróbujmy sparafrazować to zdanie: jeśli nie modlimy się za naszych duszpasterzy, nie dziwmy się, że niedomagają, że nie spełniają naszych oczekiwań. To jest wzajemna odpowiedzialność: księży za nas, wierzących, i nas za kapłanów. Jesteśmy sobie potrzebni – także, a może przede wszystkim w kwestii modlitwy. Jeśli tej odpowiedzialności nie podejmujemy, nie modlimy się za nich, jak możemy narzekać? To trudne, zwłaszcza wobec ostatnich doniesień medialnych.
Ale nie ma wątpliwości, że to niezwykle ważne zadanie i trzeba, byśmy je cały czas podejmowali.
Form może być wiele: jedni idą na pielgrzymkę, inni tworzą margaretki. Każdy na miarę swoich możliwości. Wśród Salezjanów Współpracowników zrodził się niedawno pomysł, by otoczyć wszystkich salezjanów z Inspektorii Wrocławskiej codzienną modlitwą.

Takie rzeczy się dzieją! Nie dlatego, że uważamy, że kapłani są idealni, ale właśnie dlatego, że wiemy, że tacy nie są i potrzebują naszego wsparcia.
Tak jak my potrzebujemy ich. Was. Najpierw modlitwa w Waszej intencji, a potem – owszem – czasem i potrzebny komentarz, zarówno gdy jest dobrze, jak i wtedy, gdy jasno trzeba powiedzieć, że coś jest nie tak. Ale zawsze w takiej kolejności.