W STRONĘ PEŁNI ŻYCIA

O radzeniu sobie z niezdrowym perfekcjonizmem

Droga do przezwyciężenia niezdrowego perfekcjonizmu jest trudną pracą,
ale wykonalną. Najważniejsze jest zauważenie i zgodzenie się z faktem, że uleganie
niezdrowemu perfekcjonizmowi przynosi człowiekowi szkody i utrudnia mu cieszenie
się życiem i darem swojego istnienia oraz zdrowymi relacjami z Bogiem i z innymi.

KS. JANUSZ MICHALEWSKI

Świdnica

W sytuacjach nadzwyczajnych umiejętność pogodzenia się z brakiem
perfekcji jest bezcenna

ONGERDESIGN/PIXABAY.COM

Na terenie psychologii istnieją dwa pojęcia, którymi określa się nasz stosunek do obecnych w nas cech, postaw, zjawisk czy też okazywanych zachowań.
Egosyntoniczność i egodystoniczność
Z jednej strony mówi się o tym, że coś w nas jest egosyntoniczne. W ten sposób opisuje się naszą postawę akceptacji, a nawet aprobaty pewnych cech i postaw w nas obecnych, uważając, że określają one naszą tożsamość i z tego względu nie wymagają zmiany.
Z drugiej strony coś w nas może być egodystoniczne. Określenie to wskazuje, że są w nas jakieś cechy i postawy, których nie akceptujemy i które chcielibyśmy zmienić, czy nawet odrzucić.
Są one zatem dla nas nieakceptowalne i niepożądane. W kontekście rozważań o niezdrowym perfekcjonizmie mówimy, że może on przybrać postać egosyntoniczną lub egodystoniczną.
Perfekcjonizm egosyntoniczny to taki, który jest aprobowany i akceptowany przez daną osobę. Traktuje ona go jako element własnej tożsamości, niewymagający żadnych zmian. Uważa, że bez niego nie można dobrze funkcjonować i że jest on konieczny do skutecznego radzenia sobie w życiu.
Człowiek, który tak traktuje swój perfekcjonizm, nie widzi potrzeby jego zmiany. Na wszelkie uwagi i prośby ze strony innych, mówiące mu o potrzebie dokonania pewnych zmian w sobie, reaguje postawą lekceważenia lub usprawiedliwiania swojego postępowania, a czasami nawet złością i gniewem. Natomiast perfekcjonizm egodystoniczny to taki, który nie jest akceptowany przez daną osobę. Widzi ona jego złe skutki w swoim życiu zarówno w wymiarze osobowościowym, społecznym, jak i religijnym. Z tego względu czuje się zmotywowana do przezwyciężenia go lub przynajmniej istotnego ograniczenia jego wpływu na jej funkcjonowanie.
Na podstawie dokonanego podziału nietrudno wyciągnąć wniosek, że jakakolwiek zmiana jest możliwa tylko wtedy, kiedy osoba dotknięta niezdrowym perfekcjonizmem widzi jego niekorzystny wpływ na swoje funkcjonowanie.
Trudno bowiem zmienić coś w człowieku, kiedy jakąś jego cechę akceptuje on i uznaje za niewymagającą zmiany.
Przyczyny oporu przed zmianą
Choć osoba z niezdrowym perfekcjonizmem może uważać go za egodystoniczny, to jednak może odczuwać opór przed jego zmianą. Jak zauważa Malwina Huńczak w książce Siła niedoskonałości. Dlaczego perfekcyjnie nie zawsze oznacza najlepiej, taka osoba czuje opór przed pozbyciem się perfekcjonizmu, bo utożsamia z nim swoje ambicje, cele i sukcesy. Obawia się, że wraz ze zmianą stanie się kimś mało ambitnym i leniwym. Jak pisze wspomniana autorka, warto więc sobie uświadomić, że zmiana dotyczy głównie pozbywania się obezwładniającego strachu przed porażką, który tak mocno przeżywa osoba perfekcjonistyczna.
Monica Basco, autorka książki Nigdy nie jestem dość dobry. Zerwij pęta perfekcjonizmu, wskazuje, że osobom z niezdrowym perfekcjonizmem trudno nieraz pozbyć się go, ponieważ doświadczają prawdy, że skuteczne wprowadzanie zmian w życiu wymaga czasu. Jeśli perfekcjoniści wymagają od siebie sukcesów i to zwłaszcza szybko osiąganych, to świadomość pojawiania się powolnych zmian będzie rodzić w nich frustrację. Tym samym szybko może pojawiać się w nich zniechęcenie do dalszej wytrwałej pracy nad sobą.
M. Huńczak zauważa ponadto, że wielu perfekcjonistów próbuje się bronić przed zmianami, angażując się w projekty samodoskonalenia. Chcą więc leczyć się z perfekcjonizmu poprzez osiąganie jeszcze większego perfekcjonizmu. Osoby tak próbujące przezwyciężyć swój niezdrowy perfekcjonizm dopiero z czasem odkrywają, że zamiast pozytywnych skutków, doświadczają jeszcze większej frustracji i zniechęcenia.
Bądź wytrwały, nie doskonały
Sara Young, autorka wielu poczytnych książek poświęconych przeżywaniu ufnej więzi z Jezusem, pisze, że Bóg od nas nie wymaga doskonałości, ale wytrwałości. Jest to ważne zwłaszcza w kontekście bycia cierpliwym w oczekiwaniu na pojawienie się zmian w swoim zachowaniu.
Jak zauważa M. Huńczak, perfekcjonista, kiedy pragnie dokonywać w sobie jakichkolwiek zmian, powinien przepracować swoje oczekiwanie co do czasu ich pojawienia się.

