Jan Paweł II papież spraw ludzkich

O pokoleniu Jana Pawła II,
najważniejszym
przesłaniu Papieża Polaka
oraz aktualności
jego nauczania
z o. Maciejem Ziębą OP
rozmawia

WOJCIECH IWANOWSKI

„Nowe Życie”

Papież Jan Paweł II podczas ekumenicznej modlitwy w ramach
46. Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego.
Wrocław, 31 maja 1997 r.

ARCHIWUM GOŚCIA NIEDZIELNEGO

Wojciech Iwanowski: Jeden ze znanych polskich socjologów stwierdził niedawno, że nie widać czegoś takiego jak Pokolenie Jana Pawła II w twardych danych statystycznych. Zgadza się z tym Ojciec?
O. Maciej Zięba OP: Myślę, że istnieje pokolenie Jana Pawła II, choć jest to pokolenie rozmyte. Należą do niego zarówno ludzie, którzy w chwili wyboru Papieża Polaka byli już w sile wieku, jak i tacy, których dojrzewaniu towarzyszył Ojciec Święty i jego nauczanie. Innymi słowy, sądzę, że do tego pokolenia zalicza się każdy, kto ma w biografię wpisaną postać Jana Pawła II. Nie rozpatrywałbym więc tej kwestii jedynie w oparciu o statystykę czy metrykę. Nie trzeba być socjologiem, żeby dostrzec, że to pokolenie po prostu istnieje.
Lata 60. i 70. ubiegłego stulecia to okres wyraźnego spadku powołań i frekwencji w kościołach oraz przekonanie, że w ciągu kolejnego pokolenia kościoły całkowicie opustoszeją. Wtedy pojawił się Papież z Polski ze swoją dynamiczną wizją człowieka w Kościele. Odcisnął w ten sposób piętno na całym świecie. Do tego wszystkiego dochodzi długość samego pontyfikatu, który trwał niebagatelne 26 lat. W jakimś sensie istnienia pokolenia JP2 dowodzą Światowe Dni Młodzieży.
Ciekawy jest fakt, że kiedy Ojciec Święty podjął tę inicjatywę, wielu ludzi, także biskupów, ze świata Zachodu, nastawionego na konsumpcję, było temu przeciwnych, drwiło z tego pomysłu. Jakież było ich zdziwienie, gdy zobaczyli tysiące młodych Francuzów i Amerykanów w kolejkach do spowiedzi! To jest świadectwo wiary pokolenia Jana Pawła II. Miało to być pokolenie, które pogrzebie Kościół i wiarę. Stało się inaczej, także dzięki Janowi Pawłowi Wielkiemu.

Jak Jana Pawła II pamiętają ludzie, którzy właśnie dziś wkraczają w dorosłość, ci, którzy w swojej pamięci mają jedynie nieostry obraz słabego człowieka w podeszłym wieku?
Jakąś odpowiedzią na to pytanie jest sukces Światowych Dni Młodzieży, jakie odbyły się w 2016 r. w Krakowie. Tam byli młodzi, którzy już nie pamiętali charyzmatycznego Biskupa Rzymu, tylko schorowanego starca. Chciałbym podkreślić jedną rzecz: Kościół tych młodych ludzi jest tym samym Kościołem, który był w okresie mojej młodości, choć jest zupełnie inaczej. I to, że mimo tak wielkich zmian Kościół odzyskał witalność, jest zasługą właśnie Jana Pawła II i Ducha Świętego, który nim kierował.
Jan Paweł II zastał Kościół potrzaskany wewnętrznymi sporami i zdystansowany w stosunku do świata. W jaki sposób podjął próbę zaradzenia tej sytuacji?
Jan Paweł II był tym, który po prawie 400 latach polecił stworzenie katechizmu, będącego systematycznym i syntetycznym wykładem wiary katolickiej. Dzięki temu każdy katolik wie dzisiaj, w co wierzy, bez względu na to, czy jest Czechem, Argentyńczykiem, Francuzem czy też Polakiem.
Powstanie katechizmu należy odczytywać w szerszym kontekście pontyfikatu. Otóż Kościół był podzielony i niepewny samego siebie.
Mnożyły się „teologie sekularyzacji” czy „teologie śmierci Boga”, episkopaty poszczególnych krajów zdawały się zmierzać różnymi drogami, a „postępowi” katolicy i „tradycjonaliści” zajmowali się głównie zwalczaniem drugiej strony.

