KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Kultura (przed)chrześcijańska

Kiedy minęły już dyskusje na temat tego, czego nie ma w posynodalnej adhortacji papieża Franciszka Querida Amazonia, a nie ma tam nic o potencjalnym zniesieniu celibatu, można się wreszcie zająć spokojną lekturą i zastanowić nad tym, co w tej adhortacji jest. W punkcie 79 dokumentu papież pisze: „Możliwe jest przyswojenie sobie w jakiś sposób symbolu rodzimego, niekoniecznie kwalifikując go jako bałwochwalczy.
Zawsze można wykorzystać mit pełen znaczenia duchowego, a nie zawsze uważać go za pogański błąd. Pewne święta religijne zawierają znaczenie sakralne i są przestrzenią zjednoczenia i braterstwa, chociaż wymagany jest powolny proces ich oczyszczenia i dojrzewania”.

Najbardziej niepokojące dla wielu czytelników słowo to zapewne „mit”. Przyzwyczailiśmy się myśleć o micie jako synonimie nieprawdy. W nauce mit nie oznacza jednak czegoś nieprawdziwego. Przeciwnie – jest sposobem opowiedzenia jakiejś prawdy. Jego prawdziwość nie jest jednak historyczna, dotyczy przesłania mitu, a nie dramaturgicznych czy narracyjnych elementów. Mit nie mówi, w jaki sposób coś się wydarzyło, ale jaki jest tego sens. I w takim znaczeniu terminu „mit” używa papież Franciszek. Mit przekazuje uniwersalne prawdy duchowe, które mogą być wstępem, bazą dla przesłania Ewangelii. To samo dotyczy symboli, zwyczajów czy świąt, które nie są chrześcijańskiego pochodzenia, ale stanowią wg teologii tzw. praeparatio Evangeliae, czyli przygotowanie Ewangelii. Z czasem wiele takich elementów się asymiluje z chrześcijaństwem tak bardzo, że nie uświadamiamy sobie takich kulturowych kontekstów genezy wielu chrześcijańskich świąt, symboli czy nazw. O ile np. datę Zmartwychwstania Jezusa można obliczyć, to przecież daty Jego narodzenia już nie. Dlaczego spośród wielu dni w kalendarzu wybrano właśnie 25 grudnia? Ano dlatego, że w starożytnym Rzymie obchodzono wówczas święto przesilenia zimowego – Sol incictus, czyli „niezwyciężone Słońce”. Dla chrześcijan jasne było, iż jedynym niezwyciężonym słońcem jest Jezus, który w kantyku Zachariasza nazwany został „z wysoka Wschodzącym Słońcem”. Podobnie jest z kultem Matki Bożej, który był chrześcijańską odpowiedzią na powszechny wśród pogan kult Matki Ziemi. Nic dziwnego, że cześć dla Matki Bożej najlepiej się zawsze rozwijała w kulturze ludowej, rolniczej, gdzie Matka Boża była często postrzegana jako Matka i Królowa pól, łąk czy lasów. Do dziś została nam Matka Boża Zielna (15 sierpnia), ale była także Siewna (8 września) czy Roztworna (25 marca) – patronka budzącego się w przyrodzie życia. Zwiastowanie było więc zawsze datą niezwykle ważną dla ludzi żyjących w bliskości przyrody, był to bowiem przełomowy moment w budzeniu się świata do życia i wegetacji roślin.

Budowanie chrześcijaństwa na istniejącej już kulturze to nic nowego. Tak było zawsze. Szkoda tylko, że pochopnie oceniając pobożność innych, zapominamy o genezie rodzimych form katolickiej pobożności.