DOLNY ŚLĄSK – NOWA RZECZYWISTOŚĆ

Proces adaptacji polskich osadników

Konsekwencją powojennego przesunięcia granic państwa na zachód były
wielkie przesiedlenia ludności na niespotykaną dotychczas skalę w dziejach Europy
Środkowo-Wschodniej. Miejsce niemieckich mieszkańców Dolnego Śląska zajmowała
m.in. ludność polska z Kresów Wschodnich II Rzeczpospolitej.

KAZIMIERA JAWORSKA

Legnica

Zdjęcia pierwszych przesiedlonych po II wojnie światowej
z Kresów na Dolny Śląsk.
Fotografie z unikatowej kolekcji Filipa Rozbickiego osiedlonego w Walimiu.

Więcej zdjęć na stronie www.filiprozbicki.pl

FILIP ROZBICKI/ARCHIWUM HISTORII MÓWIONEJ ZIEMI WAŁBRZYSKIEJ

Moment osiedlenia się w danej miejscowości kończył trudny etap wielkiego wędrowania i rozpoczynał nowy, wcale nie łatwiejszy, ciągnący się latami proces wrastania w nową rzeczywistość geograficzną, polityczną i społeczną. Nowi mieszkańcy, określani mianem „osadników”, posiadający bogaty bagaż własnych doświadczeń życiowych, musieli zmierzyć się z nowymi uwarunkowaniami, zazwyczaj odległymi od znanych w poprzednim miejscu zamieszkania. Przybywających z różnych stron osadników różniło wiele – środowisko kulturowe, poglądy, wzory zachowań, cechy charakteru. Wszyscy musieli odnaleźć się w nowym środowisku naturalnym i kulturowym. Było to wręcz niemożliwe bez weryfikacji dotychczasowych poglądów i ocen, a także form współżycia międzygrupowego.
Proces adaptacji w nowym otoczeniu przebiegał bardzo powoli, szczególnie w starszej grupie wiekowej. Wielu przedstawicieli tej grupy nie było przekonanych do pobytu w nowym miejscu zamieszkania i oczekiwało na wydarzenia, które mogłyby umożliwić im powrót do ich „małej ojczyzny”. Zdecydowanie szybciej, mimo powojennych trudności, w nowym miejscu zamieszkania zadomawiało się młodsze pokolenie. W ramach adaptacji polskich osadników na Ziemiach Zachodnich i Północnych kilka podstawowych procesów zachodziło równolegle. Oprócz przenikania z zewnątrz na ten obszar nowych wytworów kulturowych oraz wystąpienia zderzenia kulturowego dostrzegalna była także asymilacja kulturowa, czyli przyswajanie przez przybyszów kultury zastanej na nowym terenie. Pewien wpływ na tempo nasilenia tych procesów miały okoliczności polityczne. Pod koniec lat czterdziestych nie sprzyjały one stabilizacji, lecz podtrzymywały poczucie tymczasowości. Wręcz doskonałą ilustrację przeobrażeń zachodzących na dolnośląskiej wsi w pierwszym ćwierćwieczu powojennym stanowi film Sami swoi autorstwa Sylwestra Chęcińskiego i Andrzeja Mularczyka.
Budowanie więzi
Bez wątpienia kluczową rolę w procesie oswajania nowej rzeczywistości odgrywały podstawowe struktury społeczne z rodziną na czele. Po traumatycznych przejściach wojennych najłatwiej można było odnaleźć się w rodzinie (w węższym i szerszym znaczeniu tego słowa) oraz dzięki niej zbudować poczucie bezpieczeństwa. Niemal powszechnie osadnicy poszukiwali bliskich i dalszych krewnych, a następnie rozglądali się za możliwością zamieszkania w bliskiej odległości. Potrzebę bezpieczeństwa zapewniało również sąsiedztwo znajomych z poprzedniego miejsca zamieszkania. Często osiedlano się więc w grupach pochodzących z tych samych stron, a nawet tej samej miejscowości.
Na Dolnym Śląsku znanych jest wiele przypadków osiedleń w jednej miejscowości osadników jadących tym samym transportem wraz księdzem, wiozących cenne dla danej wspólnoty precjoza lub przedmioty kultu, sprzęty liturgiczne ze zlikwidowanego kościoła. Generalnie proces organizowania życia kościelnego sprzyjał budowaniu nowej wspólnoty, a obecność kapłana w danej miejscowości była ważnym czynnikiem mającym wpływ na podjęcie decyzji o osiedleniu się. Istotną rolę w procesie budowania więzi pomiędzy przybyłymi z różnych stron spełniały świątynie katolickie.
Były one głównym miejscem, w którym rozpoczynał się proces integrowania i budowania poczucie jedności nowo powstającej społeczności. Udział w nabożeństwie miał nie tylko wyraz religijny, ale był również okazją do spotkania się z dawnymi sąsiadami i poznania nowych.

