Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I AUTOMAT

– Czyli jeszcze raz: jak to było w tej instrukcji? – Fryderyk z coraz większym zniecierpliwieniem przyglądał się małej kartce za szybką automatu na przekąski.
Urządzenie to pojawiło się dziś rano na korytarzu szkoły i Szop postanowił je wypróbować.
– Wybierz produkt poprzez naciśnięcie przycisku, podstaw kubek, wrzuć monetę o wartości 2 złotych i zatwierdź wybór – Gienek po raz kolejny dokładnie przeczytał wskazówki.
– Ha! Teraz rozumiem, dlaczego nie działa – mruknął Szop wcale nie triumfalnie. – Bo tu jest napisane, żeby nacisnąć przycisk. A przecież wiadomo, że przycisk się przyciska, a nacisk się naciska. Dorośli to zawsze jakieś takie dziwne rzeczy powymyślają.
– Rozumiem, że to, co było w twoim głosie, to sarkazm? – Gienek nawet nie odwrócił wzroku od karteczki.
– Nie. To co było w moim głosie, to chrypka, bo już mi zaschło w gardle, a ta głupia maszyna od pół godziny nie chce się za nic w świecie uruchomić – Freddy był wyraźnie rozgniewany.
– Zauważyłem, że walczysz, więc przyszedłem ci na pomoc – Gienek próbował uspokoić sytuację łagodnym tonem. – Czy zrobiłeś tak, jak mówi instrukcja?
– Tak – Szop potwierdził, tym razem nie z chrypką, ale z przekonaniem w głosie.
– I co na to maszyna? – dopytywał Mnich.
– Nic. Wrzucam, naciskam, przyciskam, proszę, pukam, stukam, potrząsam. I nic. Jakby tam nic w środku nie było – Freddy bezradnie rozłożył ręce.
– Dobrze przynajmniej, że monet nie zjada, tylko oddaje od razu.
– Hm. A czy ty w ogóle potrzebujesz coś z tej maszyny? – Gienek zaczął z innej strony. – Przecież dopiero co zjedliśmy drugie śniadanie, które nam pani Basia zapakowała rano. Bułka z pomidorem i sok jabłkowy. Mało ci?
– Nieważne, czy potrzebuję. Jest, to chciałem zobaczyć, czy działa – warknął Szop.

– Wydaje mi się, że właśnie chodzi o to, czy potrzebujesz, czy chcesz – Gienek nie dawał za wygraną. – Bo to są dwie różne rzeczy. Nie kłócę się o to, czy maszyna stoi tu z sensem czy bez sensu. Ważniejsze jest to, by nauczyć się chcieć tego, co się potrzebuje, a nie potrzebować tego, co się chce.
– Hmmm. Sam nie wiem już teraz – Freddy podrapał się za uchem.
– Bo to trochę tak, jak z naszą modlitwą – kontynuował Mnich. – Prosimy o coś Pana Boga i rzadko się zastanawiamy, czy to, o co prosimy, jest dla nas dobre czy nie, czy tego potrzebujemy czy nie. Nie możemy Pana Boga traktować jak automat do kakao. Wrzucam modlitwę jak pieniążek do maszyny, naciskam guzik i domagam się, by Pan Bóg spełnił to, o co go prosiłem. A jak się nie dzieje tak, jak prosiłem, to myślę, że Pana Boga nie ma, albo mnie nie słucha. A przecież chrześcijanin wie, że Bóg jest dobry, że kocha każdego i daje ludziom to, czego potrzebują. Dlatego na modlitwie chodzi o to, by modlić się: „Żeby w moim życiu stało się tak, jak Ty, Panie Boże, chcesz”, „Jeżeli to i tamto jest zgodnie z Twoją wolą”, a nie wyliczać Panu Bogu, co, jak i kiedy Pan Bóg ma mi załatwić.
– O, widzę, że do automatu już kolejka? – głos pana Henryka, szkolnego woźnego, przerwał Gienkowi jego rozważania.
– No bo myśmy tak chcieli tylko sprawdzić, jak to działa… – zaczął tłumaczyć Fryderyk.
– Nie działa, bo do prądu jeszcze nie włączyłem – pan Henryk, uśmiechając się, pokazał na zwisający luźno zza maszyny przewód elektryczny.
– Raz, dwa, trzy, wtyczka do kontaktu włożona, teraz naciskam włącznik główny i… proszę bardzo.
– Ja wiedziałem, że chodziło o nacisk! – zawołał zadowolony Szop.

KS. PIOTR NARKIEWICZ