Walka z epidemią to praca zespołowa

O obostrzeniach związanych ze stanem epidemii,
zdrowiu Polaków
oraz wyzwaniach stojących
przed instytucjami społecznymi z drem
Pawłem Wróblewskim, dyrektorem Powiatowej
Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej
we Wrocławiu, rozmawia

WOJCIECH IWANOWSKI

„Nowe Życie”

Dr Paweł Wróblewski, ozdrowieniec oddający surowicę,
którą kliniki wykorzystują do prób eksperymentalnego leczenia
ciężko chorych na COVID-19.
Z takiej jednorazowej dawki można pomóc
trzem ciężko chorym osobom

ARCHIWUM PRYWATNE PAWŁA WRÓBLEWSKIEGO

Wojciech Iwanowski: Od 20 marca jesteśmy w stanie epidemii, wcześniej zagrożenia epidemicznego. Jakie były pierwsze decyzje dyrektora sanepidu jednego z największych miast w Polsce?
Paweł Wróblewski: Dla mnie epidemia rozpoczęła się już z piątku na sobotę 6/7 marca 2020 r. W piątkowe popołudnie otrzymaliśmy informację, że u jednego z pasażerów samolotu, który przyleciał w środę z East Midlands w Anglii zdiagnozowano koronawirusa.
Sam pacjent trafił do szpitala przy ul. Koszarowej. Natychmiast przystąpiliśmy do pozyskiwania danych o pasażerach tego lotu, bo przecież od lądowania minęło już trochę czasu.
Okazało się to niezwykle trudne ze względu na skomplikowaną sytuację prawną w związku z bardzo restrykcyjnymi przepisami i procedurami związanymi z RODO. Port lotniczy był w posiadaniu jedynie listy pasażerów, a przewoźnik poinformował nas pierwotnie, że po naszym wniosku jest szansa na przekazanie danych wrażliwych za… tydzień. Na szczęście, jak w wielu sytuacjach kryzysowych, w których miałem okazję uczestniczyć w przeszłości, sprawdzili się ludzie: procedury musiały dać się nagiąć do wyjątkowych okoliczności i dzięki dobrej woli oraz osobistym kontaktom z zarządem naszego portu lotniczego i straży granicznej do północy udało się skompletować listę z danymi kontaktowymi pasażerów oraz numerami miejsc, na których siedzieli, dzięki czemu można było umiejscowić ich na planie konkretnego modelu samolotu, co było niezwykle istotne z punktu widzenia epidemiologicznego. Niestety okazało się, że pasażerami tego lotu byli głównie Polacy mieszkający na stałe w Anglii i obcokrajowcy, z których większość zdążyła rozjechać się nie tylko po Polsce, ale i świecie. Praktycznie do niedzieli trwało informowanie pasażerów wszelkimi możliwymi sposobami o zaistniałej sytuacji i konieczności zgłoszenia się do lokalnych służb sanitarnych.
A w niedzielę rano przeżyliśmy pierwszy kryzys organizacyjny związany z epidemią: z racji tego, że w mediach podano informację jedynie o samym zdarzeniu, nie ujawniając numeru i godziny lotu, wszystkie telefony sanepidu zostały wręcz zablokowane przez setki dzwoniących, którzy powrócili w tym dniu drogą powietrzną z Anglii, niezależnie od numeru i godziny lotu…

Jak wrocławianie zachowują się w czasie epidemii?
Sądząc po ilości policyjnych notatek informujących o naruszaniu zasad postępowania przeciwepidemicznego i liczbie nałożonych kar przez sanepid, jesteśmy społecznością dość zdyscyplinowaną, choć oczywiście wraz z upływem czasu zastosowane restrykcje stają się coraz bardziej uciążliwe. Do tego dość nieodpowiedzialna polityka medialna wielu publikatorów, polegająca na podsycaniu atmosfery strachu i szukaniu sensacji w pierwszych tygodniach epidemii, a obecnie ustępująca miejsca podawaniu w wątpliwość decyzji i działań podejmowanych przez władze, nie sprzyja utrzymaniu dyscypliny przeciwepidemicznej.
Do sytuacji, w której się znaleźliśmy, nie należy podchodzić ani ze strachem, ani z lekceważeniem.
Mamy do czynienia z nowym wirusem, jeszcze nie do końca poznanym, choć wszystko wskazuje na to, że nie aż tak groźnym, jak się obawiano.
Miasto, żywy organizm, musi jednak mimo ograniczeń funkcjonować. Co jest największym wyzwaniem związanym z epidemią koronawirusa?
Niewątpliwie wyzwaniem było takie przeorganizowanie życia miasta, aby jego podstawowe funkcje związane z codzienną egzystencją jego mieszkańców nie zostały sparaliżowane stanem epidemii, a osoby najbardziej dotknięte restrykcjami – izolowane i kwarantannowane z powodu bezpośredniego narażenia na zakażenie – nie zostały pozostawione same sobie.
Wrocław zdał egzamin. Piszę to na podstawie własnych doświadczeń, bo niestety w trakcie wykonywania pracy uległem zakażeniu i wraz z żoną spędziłem w izolacji ponad trzy tygodnie.
Służby socjalne natychmiast nawiązały z nami kontakt, policja codziennie przy okazji kontroli oferowała swoją pomoc, a naszego psa wyprowadzali wolontariusze. Główną strategią walki z SARS CoV2 jest „przechorowanie” choroby przez większą część populacji w warunkach kontrolowanej epidemii.
To kontrolowanie polega właśnie na umiejętnym rozluźnianiu i w razie potrzeby zaostrzaniu restrykcji przeciwepidemicznych, aby nie dopuścić do kumulacji ciężkich zachorowań w krótkim czasie, co mogłoby doprowadzić do paraliżu systemu ochrony zdrowia.
Wchodzimy właśnie w pierwszy okres „luzowania” zastosowanych środków zaradczych: ważne, abyśmy nie posunęli się w tym procesie za daleko i nie uśpili naszej czujności. Trudno powiedzieć, jak w tej sytuacji będzie się rozprzestrzeniał wirus. Stosujmy się do zaleceń i zachowajmy ostrożność.