Pokolenie JPII, IX Spotkanie Młodych Lednica 2005

JÓZEF WOLNY/FOTO GOŚĆ

Jak wspominał Zbigniew Brzeziński: „Kościół katolicki był w stanie rozkładu, rozpływał się”. Ten Kościół potrzebował, żeby posklejać go na nowo. Temu służyło przygotowanie nowego katechizmu powszechnego.
Sam katechizm też jest wyjątkowy. Zachowując tradycyjną klarowną formę, powstało dzieło odwołujące się zarówno do Pisma Świętego, jak i Ojców Kościoła, do dokumentów Magisterium i życia świętych na przestrzeni wieków. Wszystko to zostało pogrupowane tematycznie w oparciu o wyznanie wiary. Dostaliśmy wspaniałe narzędzie, które realnie buduje katolickość, czyli jedność i powszechność Kościoła. Ważnym narzędziem służącym jedności, poza katechizmem, były pielgrzymki papieskie. Nie bez powodu określano go mianem Papieża Pielgrzyma.
Wcześniej papieże pielgrzymowali jedynie sporadycznie. Poprzez swoje 104 pielgrzymki Papież nie tyko okazywał troskę Kościoła o wiernych w każdym zakątku świata, on wskazywał, że każdy człowiek w każdym zakątku globu może osiągnąć świętość i odnaleźć Chrystusa. Temu służyły m.in. beatyfikacje i kanonizacje podczas papieskich podróży. Przy czym nie należy rozumieć pontyfikatu Jana Pawła II reaktywnie. Wszystko to, o czym wspomniałem: katechizm, pielgrzymki, kanonizacje i beatyfikacje oraz Światowe Dni Młodzieży to były twórcze odpowiedzi na znaki czasu.
Czy ta odpowiedź miała jakiś programowy charakter?
Ten program został sformułowany w sposób afirmatywny w pierwszej papieskiej encyklice Redemptor Hominis. Do tamtej pory Kościół działał często w sposób reaktywny i z opóźnieniem. Jan Paweł II zaproponował pozytywne spojrzenia na człowieka, którego można w pełni zrozumieć jedynie dzięki Chrystusowi – Bogu, do którego zmierza nasze całe istnienie.
Ten program w kontekście eklezjalnym zmierzał ku odbudowie katolickiej jedności. Należy jednak odczytać go szerzej. W rzeczywistości globalnej Papież przypominał, że orędzie Chrystusa jest skierowane do wszystkich ludzi razem i każdego z osobna.
Czy współczesnemu Kościołowi brak kogoś na miarę Jana Pawła II?
Bezsprzecznie tak. Jan Paweł II był człowiekiem syntezy.

