Izolacjo nasza oswojona

Wtargnęłaś w nasze życie ze środy na czwartek. Byłaś niepokojem,
szybszym biciem serca i wstrzymanym oddechem. Pilnowana przez auta policyjne,
codziennie krążące pod naszymi oknami i proszące o pozostanie w domach,
brzmiałaś śmiertelnie poważnie. Dosłownie. Na szczęście do czasu.

EWELINA GŁADYSZ

Trzebnica

Modlitwa papieża Franciszka na pustym dziedzińcu Bazyliki św. Piotra
o powstrzymanie pandemii koronowirusa. Watykan, 27 marca 2020 r.

FOTOREPRODUKCJA Z EKRANU MONITORA HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

Odkrycie pierwszego tygodnia było porażające. Izolacja nie ma powszechnej definicji!
Jej Wysokość Izolacja
Ze środy na czwartek część rodzin zyskała dostęp do ogrodu, który do tej pory jej członkowie widywali tylko weekendami, część mogła się w końcu spokojnie wyspać i zjeść obiad przy wspólnym stole. Były też rodziny uwięzione na 8 i 13 piętrze, bez ogrodu i balkonu, na metrach ograniczonych do liczby 40 i 50. Były takie, w których dzieci nagle zaczęły się jąkać, a rodzice lękać. I ci drudzy, nie wiedząc, co z tym nagłym i nieznanym zrobić, robili rzeczy różne. Zdarzało się, że miały one wymiar tragiczny. Analiza zachowań i odczuć rodziny polskiej w trakcie izolacji będzie zapewne kiedyś przedmiotem badań naukowych, dziś jest moment tylko na obrazki, fragmenty i historie przydrożne życia w izolacji tej jednej – Pewnej Rodziny.
Pewna Rodzina po środzie, czyli z czwartku na piątek, otrzymała wiadomość, że należy: iść do spowiedzi, nie panikować, wypłacić gotówkę z bankomatu, kupić paliwo, lekarstwa, mięso i nasiona. Informacja przyszła wraz z dziesiątkami kolejnych. O różnych ważnych sprawach: a to, że koronawirus, oprócz swojej podstawowej wirusowej funkcji, jest karą za grzechy i zamyka bramy niebios; a to, że należy teraz, jak nigdy wcześniej, iść do kościoła; a to, że nie należy iść, bo właśnie jest jak nigdy wcześniej; a to, że należy czytać i wiedzieć; a to, że koniecznie należy wyłączyć internet we wszystkich posiadanych urządzeniach.
O tym, że cały ten ocean wiadomości wszelakich, który wkradał się w życie Pewnej Rodziny, powodując kolejne niepokoje i podnosząc ją na duchu, stanie się zasadą jej funkcjonowania, które można określić roboczo: życiem na huśtawce, Pewna Rodzina miała się przekonać już wkrótce.
Wyizolowani i szukający
W izolacji zbliżały się Święta Wielkanocne. Pewna Rodzina, zgromadzona przed telewizorem w dużym pokoju, robiła, co mogła, by przeżyć ten czas w bliskości z Bogiem, dbając również o zachowanie tradycji. Szczególnie że ze strony najmłodszych członków Pewnej Rodziny pojawiały się nieustannie pytania: Czy będzie jak zawsze? Koszyczek będzie? Palma? Baranek z cukru? Mamo, a baba wielkanocna będzie? I najważniejsze: czy będzie śmigus-dyngus i czy będą moje urodziny? Tak się bowiem złożyło, że jedno z dzieci w Pewnej Rodzinie obchodziło w czasie Świąt Wielkanocnych swoje kolejne, jednocyfrowe święto.
Było wszystko. Jezus Zmartwychwstały. Na szczęście nie przed telewizorem, lecz w sercach. Bóg przyjęty w Komunii Świętej Duchowej. Tęsknota za kościołem, tym trzy ulice od domu, za parafialną wspólnotą. Było wzruszenie, które słowa więziło w gardle.
Były palmy zrobione z przydrożnych gałązek i bibuły, którymi najmłodsi wymachiwali przed ekranem. Był koszyczek pełen pisanek malowanych łuskami cebuli. Baby wielkanocne też były, nawet dwie. Obie zakalec. I były urodziny. Z dziadkami, wujkiem, ciocią i kuzynami na Skypie, z balonami nad stołem, tortem zrobionym z sześciu galaretek, bez wymarzonego akwarium, za to z hulajnogą, którą na razie można jeździć tylko między kuchnią a sypialnią.
Edukacja wyizolowana
Czas izolacji to dla Pewnej Rodziny czas wielu nowych wyzwań. Z pewnością jednym z nich była edukacja zdalna, która na zawsze wyleczyła Pewną Rodzinę z pomysłów na edukację domową. Miała jednak mnóstwo swoich pięknych chwil. Na przykład wtedy, gdy okazało się, że brak tuszu i papieru to nie najgorszy problem, bo są tacy, którzy nie mają drukarki.
O, albo wtedy, gdy w pierwszym tygodniu izolacji na adres mejlowy rodzica przyszedł plik z przedszkola zawierający 170 stron zadań dla pięciolatka.
Piękne chwile to widok ośmiolatka, który w domu nie jest kompletnie zainteresowany tym, jak napisać prawidłowo dwuznak „sz”, wie natomiast, jak zainstalować aplikację zoom i jak z niej korzystać. Warto pamiętać, że ta wiedza to proces nieodwracalny.

