Czynić życie bardziej ludzkie

Zasada solidarności to jeden z filarów katolickiej nauki społecznej Kościoła.
Jej punktem wyjścia jest dążenie do jedności międzyludzkiej. Nie oznacza ona
unifikacji poglądów, ale gotowość do niesienia pomocy drugiemu człowiekowi
bez względu na jego materialny status, choć zakłada, że szczególną troską
powinni być otoczeni najubożsi.

KS. PATRYK GOŁUBCÓW

Jaszkotle

Uczestnicy Mszy św. sprawowanej
przez Jana Pawła II na wrocławskich
Partynicach, 21 czerwca 1983 r.

MUZEUM MIEJSKIE WROCŁAWIA

Chcąc zrozumieć znaczenie terminu „solidarność”, należy nawiązać do jego etymologii. Wywodzi się on od łacińskiego słowa „solidum”, „co w prawie rzymskim wyrażało odpowiedzialność jednego za wszystkich, wszystkich za jednego i wszystkich za wszystkich” (J. Majka, Etyka społeczna i polityczna, Warszawa 1993).
Dla dobra wspólnego
Nie sposób mówić o zasadzie solidarności bez odniesienia do chrześcijańskiej koncepcji dobra wspólnego, zgodnie z którą „wszyscy są zobowiązani do troski o całość społeczną przy założeniu, że celem społeczeństwa jest nie tylko troska o dobro całości, określane dobrowolnie przez władzę społeczną, ale że samo pojęcie tego dobra implikuje troskę o rozwój i doskonalenie każdego z jej członków, każdej osoby ludzkiej wchodzącej w skład tej społeczności” (Jan XXIII, Pacem in terris, n. 55, za: J. Majka, dz. cyt.). Opierając się na przedstawionej definicji „solidarności”, należy stwierdzić, iż jest ona swoistego rodzaju arystotelesowskim „złotym środkiem” między indywidualizmem a kolektywizmem, a więc skrajnymi, a tym samym sprzecznymi z sobą poglądami filozofii społecznej.
Stosowanie zasady solidarności w katolickiej nauce społecznej wypływa wprost z Ewangelii, której jedną z kluczowych prawd współtworzących życie społeczne jest przykazanie miłości bliźniego. Współtworząc życie społeczne, nie można, zgodnie ze wspomnianą prawdą wiary, kierować się partykularnymi interesami jednostek, bo to oznaczałoby ignorowanie potrzeb ludzi słabszych, a w konsekwencji – pozbawioną empatii hegemonię silniejszych. Należy dodać, że deifikacja i prymat całości społeczeństwa również kłóciłyby się z przesłaniem przykazania miłości, bo dbając jedynie o rozwój ogółu, pomijałaby indywidualne dobro poszczególnych jej członków, prowadząc do różnorodnych form totalitaryzmu w społeczeństwie.
Człowiek nie jest samotną wyspą
Zasada solidarności to, w pewnym sensie, antidotum na uniknięcie wspomnianych skrajności w życiu społecznym.
Warto zauważyć, że konieczność przestrzegania omawianej zasady katolickiej nauki społecznej wynika ponadto z pobudek stricte socjologicznych.
Powołując się na słowa T. Mertona, który stwierdził, iż „człowiek nie jest samotną wyspą”, warto przywołać w tym kontekście pragmatyczny aspekt zasady solidarności. Człowiek, żyjąc i funkcjonując w szerszej, społecznej zbiorowości, skazany jest na istnienie zależności międzyludzkich, a te z kolei, zgodnie z poglądami takich socjologów, jak Gide, Durkheim czy Supiński, implikują konieczność wzajemnej współodpowiedzialności.
Krótko mówiąc, człowiek, żyjąc wśród ludzi i współtworząc z nimi różnego rodzaju zależności, jest zobowiązany do odpowiedzialności nie tylko za siebie, lecz także za innych.
Fakt ten wiąże się z celowością ludzkiego działania: nie sposób osiągać trwałych celów indywidualnych bez zaangażowania jednostek w realizacji celów ogólnospołecznych. Potwierdzeniem tego stwierdzenia jest choćby prawidłowość, zgodnie z którą nawet najbardziej radykalni piewcy społecznego i ekonomicznego liberalizmu nie kwestionują konieczności istnienia instytucji czy współtworzących całość społecznego systemu struktur, jak np. państwa. W przeciwnym wypadku indywidualny rozwój jednostki byłby permanentnie zagrożony na skutek braku istnienia wspólnych dla wszystkich instancji arbitrażowych, jak niezależne sądownictwo czy organy ścigania.
Ceną uznania ich nadrzędności jest zrzeczenie się niektórych elementów indywidualnej i niczym nieograniczonej autonomii, czego przejawem jest „solidaryzowanie się” ze słabszymi.
Zasada solidarności jawi się w tym kontekście jako gwarant optymalnego rozwiązania w zakresie pokojowej koegzystencji różnorodnych grup społecznych w obrębie jednego systemu.

