„WIEM, KOMU UWIERZYŁEM” (2 TM 1,12)
Apologia na dzień powszedni

Wola – buch Wiara – w ruch

„Rozumiem twoje argumenty, wydają mi się prawdopodobne, ale…”
Gdy słyszysz takie zdanie, rozeznaj najpierw, czy problemem
w podjęciu
wiary są nie trudności rozumu, lecz opór woli.
Bez jej zgody najlepsze argumenty zdadzą się na nic.
Wolę pociąga piękno.

KS. MACIEJ MAŁYGA
Wrocław

Stoi na stacji… wola. Wolna, potężna, dowód po niej spływa. Bo choćby
przyszło tysiąc rozumów, i każdy dałby tysiąc dowodów, i każdy po wielki
argument sięgał, woli nie zmuszą, taka potęga. Uff – jak gorąco!

HANS BENN/PIXABAY.COM

Wiara jest aktem rozumu i woli. I! Dlatego nikt nie może uwierzyć, dopóki nie zechce (św. Augustyn, Credere non potest nisi volens, „In Joannis Evangelium”).
Sprawy bez-wolne i wolne
Umysł (najszlachetniejsza część duszy, na którą składa się rozum i wola) dokonuje dwóch rodzajów aktów. W jednych zgoda woli nie jest potrzebna; wystarczy samo poznanie rozumu. Tak dzieje się w sprawach ewidentnych, oczywistych, które same się narzucają i które da się bezpośrednio sprawdzić, zobaczyć, dotknąć czy obliczyć: że 2+2=4, że istnieje prawo grawitacji, a ze Ślęży widać Wrocław.
Rozum przyjmuje to bez konieczności otrzymania zgody od woli. Ale są sprawy, gdy rozumowi jest potrzebna zgoda woli. Rozum powie „Przyjmuję to” dopiero wtedy, gdy wola mu pozwoli i powie „Chcę”. Tak jest w sprawach nieoczywistych, których nie da się zobaczyć, zmierzyć czy obliczyć, które nie narzucają się same: zaufanie drugiemu człowiekowi, wyruszenie w podróż, rozpoczęcie czegoś nowego. I wiara w Boga. Do wiary nie dochodzi się na podstawie samego rozumowania, lecz „rozumowania za przyzwoleniem” woli (św. Augustyn, cum assensione cogitare, „De praedestinatione sanctorum”). Św. Tomasz, który wytyczył tak wiele dróg dla rozumnej wiary, otwarcie przyznaje, że do relacji z Bogiem nie dochodzi się z rozumowej konieczności (ex necessitate rationis, „Commentarium in Epistolam ad Romanos”), lecz w wolności umysłu.
Wola wobec rewolucji
Wiara to akt rozumu i woli. Z wielu powodów inaczej być nie może.
Po pierwsze nie mamy bezpośredniego wglądu w jej tajemnice; nikt nie widział Trójjedynego, nie można było bezpośrednio zbadać unii hipostatycznej Jezusa Chrystusa.
Po drugie, wiara jest więzią z Osobą, która dokonuje się poprzez przyjęcie świadectwa innych osób, zatem także przez naszą relację do nich; jako relacja potrzebuje więc woli.
Po trzecie, wiara domaga się przemiany życia, śmierci starego człowieka, bo bez czynów jest martwa (Jk 2, 17): „wola nie chce działać w zgodzie z wiarą głównie dlatego, że boi się zapłacić cenę wiary […].

Nieraz osoba, która nie ma problemów z wiarą na poziomie intelektualnym, a jednak ‘nie potrafi uwierzyć’, nie jest wystarczająco odważna, by znieść perspektywę tej duchowej rewolucji” (Tomasz Merton, „Wspinaczka ku prawdzie”).
Czyż to nie uczciwe, że wobec wiary pozostajemy tu wolni? Nie byłoby to w porządku, żeby musieć być posłusznym Komuś, kogo nie widać, a kto chce całego naszego życia.
Jaka ona atrakcyjna!
Chrześcijanin doświadcza potęgi woli w wierze. Nieraz sprawa Boga wydaje mu się jasna, logiczna, uzasadniona, ale brakuje oddania się Jemu.
A nieraz wszystko jest mrokiem, Ewangelia wydaje się absurdem, ale chrześcijanina niesie jego „Chcę wierzyć”.
Należy więc zdać sobie sprawę, że w obronie, ukazywaniu i wyjaśnianiu wiary, czy to w uczonych dyskusjach, czy w domowych rozmowach, rola rozumowych argumentów jest ograniczona.
Gdy wola stawia opór, bezcelowe jest przemawianie do rozumu. Nawet czterej jeźdźcy Apokalipsy (w tym czwarty, na trupio bladym koniu, niosący zarazę, Ap 6, 8) i masa innych znaków nie sprawiły, że ludzie wrócili do Boga (Ap 9, 20-21).
Ale na wolę też jest sposób. O ile bowiem rozum szuka prawdy, o tyle wola jest pociągana przez piękno. Chodzi więc o atrakcyjność (siłę przyciągania) wiary. Kościół rozszerza się bowiem przez „przyciąganie”, jak Chrystus przyciąga wszystkich do siebie przez swoją miłość (Benedykt XVI, 13 V 2007).
Doznał tego św. Augustyn, który tak świadczył o swym nawróceniu: „Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna, a tak nowa, późno Cię umiłowałem.
Zawołałaś, krzyknęłaś, rozdarłaś głuchotę moją. Zabłysnęłaś, zajaśniałaś jak błyskawica, rozświetliłaś ślepotę moją. Rozlałaś woń, odetchnąłem nią – i oto dyszę pragnieniem Ciebie. Skosztowałem – i oto głodny jestem, i łaknę.
Dotknęłaś mnie – i zapłonąłem tęsknotą za pokojem Twoim” („Wyznania”). Z drugiej strony, potęgę woli zna także szatan, którego bronią jest zniechęcanie woli przez to, że pokazuje chrześcijańskie życie nie jako piękno, lecz pasmo udręk, wyrzeczeń, smutku, utrudniających życie przykazań i w ogóle ciężar nie do zniesienia.