PIOTR SUTOWICZ

Wrocław

Wirusem w Kościół

Kiedy piszę ten tekst, nie wiem, jak rozwinie się sprawa zagrożenia wirusem COVID-19. Na razie dookoła mnie narasta panika. Być może sprawa przygasa, a może realne zagrożenie wzrosło i majowa rzeczywistość pogodowa niczego nie zatrzymała. Nie będę rozwijał bezsensownej futurologii, bo nie na ten temat chcę zabrać głos.

Wirus przenosi się z człowieka na człowieka, stąd wynikają środki ostrożności, wiadomo. Dotyka to także naszej obecności na nabożeństwach i mszach św. Jako katolik odczuwam to boleśnie, nie wiem, co zrobiłbym na miejscu biskupów poddanych presji politycznej i medialnej, z której jasno wynika, że trzeba kościoły zamknąć. Nie wiem, co w tej sytuacji jest słuszne, a co słuszniejsze. Na pewno nikt nie ma władzy dyspensować mnie od modlitwy. Drugą stroną medalu, jaka pojawiała się w tej dyskusji, stał się hejt wobec katolików i ogólnie Kościoła, jaskrawo występujący w mediach społecznościowych, choć widoczny także w tych głównego nurtu, poparty autorytetem lewicowych polityków i niby bezstronnych dziennikarzy. Co smutne, do pomocy włączyli się też niektórzy moi współwyznawcy, którzy zabierali głos, pouczając episkopat, biskupa ordynariusza, proboszczów. Być może nieco z tej niechęci wynikało z narastającego napięcia społecznego, jednak znakomita część owego hejtu brała się z tego, że ludzie niewierzący chcieli dać upust niewierze właśnie.

Niestety sytuacja przypominała nieco czasy starożytne, kiedy chrześcijan oskarżano o to i owo bez jakichkolwiek podstaw. Znamy to choćby z literatury z jej opisami ofiary chrześcijan złożonej przez nich za rzekome spalenie Rzymu. Teraz też mamy być winni. Różni dyskutanci chętnie sięgali po opowieści o tym czy owym kapłanie, który gdzieś tam odprawił mszę św. z udziałem większej niż dopuszczalna liczby wiernych, czy też służył posługą sakramentalną w sytuacjach, kiedy zgodnie z przepisami nie powinien tego robić. Dlaczego tak się działo? Odpowiedź jest niestety prosta – świat przestał wierzyć w Boga i życie pozagrobowe. Strach przed epidemią i śmiercią doczesną przysłonił mu w związku z tym rozum. Część społeczeństw, deklarujących dotąd liberalizm i wolę szanowania przekonań innych, nagle ukazała inne oblicze. Strach nie odsłonił w tym wypadku potrzeby nawrócenia, jak to bywało dawniej, lecz irracjonalną potrzebę zniszczenia praktyk religijnych. Bez względu na to, czym skończy się obecne zagrożenie, za chwilę przyjdzie następne – chorobę zastąpi susza lub powódź, może się wydarzyć globalna katastrofa ekologiczna. Obawiam się, że odporny na wiarę w Boga świat będzie obwiniał chrześcijan, a obojętność wobec Niego zamieni się w czynną nienawiść. Powinniśmy przeciwdziałać rozprzestrzenianiu tego wirusa, przede wszystkim wierzyć, poza tym modlić się o jego oddalenie i być czynnymi społecznie. W każdym razie nie można bezczynnie czekać na czas, kiedy ktoś podpali Rzym po raz kolejny.