Dlatego ważne jest, by nauczył się odróżniać wysiłek od rezultatów, by zrozumiał, że efekt końcowy nie zawsze będzie odzwierciedlał podjęte starania i że w jego życiu mogą pojawić się czynniki, na które nie ma on wpływu i które są poza jego ludzką kontrolą.
Warto także, jak wskazuje polska autorka, by osoba z niezdrowym perfekcjonizmem uświadomiła sobie, że oczekiwanie, iż dążenie do celu zawsze będzie prostą i najkrótszą drogą z punktu A do punktu B, jest mało realistyczne.
Ważne jest więc, by uczyła się ona zmierzania w kierunku celów stopniowo, stosując zasadę małych kroków, a zatem dzielenia większych zadań i obowiązków na etapy. Trzeba zatem, by perfekcjonista uczył się sztuki wyznaczania sobie realnych celów, możliwych do osiągnięcia w określonym czasie, a kolejne stawiał dopiero po osiągnięciu poprzednich.
M. Huńczak zachęca przy tym perfekcjonistów, by nie odwlekali wykonania pracy ze strachu przed tym, że nie będzie ona wykonana idealnie.
W tym kontekście warto pamiętać, że większość zadań można zrealizować po prostu „wystarczająco dobrze”. Stąd warto nauczyć się zaczynania od małego kroku, używając zasobów, które ma się dostępne w danej chwili.
Dawać sobie prawo do błędów i pomyłek
Trzeba nauczyć się ponadto dawać sobie prawo do tego, aby czasem zbłądzić lub zrobić krok w tył. Warto pamiętać, że każdy popełnia błędy i pomyłki. Trzeba więc nauczyć się zmieniać swoje podejście do niepowodzeń poprzez zaakceptowanie faktu, że są one naturalną częścią życia i ludzkiej natury. Jak pisze polska autorka, brak akceptacji tej prawdy sprawia, że w przypadku potknięć perfekcjonista staje się nieszczęśliwy i sfrustrowany. Ważne jest zatem przyjęcie postawy zgody wobec faktu, że wszyscy popełniają błędy, ale jednocześnie ukształtowanie w sobie przekonania, że dzięki nim można się wiele nauczyć. „Czasami wygrywasz, a czasem… uczysz się”, pisze John Maxwell w książce o takim tytule. O tej prawdzie wiedzą zwycięzcy, jak pisze M. Huńczak, którzy popełniają często więcej błędów niż przegrani, ale ciągle szukają nowych możliwości dojścia do osiągnięcia wyznaczonego sobie celu.
Zamiast rozpaczać w obliczu porażki, perfekcjonista powinien nauczyć się znajdować pozytywne strony każdego niedociągnięcia.
Obniżyć standardy
Jak zauważa polska autorka, perfekcjonista trwa w oczekiwaniu na „prawdziwe życie”, które według niego ma się zacząć po osiągnięciu kolejnego celu albo wówczas, gdy otoczenie zacznie spełniać jego wygórowane wymagania.
Przez taką postawę buduje w sobie fałszywe wyobrażenia o sobie i świecie, dążąc do wyimaginowanej doskonałości. Jednak prawda jest taka, że każdego dnia konfrontuje się on z niedoskonałościami swoimi i innych.
Są one bowiem naturalnym elementem życia. Perfekcjonista często nie potrafi tego zaakceptować. Chciałby mieć kontrolę nad wszystkimi aspektami rzeczywistości i łudzi się, że wady da się całkowicie wyeliminować, a wtedy stanie się osobą wartościową.
Ważne jest więc w tym kontekście kształtowanie w sobie postawy obniżania stawianych sobie i innym standardów oraz wymagań. Nie każde zadanie bowiem musi zostać wykonane na sto procent. Warto spróbować zrobić je na osiemdziesiąt procent swoich możliwości i zobaczyć, co się wówczas stanie. Najczęściej nie dzieje się nic, czego spodziewał się perfekcjonista.
Takie doświadczenie pomoże mu zrozumieć, że to, co dla perfekcjonisty jest znaczącymi niedoskonałościami, dla innej osoby często jest drobiazgami o niewielkim znaczeniu.
Psalm 131 jako Boże lekarstwo
Z duchowego punktu widzenia najlepszym lekarstwem dla serca i umysłu perfekcjonisty jest uczenie się postawy zaufania i powierzania się Bogu. Może więc warto, by jak najczęściej modlił się on Psalmem 131, odnosząc go do swojej sytuacji, choćby w ten sposób: „Ojcze, moje serce się nie wynosi, ani oczy moje nie patrzą na innych z góry, ani nie gonię także za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły. Przeciwnie, wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy, bo poczułem się przed Tobą jak niemowlę u swej matki. Tak Ojcze, jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza, bo złożyłem w Tobie nadzieję odtąd i aż na wieki!”.