Posługa świeckiego szafarza Komunii Świętej

Wszyscy znają powiedzenie, że „Człowiek planuje,
a Bóg z tego żartuje”. Nigdy nie planowałem zostać
nadzwyczajnym szafarzem Komunii Świętej. W ogóle
nie zaprzątałem sobie tym głowy – stwierdza Andrzej
Prokop, mówiąc o swoim powołaniu i posłudze jako
nadzwyczajny szafarz Komunii Świętej.

Dzięki posłudze nadzwyczajnych szafarzy Komunii
Świętej chorzy w szpitalach i pozostający w domach
mogą często przyjmować Najświętszy Sakrament

ROMAN KOSZOWSKI/FOTO GOŚĆ

Żyłem jak większość ludzi dniem codziennym. Nic nadzwyczajnego.
Nigdy nie omijałem kościoła szerokim łukiem, ani też niezbyt często do niego przychodziłem – kiedyś powiedziałbym, że zwyczajnie – w niedzielę i święta, aby wypełnić trzecie przykazanie Boże.
Ślub i przeprowadzka do nowego miejsca zmieniły wiele. Zaczęliśmy z żoną uczęszczać do nowego kościoła parafialnego. Wszystko było dla nas nowe i obce. W moim mieście w jednym z kościołów jest całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu, więc tam udawałem się na krótką modlitwę. Wtedy w duchu ucieszyłem się, że wspaniale jest mieszkać w miejscowości, gdzie jest otwarty kościół i zawsze mogę do niego wstąpić.
Po kilku latach coś w moim życiu zaczęło się zmieniać.
Ewidentnie brakowało mi częstszego przyjmowania Komunii Świętej niż co niedzielę. Jednocześnie miałem ogromną chęć na zmianę swojego stylu życia, gdzie praca na dwa etaty była na pierwszym miejscu. Nie umiałem sobie tego poukładać. Dodatkowych zleceń z różnych firm z terenu kilku województw miałem tyle, że nie wykonałbym wszystkiego, nawet gdybym pracował 24 godziny na dobę. Nie rozumiałem też tej „nowej miłości” – skąd ta chęć do modlitwy i ta dziwna tęsknota za Komunią Świętą? To było tak niecodzienne, że zastanawiałem się, czy ze mną jest wszystko w porządku.
Zacząłem tak planować obowiązki, wyjeżdżając z jednej pracy po południu do pracy w innych miastach, aby będąc w nich, pójść na wieczorną Mszę św. i dopiero wracać do domu. Zacząłem modlić się do Pana Jezusa, by coś z tym zrobił, bo dłużej już tego nie mogłem znieść. Pewnego razu modliłem się w moim kościele parafialnym przed obrazem Jezusa Miłosiernego.
Pół godziny przed Mszą św. podszedł do mnie ksiądz proboszcz i zapytał, czy nie zechciałbym zostać nadzwyczajnym szafarzem Komunii Świętej, bym się nad tym zastanowił i porozmawiał z żoną. To pytanie było dla mnie szokiem! Nie rozumiałem, dlaczego to ja miałbym zostać nadzwyczajnym szafarzem Komunii Świętej. Nigdy o to nie prosiłem i nie rozmawiałem o tym z nikim. Po powrocie do domu opowiedziałem wszystko żonie. Chyba jeszcze bardziej byłem zaskoczony, gdy powiedziała, że oczywiście, zgadza się. Zacząłem więc uczęszczać na kurs nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej. To było coś wyjątkowego! Najpierw Msza św., a potem piękne wykłady. Tylko modlitwa i zero pracy.
W mojej parafii nie służyłem jeszcze przy ołtarzu, ale lubiłem siadać w pierwszych ławkach. Pewnej niedzieli w czasie Mszy św. podczas przeistoczenia ksiądz proboszcz powiedział: „Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, to jest bowiem Ciało moje, które za was będzie wydane”, po czym podniósł Hostię. Jednak Hostia ta nie była biała, lecz cała była jasnoczerwona i w takim kolorze ksiądz położył ją na patenie kielichowej. Nic z tego nie rozumiałem.
W Internecie wpisywałem hasło „Komunia święta w kolorze czerwonym”, lecz nic takiego nie znalazłem.
Po jakimś czasie spojrzałem na obraz Jezusa Miłosiernego w moim kościele i dotarło do mnie, że czerwień Hostii była jak kolor krwi na obrazie. Skłoniło mnie to do zapoznania się z historią powstania tego obrazu, a tym samym z życiem św. siostry Faustyny i jej Dzienniczkiem oraz z przesłaniem, czym jest Miłosierdzie Boże.
Światowe Dni Młodzieży
Dopiero co zostałem mianowany nadzwyczajnym szafarzem Komunii Świętej, a już za trzy miesiące w Krakowie miały odbyć się Światowe Dni Młodzieży. We wszystkich diecezjach ogłoszono, że potrzeba dwóch tysięcy nadzwyczajnych szafarzy do rozdzielania Komunii Świętej. Tymczasem nie zgłosiła się nawet połowa, ponieważ w marcu 2016 r. w Brukseli nastąpiła seria terrorystycznych zamachów bombowych przeprowadzonych przez Państwo Islamskie, a media głosiły, że nie złapano wszystkich terrorystów i planują oni kolejne zamachy, w tym w miejscach o dużych skupiskach ludzi.
W maju pojechałem na pielgrzymkę parafialną „Śladami św. siostry Faustyny”, co tylko utwierdziło mnie, bym zgłosił się i pojechał do Krakowa. ŚDM były wspaniałym doświadczeniem. Umocniłem się w tym, by nie siedzieć na kanapie, jak powiedział papież Franciszek, tylko rzeczywiście coś robić. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, co.

