Dostosowywanie się do zasad, czyli kilka myśli o naszym posłuszeństwie

Początek maja, piękny słoneczny dzień, niestety ciągle trwa epidemia.
Można już wychodzić na spacery, jednak tylko w maseczkach ochronnych.
Jak to jest z nami, z Polakami – czy potrafimy dostosowywać się
do
prawa, do obowiązujących zasad i reguł?

EWA PORADA

Katowice

MIRCEA IANCU/PIXABAY.COM

Jako że mieszkam w okolicach zalesionych, także wybrałam się na spacer. Idę przez osiedle domków jednorodzinnych w kierunku lasu. Spotykam innych spacerowiczów, sporo młodych ludzi jadących na rowerach, spacerujących samotnie lub z dziećmi, kilka osób wyprowadza psy. Niemalże wszyscy mijani ludzie mają na twarzach maseczki, dbają, by zachować odpowiedni dystans. Myślę sobie, coś się zmieniło w naszym społeczeństwie – niebezpieczeństwo sprawiło, że stosujemy się do reguł. Jednak zdarzają się i tacy, którzy nie mają maseczki i którym nie przeszkadza bliska odległość. Czy zatem na pewno potrafimy dostosowywać się do obowiązujących zasad?
Kilka stereotypów
Pozwolę sobie przytoczyć kilka krążących wśród naszego społeczeństwa stereotypów dotyczących innych narodów: otóż często mówi się, że Włosi są spontaniczni, wolni, rzadko stosują się do norm i zasad. Wyrażając takie opinie, w zależności od sytuacji mówimy o tych zachowaniach albo z podziwem, podkreślając beztroskę, radość życia i spontaniczność południowców, albo wprost przeciwnie, to samo zachowanie (gdy w jakiś sposób nas dotyczy) jest oceniane jako chaotyczne, przeszkadzające w normalnym funkcjonowaniu, a czasami wręcz niebezpieczne.
Dzieląc się wakacyjnymi przeżyciami, można również usłyszeć o tym, że ruch na szwedzkich czy norweskich drogach jest przepisowy, że absolutnie nikt nie przekracza ograniczenia szybkości nawet o kilometr, jak wszystko tam perfekcyjnie działa i jeździ się bezpiecznie i bezstresowo. Wracający z Chin, Japonii czy Tajlandii dzielą się doświadczeniami tamtejszego społeczeństwa, które bezwarunkowo poddaje się wszelkim nakazom władzy, nie dyskutując i nie wyrażając własnej opinii czy zdania na ten temat. Oczywiście są to swoistego rodzaju stereotypy, wynikające często z mniej lub bardziej pobieżnej obserwacji społeczeństwa, niemniej jednak określające w jakiś sposób cechy charakterystyczne wybranych narodów.
Gdzie my jesteśmy?
Powstaje pytanie: a gdzie my jesteśmy jako społeczeństwo, jako naród? Czy jesteśmy w połowie drogi pomiędzy południową spontanicznością a wschodnim czy skandynawskim posłuszeństwem? A może nasze stosowanie prawa opisuje zupełnie inny algorytm? Sądzę, że jako Polacy mamy wyrobioną własną drogę przestrzegania prawa i zasad. Wynika to z naszej historii, można by powiedzieć z „przekazanych genów”: z lat zaborów, czasów wojny czy komunizmu, gdzie opór wobec władzy i praw przez nią wydawanych był czymś godnym podziwu i szacunku.

Jako naród mamy więc w sobie zarówno „geny” przestrzegania prawa, jak i buntu przeciwko niemu.
W dzisiejszych czasach można odnieść wrażenie, że posłuszeństwo względem prawa jest uzależnione od jego rodzaju, ale przede wszystkim od stopnia, w jakim ogranicza ono naszą swobodę i nasze przekonania.
Oto kilka przykładów, niech się staną inspiracją do refleksji.
▸ Przepisy ruchu drogowego.
Czyż większości z nas nie oburzają pijani kierowcy lub kierujący pod wpływem środków odurzających? Stanowią oni poważne zagrożenie dla innych, podobnie jak „ci szaleńcy na drogach, którzy jeżdżą z zawrotną prędkością, nie bacząc na innych”. Jednak jeśli nam się zdarzy przekroczyć prędkość, to czy nie mamy zawsze racjonalnego wytłumaczenia: znak drogowy stoi zupełnie niepotrzebnie, droga jest pusta, nam się spieszy… Podobnie, jeśli przejdziemy przez przejście dla pieszych na czerwonym świetle lub w miejscu niedozwolonym – czy nie argumentujemy: przecież i tak w tym czasie nic nie jedzie…
▸ Relacje międzyludzkie.
Jeśli to my jesteśmy przełożonymi w pracy, rodzicami, innymi zwierzchnikami, którzy ustanawiają prawo i zasady postępowania, to czy nie są one najważniejsze i najlepsze z możliwych w określonej sytuacji? Jakże oburza nas zachowanie innych, którzy nie potrafią dostosować się do tych prostych, sensownych i pożytecznych reguł. Czy nie widzą, że jest to dla ich dobra? Jednak jeśli to ktoś inny wprowadza swoje zasady, to czy nie są one zazwyczaj nieadekwatne, bezsensowne, zupełnie niepotrzebne i najlepszą postawą w takim przypadku jest ich ignorowanie czy łamanie?
▸ Przestrzeń kościelna.
Czy niesłusznie denerwują nas dzieci krzyczące i biegające po kościele, osoby przychodzące nieodpowiednio ubrane na niedzielną Eucharystię, wierni rozmawiający półgłosem czy odbierający telefon w kościele – wszak wszyscy oni naruszają przestrzeń sacrum, jaką jest kościół. A w związku z epidemią – czy nie mieliśmy żalu do księży, że nie możemy uczestniczyć we Mszach św. albo że w kościołach trzeba przebywać w maseczkach…?
Takich przykładów jest wiele, można przytaczać je właściwie w każdej dziedzinie naszego życia. Zadajmy sobie zatem pytanie: jak to jest z tym naszym codziennym posłuszeństwem?
Czy to są „geny nieposłuszeństwa”, które mają nas zwalniać z odpowiedzialności i braku poszanowania wobec innych i siebie, które mają usprawiedliwiać naszą niefrasobliwość?