Często jest on przedstawiany jako romantyk, ktoś bliski naszym narodowym wieszczom.
Jest w tym wiele prawdy. Papież był jednak zarazem człowiekiem iście pozytywistycznym, kimś kto wielowątkowym i długofalowym postępowaniem konsekwentnie realizuje swój program. Karol Wojtyła – Jan Paweł II jak nikt inny potrafił nadążyć i wyczuć zmieniający się świat. Starczy spojrzeć na wielość tematów, które podejmował: Chrystus, człowiek i jego prawa, wyzwania globalizacji, pokój na świecie, feminizm, ekologia i wiele innych.
Do tego upadek komunizmu, przejście od totalitaryzmu do demokracji w naszej części Europy, ale podobnie było na Filipinach i w wielu krajach Ameryki Łacińskiej. Temu wszystkiemu aktywnie sekundował papież z Polski.
Spójrzmy też na Kościół z zewnątrz. Dawno nie było tak, że mieliśmy tylu świętych papieży, których pontyfikaty następowały po sobie. Autorytet Kościoła – nawet mimo gorszących skandali – jest ogromny, słychać jego głos w ONZ, podczas kryzysów humanitarnych czy dyplomatycznych. To też jest zasługa Jana Pawła II.
Owszem inni papieże też byli słuchani, ale nie na taką skalę. W pewnym sensie można stwierdzić, że Jan Paweł II zbudował potęgę społecznego oddziaływania współczesnego Kościoła. Widać to na przykładzie Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, zbudowanych przez białą społeczność protestancką wrogą Kościołowi. Przez lata ignorowały one Watykan, bo co to za państwo, które jest monarchią absolutną, nie ma armii i zajmuje powierzchnię 44 hektarów. Okazało się, że ta niedzisiejsza monarchia promieniuje na cały świat i w 1984 r. USA nawiązały z nią stosunki dyplomatyczne.

Logo projektu „Dar na Stulecie”,
z okazji 100. rocznicy urodzin
Papieża Polaka

Często mówi się, że św. Jan Paweł II wiele osiągnął przez swoje gesty, sposób bycia czy zachowania.
Bezapelacyjnie. To co ciągle mnie zdumiewa, to integralność Karola Wojtyły – Jana Pawła II. W jego osobie odnajdujemy moment pozytywistyczny i romantyczny, mistyczny, intelektualny i pastoralny. To wszystko jest obecne w Janie Pawle II. W homilii inauguracyjnej swojego pontyfikatu Święty Papież powiedział, że człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa.
Powtórzył i poszerzył to w swojej pierwszej encyklice. To był program jego pontyfikatu, ale przede wszystkim jego bycia wśród nas. Tego nie da się zrozumieć bez Chrystusa…
Jan Paweł II poprzez swoje nauczanie wskazywał drogę różną od ideologii liberalizmu i komunizmu. Redemptor hominis to Odkupiciel człowieka. Akcent nie jest położony na ludzkości – zbiorowości, lecz na konkretnym człowieku – osobie. Owszem, rozumianej w kontekście społecznym, ale jak pisał: „Nie chodzi o człowieka «abstrakcyjnego », ale rzeczywistego, o człowieka «konkretnego», «historycznego». Chodzi o człowieka «każdego»”. Już samo takie postawienie sprawy pokazuje drogę pomiędzy tyranią zbiorowości – którą niósł marksizm – a egoizmem czystego liberalizmu. Z tej tajemnicy człowieka, wyjaśnianej w Chrystusie, płynie kolejny wniosek: „człowiek jest drogą Kościoła”. Zatem musimy być przy każdym człowieku i jego konkretnych nadziejach, troskach i bolączkach.
Powinniśmy budować empatię w świecie – współczuć z dzisiejszymi ludźmi. Swoją postawą, nauczaniem, gestami Papież uczył tego Kościół i służył ludziom. Takie całościowe ujęcie człowieka, z jego bolączkami i radościami, oraz podjęcie odpowiedzialności wymaga wewnętrznej harmonii. To rodziło się podczas modlitwy, kontemplacji.
Każda encyklika papieska czy dokument porusza jakiś ważny temat. Które z nich, oprócz wspomnianego katechizmu i pierwszej papieskiej encykliki, uważa Ojciec za najistotniejsze?
Myślę, że do wcześniej wspomnianych należałoby dodać Centesimus annus. Było to podjęcie konstruktywnego dialogu z dzisiejszym światem.
O wadze tego dokumentu świadczy fakt, że wybitny komentator naszego świata, a zarazem żydowski prawnik, prof. Joseph Weiler, twierdził, że była ona tym, czym Rerum novarum sto lat wcześniej. O ile Leon XII podjął dyskusję z modernizmem, o tyle Jan Paweł II stanął do polemiki z postmodernizmem.
Encyklika pokazuje, że Kościół sprzyja wolnemu rynkowi i demokracji, podając zarazem kryteria i warunki właściwego ich funkcjonowania. Zwraca uwagę na konieczność ich personalistycznego wymiaru. To wszystko jest wykładane na sposób pozytywny, a nie potępiający.
Czy to jest jeszcze aktualne?
Słowo daję, że to jest jeszcze bardziej aktualne niż trzydzieści lat temu. Ten opis, który w dobie optymizmu, jaki wówczas ludzkości towarzyszył, był to przecież okres tzw. końca historii, zwracał uwagę na niebezpieczeństwa.
Mówił, że demokracja bez wartości się degeneruje. Podobnie z odczłowieczonym wolnym rynkiem, będącym rzekomym panaceum na wszystkie problemy. Okazało się, że nie wszystko można regulować zasadami wolnorynkowymi, że demokracja to coś dużo więcej niż rzucanie głosów.

