PIOTR SUTOWICZ

Wrocław

Porażeni przez media

Było późne listopadowe popołudnie, zajrzałem do jednego z najpopularniejszych portali katolickich w Polsce. Papież Franciszek wracał z podróży do krajów Azji i najświeższym newsem był ten, iż leci on właśnie nad naszym krajem, a dokładny lot jego samolotu można nawet śledzić, klikając w określony link. Kliknąłem i rzeczywiście zobaczyłem animację, na której narysowany samolocik przemieszczał się przez nasze terytorium, a właściwie to powoli zbliżał się do czeskiej granicy. Fajne, myślę sobie, szybko jednak zdałem sobie sprawę z tego, że spędziłem nad tą medialną zabawką jakieś 5 minut. Za chwilę zaś na mój telefon komórkowy przyszedł news, iż w Stanach Zjednoczonych właśnie ewakuowano Biały Dom i poderwano myśliwce bojowe. Kliknąłem więc w wiadomość i okazało się, że sytuacja była splotem dziwnych, nikomu niezagrażających wydarzeń, niemniej znowu straciłem kolejnych kilka minut.

Takich sytuacji w życiu jest wiele. Nie robimy nic złego, klikając tu i ówdzie, niby czegoś się tam dowiadujemy, choć stosunkowo szybko przekonujemy się, że informacja jest pozbawiona jakiejkolwiek wartości.
I czas po prostu zmarnowaliśmy, chyba że była to forma, co wątpliwe, odpoczynku. Sytuacje takie mogą mieć miejsce w domu, w pracy, w autobusie. Spoglądamy w nasze ekraniki i mimowolnie zaczynamy śledzić jakieś wydarzenia, które często okazują się hybrydami życia realnego i faktu prasowego. Niekiedy ulegamy zwykłej manipulacji – klikamy w tytuł, za którym idzie treść nieinformująca nas o niczym.
Czasami trudno sobie wyobrazić, do czego zdolne są portale internetowe, by nakłonić nas do kilku chwil spojrzenia. One mają w tym swój interes. W ten sposób zdobywają reklamodawców, mogą przed nimi pochwalić się liczbą tzw. wejść. Niekiedy samo kliknięcie otwiera irytującą nas reklamę tego czy owego i pieniążki na konto wydawcy medium właśnie zaczynają płynąć. Niestety, coraz to nowe wynalazki w tej dziedzinie powodują, że wciąż na nowo na nie się nabieramy.

Bardzo szybko jako społeczeństwo uzależniliśmy się od otrzymywania informacji. Krótkie chwile, kiedy ich nie mamy, bywają niespodziewanie męczące i niepokojące. Wywołują pytania: jak to, nic się nie dzieje? Może internet wyłączyli? A może wojna? Na takie kalkulacje można się uśmiechnąć, ale tu nie ma nic śmiesznego. Nasze umysły zostały przyłączone do mediów i w dużym stopniu porażone przez nie. Opisana wielość odebrała części z nas możliwość racjonalnej analizy tego, co przeczytamy. Nie potrafimy oddzielać rzeczy ważnych od nieistotnych, wszystko stało się papką, którą karmimy się przez cały czas. Na pewno jest to duży problem współczesności, który możemy rozwiązać jedynie my sami. Nie wydaje mi się, by pomoc mogła przyjść z zewnątrz. Po prostu, trzeba oderwać się i żyć, a wydarzenia…? No cóż, będą się działy i bez naszego udziału, w końcu papież do Watykanu doleciał bez względu na to, czy śledziłem jego lot, czy nie.