Piękne chwile, gdy już w Pewnej Rodzinie wszyscy się naplastelinowali, nakredkowali, nafarbowali, nacięli nożyczkami, naliczyli i napisali, były wówczas, gdy śpiewał w wirtualnym przedszkolu Piotr Rubik na Instagramie, naśladując m.in. krowę lub konia.
Na zawsze w serduchach pozostaną lekcje plastyki, na które trzeba było jechać na rowerze, wieźć na bagażniku plecak z farbkami i potem, po znalezieniu w szuwarach obiektu do sportretowania, zrobić wszystko, by żaba była żabą. W pamięci Pewnej Rodziny zostaną lekcje WF-u w lesie, który za kolejnym razem zyskał miano „naszego lasu”. Tam można było rzucać kijem na odległość, biec po ścieżce, która wydawało się, że nie ma końca, oddychać głęboko, dotknąć biedronki i żuka. Dorośli pili kawę z filiżanki, siedząc na pniu drzewa i zastanawiając się, czy na pewno wiedzą, jak wygląda olcha?
Wspaniałe były lekcje sztuki, które odbyły się w muzeach w Paryżu, w Londynie i we Florencji. Te momenty, gdy najmłodsi członkowie rodziny dokonali odkrycia epokowego: sztuka pełna jest golasów. Niezapomniane pozostaną lekcje literatury. Kody darmowych dostępów do bibliotek świata rozpoczęły czas słuchania w Pewnej Rodzinie przygód o Detektywie Pozytywce, Kaziku, który przemierzył na rowerze Afrykę, Niedźwiedziu Wojtku walczącym na wojnie, Ronji – córce zbójnika itd. Internet umożliwił najmłodszym dwa loty w kosmos, z popcornem i na kanapie. Mogli zasiadać na wirtualnej widowni i oglądać spektakle grane przez wrocławskie i krakowskie teatry dla dzieci. Przede wszystkim jednak byli zaopiekowani przez swoje osobiste panie szkolne i przedszkolne, które pisały do nich listy, pozdrawiały, ściskały, nagrywały zadania, chwaliły, dodawały skrzydeł i jak zawsze pokazywały, że najważniejszy w polskiej szkole jest nie system, metoda, ale człowiek.
O brakach w izolacji
Pewna Rodzina doświadczyła, że epidemia w jakiś cudowny sposób wiąże się z brakiem drożdży w sklepach, ze zwiększonym zapotrzebowaniem w ich domu na czekoladę z okienkiem i z orzechami, że lęk i niepokój ożywa wieczorami, że dzieci mogą bawić się w koronawirusa i wymachując mieczem, krzyczeć jedno do drugiego: zgiń! Okazało się również, że po miesiącu siedzenia w domu te same dzieci mówią z poważną miną, że słyszały, iż w Polsce jest jeden przypadek osoby chorej… Wtedy, z ulgą, rodzice w Pewnej Rodzinie myśleli: tak, nieoglądanie wiadomości to dobra decyzja. Wśród braków należy wymienić swego czasu mocno poszukiwany przepis na chleb smaczny i prosty, który w końcu udostępnił przyjaciel Pewnej Rodziny – tato jedenaściorga dzieci.
Kilka braków i kilka nieobecności, które przeżyła Pewna Rodzina z sercami pełnymi wzruszeń. Pierwszy. Ojciec św., sam, samiuteńki, na placu św. Piotra w strugach deszczu błagający o ustanie epidemii. Dwa: kościół lokalny, ten trzy ulice od domu, widziany teraz tylko na ekranie telewizora, również nagle pełen pustych naw i ławek. Dzieci wymachujące przed telewizorem palmami, widok babci i dziadka przy śniadaniu wielkanocnym pozdrawiających z ekranu telefonów to trzy i cztery. Namiot rozbity w kuchni i dwóch małych chłopców biegających w kąpielówkach, którzy bawią się w wakacje, to pięć. Ludzie uczący Pewną Rodzinę uważności, wrażliwości na drugiego i tego, że tam, gdzie nam się wydaje, że pomoc nie jest potrzebna, tam też trzeba pytać, to sześć.
Izolacyjny epilog
Pewnego dnia dwóch małych chłopców z Pewnej Rodziny odbyło taki mniej więcej dialog: Młodszy: A jak dzisiaj się obudzę, to będzie jutro?
Starszy: Nie! Jak się jutro obudzimy, to będzie dzisiaj!
To obrazuje problemy z definiowaniem czasu w izolacji. Cytat poniżej jest tym, który pomagał przetrwać, a właściwie podnieść się do następnego dnia z sercem pełnym nadziei. Zasłyszany na początku izolacji na jednym z kazań w wirtualnym świecie jest fragmentem piosenki zespołu LUXTORPEDA:

„Jeśli umrę
Zanim umrę
To nie umrę
Kiedy umrę”.