Kontrola temperatury ciała pasażerów samochodów
przekraczających granice Polski

ROMAN KOSZOWSKI/FOTO GOŚĆ

Jak przedstawia się współpraca sanepidu z innymi strukturami społecznymi: Kościołem, organizacjami pozarządowymi?
Walka z epidemią to praca zespołowa. Jak w przypadku wojny, konieczne jest bezwzględne podporządkowanie się rozkazom dowództwa wspieranego przez sztab generalny, których rolę w tym przypadku odgrywa rząd i inspekcja sanitarna. Wojsko, wszystkie inne organizacje grupujące ludzi i sami obywatele muszą wypełniać swoje przydzielone zadania. I tak się we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku dzieje.
Kościoły dostosowały swoją działalność do specyfiki epidemii. Wszystkie organizacje społeczne i wolontariusze działają cały czas: osobom w potrzebie organizowane są zakupy, pomoc przy dzieciach czy w opiece nad osobami niedołężnymi. Produkowane są maseczki ochronne, przyłbice, firmy sponsorują zakupy sprzętu dla placówek ochrony zdrowia. Oby ta atmosfera utrzymała się do końca epidemii.
Co z obostrzeń stanu epidemii zostanie z nami „na stałe”?
Obawiam się, że do konieczności zachowania tzw. dystansu społecznego będziemy musieli przyzwyczaić się na dłużej, bo trudno powiedzieć, jak długo wirus będzie krążył wśród nas. Istnieje kilka możliwości zakończenia epidemii: wynalezienie leku, szczepionki, uzyskanie tzw. odporności populacyjnej lub wypalenie się ognisk zakażeń.
W ostatnich dwóch przypadkach istotnym elementem jest czynnik czasu: jeśli nie wynajdziemy skutecznego leku lub szczepionki, epidemia może się tlić nawet latami…

Z pewnością korzystnym elementem wyniesionym z tych doświadczeń byłoby utrwalenie nawyków higienicznych: częste mycie rąk, unikanie dotykania nimi okolic ust i nosa to niezależnie od czynnika najskuteczniejszy sposób na uniknięcie infekcji czy zakażeń i zachowanie zdrowia. Być może utrwali się zwyczaj dbania o bezpieczeństwo innych poprzez noszenie maseczek w miejscach publicznych przez osoby podziębione. Choć zawsze w takiej sytuacji najlepiej skorzystać z pomocy lekarskiej i zwolnienia.
Czego czas epidemii nauczy Polaków, jeśli chodzi o troskę o ich zdrowie?
Każda sytuacja kryzysowa, przerywająca brutalnie naszą codzienną gonitwę za sprawami doczesnymi, przywraca nam w pewnym sensie zagubioną często hierarchię wartości.
Obecne zagrożenie przypomniało nam dobitnie, że nie pogoń za pieniędzmi, sukcesami czy przyjemnościami jest najważniejsza, lecz nasze życie i zdrowie, i warto sobie uświadomić, że nie są to dary dane nam na zawsze i bezwarunkowo.
Dbajmy więc o nie, dobrze się odżywiając, prowadząc higieniczny tryb życia, pamiętajmy o profilaktyce, a w sytuacjach zagrożenia korzystajmy ze współczesnej wiedzy medycznej.
Tylko w taki sposób możemy zminimalizować zagrożenia, jakie niesie nam współczesny świat.