Z pamiętnika pluszowego Mnicha
ILUSTRACJA MWM
GIENEK, FRYDERYK I POWOŁANIE
– Bardzo ładna homilia, proszę księdza – powiedział Fryderyk, gdy wrócili do zakrystii.
– Zapamiętałeś? – zdziwił się ksiądz Piotr.
– Nie jest to częste zjawisko, żebyś zapamiętywał – rzucił Gienek.
Choć uwaga była nieco złośliwa, to zawierała ziarno prawdy. Freddy znany był z tego, że trudno mu było być skupionym w czasie Mszy Świętej.
– Bo ksiądz mówił o żniwach. I o tym, że trzeba ludzi do pracy. I pomyślałem, że może ja bym się tak zgłosił gdzieś do pomocy, ale potem pomyślałem, że na kombajn to i tak mnie nie wpuszczą, więc może chociaż z grabiami bym pobiegał. A potem pomyślałem, że w sumie to grabie też dla mnie za duże, no to może chociaż bym myszy ze zboża wypłoszył, żeby ziaren nie wyjadały.
– No super, ale przecież ja nie mówiłem w homilii o rolnictwie, tylko o powołaniach – zdziwił się ksiądz.
– Ja wiem, ale tak mi było łatwiej zapamiętać – ciągnął Szop. – Że tak jak do żniw potrzeba robotników, tak i do ewangelizacji potrzeba powołań. No już taki niedomyślny to ja nie jestem.
– To teraz tym bardziej jestem zaskoczony – Gienek był wyraźnie pozytywnie zaskoczony. – Ale od razu naszło mnie pytanie: czy masz w związku z tym jakieś pomysły?
– Ale ty jesteś. Ja tu tylko zagaić rozmowę chciałem, księdzu powiedzieć miłe słowo, a ty tak od razu do konkretów.
– Bo księdza homilii akurat była konkretna. To nie były takie teoretyczne rozważania nad Ewangelią w ogólności, ale właśnie o tym, jak można tę przypowieść Jezusa o robotnikach i żniwie przekuć na obecną sytuację – Gienek zaczął rozwijać temat.
– Na przykład, że jak? – Freddy zdziwił się. – Przecież powołanie to dla księży jest i praca na żniwie dusz ludzkich i tak dalej, i tak dalej.
– Czyli nie słuchałeś uważnie – westchnął Gienek. – Przecież po pierwsze ksiądz mówił o tym, że powołanie do ewangelizacji dotyczy każdego chrześcijanina. A po drugie, mówił o samym powołaniu do bycia księdzem.
– Coś tam jakby było o tym – Freddy zmarszczył futerko na czole, starając się przywołać z pamięci słowa homilii.
– Mówił o tym, że można usłyszeć i usłuchać. Ale nie bardzo załapałem, co to ma wspólnego z księdzem. Przecież księdzem się jest i tyle. Co nie?
– Ze mną to tak w sumie jest – zamyślił się głośno Mnich – po prostu tak mnie uszyli na zakonnika, więc nie bardzo miałem co wybierać. Ale właściwie ja to nie jestem prawdziwym mnichem, tylko pluszowym, więc to się nie liczy.
– Ale czy z prawdziwymi księżmi tak nie jest? – zapytał Szop Pracz.
– Nie – wtrącił się ksiądz – nikt nie rodzi się księdzem. Każdy w pewnym momencie swojego życia podejmuje decyzję, czy odpowiedzieć na głos powołania, czy nie. I to podejmowanie decyzji właśnie próbowałem wytłumaczyć. Chyba nie bardzo mi wyszło jednak – zmartwił się ksiądz.
– E tam, nie było tak źle, skoro ja zrozumiałem – wtrącił się Waldek, młodszy ministrant, który porządkując naczynia liturgiczne po Mszy Świętej, przysłuchiwał się całej dyskusji w zakrystii. – Ksiądz mówił, że można usłyszeć głos Pana Boga i wiedzieć, że Bóg woła: „pójdź za mną”, ale nie usłuchać i wcale nie pójść za Nim. Tak mi kiedyś jeden kolega też opowiadał, że już dawno wiedział, że Pan Jezus chce, by on został księdzem, ale dopiero po kilku latach zdecydował się, by pójść do seminarium. Bo usłyszał, ale nie usłuchał. Proste, a trudne.
– No właśnie – przytaknął Gienek – w sumie ja to nigdy nie narzekałem, że jestem mnichem. Bo bardzo lubię to, że dzieciom opowiadamy o Panu Jezusie i o tym, jak bardzo nas wszystkich kocha.
– No a czy ja mogę zostać zakonnikiem? – zapytał Fryderyk Szop.
– Ja myślę, że nie. Po pierwsze…
– Tak, wiem, po pierwsze jestem tylko zwierzątkiem, a po drugie pluszowym. Wiem, wiem. Już to kiedyś przerabialiśmy.
– Ale to wcale nie znaczy, że nie jesteś potrzebny w żniwach dla Pana Boga – przerwał dyskusję ksiądz. – Ktoś w końcu z tymi myszami musi pobiegać.
KS. PIOTR NARKIEWICZ