Szczególną rolę spełniała ambona, z której nie tylko głoszone było Słowo Boże, lecz także przekazywano informacje ważne dla mieszkańców, a nawet poszukiwano zaginionych bliskich.
Kolejną instytucją skracającą dystans pomiędzy nowo osiedlonymi i sprzyjającą aklimatyzacji w nowym miejscu zamieszkania była szkoła. Jej uruchomienie było jednym z pierwszych zadań podejmowanych w nowym miejscu zamieszkania. Chodziło o jak najszybsze rozpoczęcie regularnej nauki szkolnej przez dzieci i młodzież, pozbawione tej możliwości w czasach wojny. Lekcje w szkole oraz wspólne zabawy po ich zakończeniu sprzyjały nawiązaniu nici przyjaźni wśród młodego pokolenia i zazwyczaj pozytywnie oddziaływały na wzajemne relacje pomiędzy ich rodzinami.
Decyzje polityczne
Procesowi zakorzeniania w dolnośląską ziemię miały służyć także działania władz partyjno-państwowych. Ponieważ obszar ten przez kilka wieków w czasach średniowiecza znajdował się w granicach państwa polskiego i stanowił istotną wartość dla monarchów oraz książąt z dynastii piastowskiej, przypomnienie i podkreślanie tego etapu w dziejach Polski było podnoszone w narracji oficjalnej propagandy. Doskonale ilustrują to wspomnienia Ludmiły Bauer, gdzie czytamy: „Gdy latem 1945 roku transport pierwszych repatriantów z Nadwórnej (miasta w województwie stanisławowskim) dotarł do Legnicy, okazało się, że w tym mieście mamy się osiedlić. Z lektury przedwojennego podręcznika historii Polski wiedziałam o bitwie pod Lignicą stoczonej w 1241 roku przez rycerstwo polskie pod wodzą Henryka Pobożnego z wojskami Dżyngis-Chana. Dzięki tej wiedzy nie miałam wątpliwości, że istotnie zamieszkamy na «prastarych ziemiach piastowskich », jak głosiły to «czynniki oficjalne»” (L. Bauer, Moje wspomnienia z Legnicy, s. 95).
Ważna była również kwestia polskiego nazewnictwa miejscowości i innych nazw geograficznych. W pierwszych miesiącach powojennych następowało spolszczanie niemieckich nazw miejscowości przez osadników (np. niemieckie „Lignitz” otrzymało nazwę „Lignica”, a niemiecki „Haynau” otrzymał nazwę „Chojnów”). Od 1946 roku ponownym nazwaniem miejscowości i obiektów fizjograficznych na Ziemiach Zachodnich i Północnych zajęła się Komisja Ustalania Nazw Miejscowości przy Ministerstwie Administracji Publicznej. Jej zadaniem było przywrócenie nazwy pierwotnej, ale w praktyce często nadawała ona polskie nazwy, niemające nic wspólnego z poprzednią.
Tak było np. w przypadku miasta o niemieckiej nazwie „Reichenbach”, które osadnicy określili mianem „Rychbach”, natomiast wspomniana Komisja nadała mu nazwę „Dzierżoniów”, na cześć Jana Dzierżona. W 1946 roku skorygowano również nazwę „Lignica” na obowiązującą do dnia dzisiejszego – „Legnica”.
Wśród odgórnie zadekretowanych działań, które w zamyśle miały przyśpieszyć procesy adaptacyjne osadników na Dolnym Śląsku, było także publikowanie utworów poetyckich i epickich wskazujących na historyczne prawo Polaków do tych ziem.
Proces adaptacji polskich osadników na Dolnym Śląsku po II wojnie światowej był zjawiskiem złożonym i rozłożonym w czasie. Bez wątpienia przebiegał on na różnych płaszczyznach. Zdecydowanie szybciej w nowym środowisku kulturowym odnajdywało się młode pokolenie, pewne problemy z tym mieli przedstawiciele pokolenia starszego. Z pewnością można powiedzieć tylko tyle, iż był to proces mocno zindywidualizowany.