Przed trzydziestu laty pisał o tym profetycznie św. Jan Paweł II. To wszystko powoduje też, że z większym zrozumieniem możemy dziś czytać Świętego Papieża.
Podsumowując: czy tym, co zostało nam po pontyfikacie Papieża Wojtyły, jego głównym przesłaniem jest zwrócenie uwagi na człowieka?
Papież zostawił nam swoisty „antropometr”. Nauczył, że spoglądając na otaczający nas świat, pytamy się o antropologię, jaka antropologia kryje się w decyzjach dotyczących kultury, ekonomii czy polityki. Papież łączy w ten sposób także temat ekologii i etyki.
Widzi podobieństwa między zaśmieceniem i zużyciem świata natury oraz zaśmiecaniem kultury. Oba wymiary zostały człowiekowi dane i zadane. W świecie materialnym w organizmach żywych odkładają się metale ciężki, a w naszych umysłach i sercach odkładają się idee oparte na błędnej antropologii, choćby konsumpcjonizm czy hedonizm. Dodajmy, że Papież mocno podkreśla, że dla ekosystemu człowieka najważniejsza jest rodzina budująca komunię osób. To wszystko jest obecnie niezmiernie aktualne.
Święty Jan Paweł II zostawił po sobie także testament w postaci swojego odchodzenia…
W świecie zaradnych i dynamicznych singli świadectwo jego odchodzenia było wyjątkowe. Zewnętrznie był już bezradny i słaby, a zarazem tym bardziej przekonujący. W tych trudnych chwilach, kiedy cierpienie odbiera wszelką troskę o public relations i kiedy umieranie jest najbardziej autentycznym świadectwem, Papież dawał nam świadectwo fizycznego umierania i duchowej siły. To była jego posługa w świecie, gdzie aktywność, zdrowie, fitness, sukces i efektywność, wyniki sondaży czy oglądalność wydają się bożkami. Papież przez tę swoją bezradność i chorobę udzielał nam wielkiej lekcji człowieczeństwa.
Dlatego przywołam słowa Andrei Camilleriego, zmarłego przed paroma miesiącami pisarza i reżysera, ateisty i przysięgłego antyklerykała, który przez dziesiątki lat był wielkim autorytetem całej zachodniej lewicy.
Tak mówił o Papieżu na parę tygodni przed jego śmiercią: „Jan Paweł II jest człowiekiem z rzadkiego już gatunku, który wie, jak cierpi człowiek. Wie, jakiego potrzeba ziarna, jakiej ziemi, żeby wyrósł plon. Wstrząsająco prawdziwy jest jego związek z życiem, całkowicie obcy sztuczności medialnego świata. To że media pokazują dziś jego cierpienie, jest jego triumfem nad telewizyjną łatwizną. To wielki człowiek, drugiego takiego już nie ma”.

Jan Paweł II na placu św. Piotra
w Rzymie podczas Audiencji
Generalnej, wrzesień 1998 r.

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