Biblijna praktyka solidarności

Nikogo nie powinno dziwić, że o solidarności jako takiej autorzy biblijni bezpośrednio nie wspominają
– nie oznacza to jednak, że na kartach Pisma Świętego nie można dostrzec jej znaczących przejawów.
Jak należy rozumieć samo pojęcie solidarności?

ANNA RAMBIERT-KWAŚNIEWSKA

Wrocław

Miłosierny Samarytanin, Rembrandt van Rijn,
grafika (akwaforta, sucha igła, miedzioryt), 1633.
Ze zbiorów Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork

METROPOLITAN MUSEUM OF ART, DOMENA PUBLICZNA

Oprócz definicji społecznych i teologicznych warto sięgnąć po te czysto językowe, które wskazują, że pojęcie solidarności rozumieć należy z jednej strony jako „poczucie wspólnoty i współodpowiedzialności wynikające ze zgodności poglądów oraz dążeń”, z drugiej zaś jako „odpowiedzialność zbiorową i indywidualną określonej grupy osób za całość wspólnego zobowiązania” (Słownik języka polskiego PWN). Wychodzi więc na to, że solidarność – zarówno jako wspólnota dążeń, jak i odpowiedzialność za wspólne zobowiązanie – leży u podstaw całej historii zbawienia – o ile była właściwie przez naród wybrany realizowana.
Ta pierwsza wynika z narodowego wybraństwa Izraelitów skonsolidowanych jako wspólnota pod Prawem, druga natomiast stanęła na prostym fundamencie, którym była płynąca z miłości do Boga wierność Prawu i budowanie Bożego porządku na ziemi.
Uświęcona obecnością na kartach Świętych Ksiąg, solidarność jako jedna z biblijnych idei przeżywała swoją ewolucję, a w wydarzeniu Wcielenia i w erze Kościoła – nawet rewolucję.
Izraelska solidarność
Najważniejszym wydarzeniem i aktem narodowotwórczym było wyjście Izraelitów z niewoli egipskiej. To wydarzenie stoi zresztą wciąż w centrum żydowskiej tożsamości, którą ukształtowała świadomość prostego faktu: „byliśmy niewolnikami, ale dzięki mocy samego Jahwe staliśmy się ludem wolnym”. Co ciekawe, historycy właśnie za sprawą tej izraelskiej wiedzy uznają Wyjście za wielce prawdopodobne – który bowiem naród kształtujący narrację o własnych początkach chciałby wywodzić się od niewolników? Fakt Wyjścia oraz nadane w trakcie tego procesu Prawo zobowiązywało Izraelitów do… solidarności.
Dotyczyło to głównie tych, którzy pozostawali bezsilni wobec Prawa, niedecyzyjni, brakowało im, nazwijmy to współcześnie, osobowości prawnej. Mowa o ubogich, sierotach, wdowach i cudzoziemcach. Żaden z trzech wielkich kodeksów Tory nie zezwalał na krzywdzenie tych grup społecznych, ale implikował, choć sięgając po argumenty siłowe, konieczność solidaryzowania się z nimi.
Najbardziej bliskie ewangelicznemu przesłanie niesie ze sobą Księga Powtórzonego Prawa, która mówiąc o „obrzezaniu serca”, nakazuje miłość względem najsłabszych, której przejawem powinno być choćby ofiarowanie odzienia i chleba (Pwt 10, 18), przedmiotów niezbędnych do przetrwania. Innym niezwykłym przejawem solidarności było darowanie długów w roku jubileuszowym – przypadającym co 50 lat (Kpł 25, 10) – oraz zakaz praktyki lichwy (Wj 22, 24; Kpł 26, 36-37; Pwt 23, 20). Z tej perspektywy praktyka solidarności Starego Testamentu wydaje się niezwykle aktualna.

Solidarność ery chrześcijańskiej
Chyba najdoskonalszym wypełnieniem tego, co zwiemy solidarnością, są słowa św. Pawła z okólnego listu skierowanego do wspólnot małoazjatyckich: „Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe” (Ga 6, 2).
Najdoskonalszym realizatorem tej zasady bez wątpienia był Chrystus, który poniósł ciężar upadków całego świata, choć Jego czyn trudno nazwać wyłącznie solidarnością – był i jest on czystą miłością w najwyższym jej wydaniu, doskonałą agapē. Niestrudzonym jednak nauczycielem solidarności był Paweł, który tę zasadę życia i postępowania wdrażał w każdej ze swych wspólnot: czy to nawołując do wspierania wdów, ubogich i pokrzywdzonych (przykładem takiego postępowania już w Ewangelii był z pewnością bezimienny Samarytanin, który w imię solidarności zatroszczył się nieznanym sobie pokrzywdzonym; zob. Ga 2, 10; 1 Tm 5, 16), czy przez organizowanie składek na rzecz Kościoła w Jerozolimie, który potrzebował materialnego i duchowego wsparcia. Zresztą w tym drugim wypadku o skuteczności Pawłowego wdrażania poczucia sprawiedliwości, a więc współodpowiedzialności za braci, świadczy moment, gdy: „Macedonia i Achaja postanowiły dać wyraz łączności ze świętymi w Jeruzalem, którzy cierpią niedostatek” (Rz 15, 26) – z własnej woli, nie tylko na wezwanie apostoła.
Codzienna praktyka solidarności
Ks. Józef Tischner poczynił bardzo trafne spostrzeżenie, że tam gdzie między ludźmi rodzą się jakieś świadome powiązania, tam rodzi się solidarność. Można więc rzec, że jako naturalny przejaw człowieczeństwa solidarność jest tak stara jak historia naszego gatunku, gdy zyskaliśmy świadomość wspólnoty i idące za nią poczucie odpowiedzialności.
„Ta cnota – twierdzi ks. Tischner – rodzi się sama, spontanicznie, z serca”. Różnicą pomiędzy tak wyrażoną, naturalną solidarnością a solidarnością ewangeliczną jest jednak fakt, że uczeń Chrystusa jest gotów ponieść ciężar trosk bliźniego znacznie przewyższający jego własne problemy. Tej intuicji nie dostrzega się jeszcze w Starym Testamencie, choć idea solidarności jest i tam bardzo dojrzała. Solidarność chrześcijańską próżno ograniczać do definicji francuskiego uczonego Émile’a Durkheima, która w nieco zmodyfikowanej formie wkradła się do wspomnianego na początku Słownika języka polskiego. Za chrześcijańską formą solidarności nie stoi wspólny interes – chyba że za taki należy uznać doprowadzenie bliźniego do wieczności z Chrystusem. Można więc zaryzykować twierdzenie, że granica pomiędzy solidarnością i miłością w wydaniu chrześcijańskim, o ile w ogóle istnieje, jest niezwykle cienka. Z tego wynika również fakt, że solidarności nie sposób jednoznacznie zdefiniować, ponieważ jako idea pozostaje ona trochę nieokreślona – jak słusznie zauważył ks. Tischner.