Szpital
Mimo że w parafii jest kilku nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej, chyba tylko ja miałem wewnętrzne pragnienie iść do chorych w szpitalu z Komunią Świętą raz w tygodniu. Była to dość duża pomoc dla księży, którzy w innych dniach także przyjeżdżali do szpitala. Wcześniej przez kilka lat chodził tam mój kolega, ale ze względów zdrowotnych zaprzestał wykonywania tej posługi. Często wspominałem św. siostrę Faustynę, która czuła się wyróżniona, gdy mogła iść z zapaloną świecą przed kapłanem, który w szpitalu niósł Komunię Świętą do chorych. Ja także czułem to wspaniałe wyróżnienie, a jednocześnie był to dla mnie ogromny stres. Okazało się, że wiele osób zwracało się do mnie „proszę księdza”, więc informowałem, że „niestety nie jestem księdzem”. Mimo to prosili, by się z nimi pomodlić, co chętnie czyniłem. Niektórzy informowali, że nie spowiadali się od wielu lat, nawet od 50 lat!
Jeśli ktoś miał pragnienie wyspowiadać się, niezwłocznie przekazywałem tę wiadomość księżom w parafii. Mogłem też przekonać się, jak wspaniałą pracę wykonują panie pielęgniarki z hospicjum i zakładu opiekuńczo-leczniczego.
Naprawdę chwała im za to. Z poświęceniem dbają o pacjentów, a ponadto dzwonią o każdej porze dnia i nocy do księży w mojej parafii, jeśli któryś z podopiecznych wymaga „ostatniej posługi”.
Wizyty w domach
Kilka lat temu poznałem księdza, który na co dzień posługiwał na misji w RPA, a w Afryce był już na misjach ponad 30 lat. Poprosił mnie, czy nie mógłbym zanosić Komunii Świętej jego mamie, która miała już ponad 90 lat i nie mogła uczęszczać do kościoła. Zgodziłem się i od tej pory po każdej Mszy św., w której uczestniczyłem, zawoziłem tej Pani Komunię Świętą. Nigdy wcześniej nie widziałem, by ktoś z takim przejęciem i wiarą przyjmował Komunię Świętą. Zacząłem się zastanawiać, jak bardzo mogą cierpieć inni, którzy w podeszłym wieku nie mogą już pójść do kościoła, a bardzo pragną przyjmować Komunię Świętą częściej niż raz w miesiącu podczas wizyty księdza w pierwszy piątek miesiąca.
Rok temu nasza parafianka zapytała księdza w czasie jego wizyty w pierwszy piątek miesiąca, czy byłoby możliwe, by mogła częściej przyjmować Komunię Świętą.
Ksiądz zapytał mnie, czy mógłbym zanosić jej Komunię Świętą do domu. Oczywiście zgodziłem się, tym bardziej że mieszka blisko. Pani Irena, jak sama teraz mówi, ma ogromne szczęście, że może tak często przyjmować Komunię Świętą. A ja jestem świadkiem, jak obie Panie mimo podeszłego wieku i wielu chorób, z którymi się zmagają, radują się ze spotkania z Jezusem ukrytym w Najświętszym Sakramencie. W tym momencie przypomina mi się modlitwa Liturgicznej Służby Ołtarza przed każdą Mszą św.: „Oto za chwilę przystąpię do ołtarza Bożego, do Boga, który rozwesela młodość moją […]”. To naprawdę nie są puste słowa ze spotkania z Jezusem w Komunii Świętej. Co się zmieniło od chwili, gdy zostałem nadzwyczajnym szafarzem Komunii Świętej?
Bardzo dużo. Przede wszystkim prawie codziennie uczestniczę we Mszy św., po której jadę do dwóch Pań z Komunią Świętą. Poznałem bliżej wielu księży oraz kilku misjonarzy.
Są to wspaniali ludzie. Teraz już wiem, jak bardzo kochają Pana Jezusa i pragną iść za nim. Zazdroszczę im i jednocześnie cieszę się, że każdy z nich podczas Mszy św. wypowiadając słowa: Uświęć te dary mocą Twojego Ducha, aby stały się dla nas Ciałem i Krwią naszego Pana Jezusa Chrystusa, rzeczywiście przemienia chleb i wino w ciało i krew Pana Jezusa. Szanuję ich i jeśli trzeba, wspieram, a nie oceniam, jak to ostatnio stało się modne i popularne.
Przez dwa lata byłem wolnym słuchaczem na podyplomowych studiach Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Zostałem członkiem Żywego Różańca, a w tym roku Apostolatu Modlitwy „Dwunastka”. Współredaguję gazetkę parafialną, uczestniczę w duchowej adopcji dziecka poczętego. Jestem członkiem Margaretki za kapłana. Co miesiąc wspieram finansowo misjonarza pochodzącego z Konga, którego chcę zaprosić w tym roku do Polski, a także opłacam samodzielnie stronę internetową ich Instytutu SCP. Mimo to wciąż pamiętam, że jestem przede wszystkim człowiekiem, który musi prosić i ufać w Miłosierdzie Boże.