Bez jej przestrzegania społeczeństwu groziłby chaos i, w dalszej perspektywie, minimalizacja szans na przetrwanie.
Można zatem stwierdzić, że zasada solidarności ma nie tylko teologiczne, lecz także socjologiczne – stricte pragmatyczne – uzasadnienie.
Jan Paweł II o solidarności
Powyższy wywód myślowy potwierdza Jan Paweł II w encyklice Sollicitudo rei socialis, uzupełniając go argumentacją teologiczną. Papież pisze: „Ci, którzy w takim czy innym stopniu są odpowiedzialni za życie bardziej ludzkie wobec innych, czerpiąc lub nie czerpiąc natchnienia z wiary religijnej, w pełni zdają sobie sprawę z pilnej konieczności przemiany postaw duchowych, które określają stosunki każdego człowieka z sobą samym, z bliźnim, ze wspólnotami ludzkimi nawet najbardziej odległymi, a także z naturą na mocy wartości, takich jak dobro wspólne lub pełny rozwój całego człowieka i wszystkich ludzi” oraz „Chodzi nade wszystko o fakt współzależności pojmowanej jako system determinujący stosunki w świecie współczesnym, w jego komponentach: gospodarczej, kulturowej, politycznej oraz religijnej współzależności przyjętej jako kategoria moralna. Na tak rozumianą współzależność właściwą odpowiedzią – jako postawa moralna i społeczna, jako cnota – jest solidarność” (SRS, n. 38).
Analizując słowa Jana Pawła II o istocie solidarności jako uniwersalnej, definiowanej przez katolicką naukę społeczną zasadzie, należy stwierdzić, że papież upatruje cel międzyludzkich zależności w szeroko rozumianym rozwoju osoby ludzkiej, zarówno w jej indywidualnym, jak i wspólnotowym wymiarze. Rozwój ten możliwy jest wówczas, gdy jednym z jego kluczowych fundamentów jest dążenie do jedności i niwelowanie wewnątrzspołecznych konfliktów. Solidarność określa mianem cnoty moralnej, co wskazuje na jej uniwersalny, ponadczasowy charakter. Nie sposób w tym kontekście nie wspomnieć o zainicjowanym w 1980 r. w Polsce ruchu społecznym, zrzeszającym bez mała ok. 10 milionów obywateli. Potwierdzona przy jego pomocy jedność polskiego społeczeństwa przyczyniła się do bezkrwawego obalenia komunistycznego reżimu w 1989 r. i wprowadzenia w kraju ustroju demokratycznego. Skuteczność działania „Solidarności” polegała nie tylko na pragmatycznym rozumieniu cnoty moralnej o tej samej nazwie, lecz także na jej moralnym aspekcie.
Potwierdziła ona tezę, że zabieganie jedynie o partykularne, oderwane od właściwie pojmowanego dobra wspólnego interesy prowadzi do eliminacji wolności w życiu społecznym w postaci totalitarnych systemów (nierówności społeczne nieuchronnie prowadzą do totalitarnych dyktatur), jak również uwidoczniła prawdę, zgodnie z którą troska nie tylko o własny rozwój, lecz także o rozwój społeczeństwa jako całości stanowi gwarancję przezwyciężania wspomnianych antywolnościowych tendencji. Można zatem stwierdzić, że bez aplikacji cnoty moralnej, jaką jest solidarność z jej teologicznym umocowaniem w podejmowanie prowolnościowych przedsięwzięć, niemożliwe byłyby przemiany ustrojowe w Polsce u schyłku lat osiemdziesiątych XX w. bez rozlewu krwi.
Zasada solidarności, opierając się na jedności oraz gotowości do ustępstw w zakresie realizacji niektórych własnych, dyktowanych egoizmem interesów na rzecz dobra wspólnego, stanowi jeden z podstawowych fundamentów katolickiej nauki społecznej Kościoła.
Warto dodać, że niewątpliwie jest ona gwarantem poszanowania indywidualnej wolności osoby ludzkiej we wszystkich jej wymiarach oraz komplementarnego, ogólnospołecznego rozwoju społeczeństw. Należy wyraźnie podkreślić, iż ma nie tylko teologiczne, lecz także czysto racjonalne uzasadnienie, dlatego też można ją uznać za uniwersalną zasadę kształtowania harmonijnego życia społecznego.