Moja Niedziela

2 LUTEGO 2020 R.
Święto Ofiarowania Pańskiego

Potęga współczucia

ML 3, 1-4; HBR 2, 14-18; ŁK 2, 22-40

Patrząc na współczesny świat, który na chrześcijaństwo (a na katolików w szczególności) reaguje jak kot na widok ogórka (czyli dość histerycznie), łatwo można dojść do mniemania, że Symeon wielkim prorokiem był, ponieważ to on określił Jezusa jako „znak, któremu sprzeciwiać się będą”. Gdy jednak bliżej przyjrzymy się jego proroctwu, zobaczymy, że dotyczy ono nie tylko współczesności, ale też całej historii chrześcijaństwa, która, choć zmienna, wydaje się wciąż oscylować wokół tego, że imię Jezusa jednych wydobywa z beznadziei i grzechu, podczas gdy drudzy reagują na nie odrzuceniem, a nawet agresją. Na tym jednak Symeon nie poprzestaje, zwraca się również do Maryi w trudnych słowach: „A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”. Ta część dotyczy nas, chrześcijan, w takim samym stopniu jak poprzednie słowa Symeona, a kto wie, czy nie dotyka głębszych nawet i istotniejszych spraw naszej wiary. To nie za przyczyną Maryi przecież na jaw wyjść mają nasze „zamysły” (czyli jak można by to zinterpretować, nasze prawdziwe myśli).
Tą przyczyną jest oczywiście Jezus, co sobie wyżej nakreśliliśmy.
A zatem cierpienie Maryi, ów miecz, który ma Ją przeszyć, to wynik odrzucenia Jezusa przez człowieka.
Maryja jednak jest tak blisko, a jej współczucie z Jezusem, kiedy poznaje w Nim nie tylko swego Syna, ale też Boga, jest tak duże, że poczuje to odrzucenie równie mocno, jakby dotyczyło jej samej. Jest w słowach Symeona zawarta zatem wskazówka: ból, zawód, zniechęcenie, których wielu chrześcijan doświadcza w relacji ze światem, który odrzuca Jezusa, są wynikiem naszego współodczuwania z Nim. Są dobre w tym sensie, że świadczą o miłości chrześcijan do swego Boga. Są potężnym znakiem nadziei.

9 LUTEGO 2020 R.
V Niedziela zwykła

Perspektywa szczęścia

IZ 58, 7-10; 1 KOR 2, 1-5; MT 5, 13-16

Jak nadzwyczajną receptę na spotkanie Boga i wyjście z życiowych problemów podaje nam dzisiejsza Ewangelia!
Już prorok Izajasz mówi w pierwszym czytaniu: „jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem”. Nie psycholog, nie klasa jogi, nie piwo i nie Facebook, lecz podanie chleba drugiemu człowiekowi uleczy twoją ciemność.
Ale właściwie – dlaczego? Jaki mam mieć zysk z tego, że coś komuś dam? Na jakiej to psychologicznej wiedzy oparł Izajasz swoje rady? Na pytania te – słusznie jak sądzę zadane – odpowiada mi Jezus w Ewangelii, kiedy powiada, „aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego”.
Jak to? A nie, aby to nas chwalili, że jesteśmy tacy fajni i dobrzy chrześcijanie? Ano właśnie nie. I na tym zasadza się mądrość rady Izajasza, ta perspektywa ją legitymizuje.
Bo moje samopoczucie nie jest najważniejsze. Nie jest tak naprawdę w ogóle ważne – kluczem do szczęścia nie jest dążenie do niego, ale zaufanie Bogu i zrozumienie swojego miejsca w relacji do Niego. Dlatego właśnie Izajasz nie zaleca walki z ciemnością człowieka w sposób bezpośredni, ale pośrednio – przez spełnienie woli Ojca. I dlatego też św. Paweł nie epatuje inteligencją i retoryką (1 Kor 2, 1). Zdaje się na Łaskę. Czy nie warto, przed warsztatami oddychania i pięcioma godzinami coachingu motywacyjnego na YouTube, spróbować tego sposobu?

Kazanie na Górze. Károly Ferenczy, olej na płótnie,
1896. Hungarian National Gallery, Budapeszt

WIKIMEDIA COMMONS

16 LUTEGO 2020 R.
VI Niedziela zwykła

Decyzje w czasach
hipokryzji

SYR 15, 15-20; 1 KOR 2, 6-10; MT 5, 17-37

Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się spodoba, to będzie ci dane” czytamy dziś w Mądrości Syracha. I to mniej więcej jest postawa, do której zachęca nas Kościół.
Często widzimy religię jako system nakazów i zakazów, które mówią nam, jak mamy żyć. To stereotypowe widzenie umacniają w nas media, które tylko czekają, żeby krzyknąć chwytliwym nagłówkiem w stylu „Kościół nie pozwala!!!”.
Nic dziwnego, że wiele osób traktuje chrześcijaństwo jako system opresji, uciskający różne grupy społeczne. Zupełnie umyka nam optyka samej Biblii, a zwłaszcza przesłania Chrystusa. W dzisiejszej Ewangelii widzimy przecież wypełnienie niemalże eksplicytne proroctwa Symeona – Jezus stawia swoich słuchaczy w sytuacji, gdzie mają oni do wykonania tylko (i aż!) jedno zadanie: muszą szczerze powiedzieć, kim są. Nieistotne są formalne wymagania religii, gdy w grę wchodzi miłość Boga i szczera relacja z Nim.
„Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” powiada Jezus. Nie mówi tego po to, żeby nas „postawić do pionu” czy żeby skłonić nas do internalizacji zewnętrznie narzuconych norm.
Wręcz przeciwnie, daje nam wolność podjęcia decyzji bez względu na te normy. Przed nami życie i śmierć, grzech i świętość. Nie udawajmy, że wybieramy jedno, gdy w sercu pragniemy drugiego. Postępujmy zgodnie z wewnętrznym przekonaniem. Więcej Jezus nie chce od nas wymagać, to Jego plan maksimum: pokazać nam, że jesteśmy kochani i chciani przez samego Boga i… zostawić nas z tą wiedzą.
Czy odpowiesz mu „tak” czy „nie”? W XXI wieku, który jak dotąd można chyba zasadnie nazwać wiekiem hipokryzji, życzmy sobie jasnej decyzji i prostej odpowiedzi, niezależnie od tego, jaka ona jest.

23 LUTEGO 2020 R.
VII Niedziela zwykła

Człowiek umocniony,
człowiek doskonały

KPŁ 19, 1-2.17-18; 1 KOR 3, 16-23; MT 5, 38-48

Czytany dziś fragment Ewangelii według św. Mateusza prezentuje nam jedną z wielkich idei założycielskich chrześcijaństwa. Słowa Jezusa o nadstawieniu drugiego policzka i o miłości do nieprzyjaciół to trwały trop kultury chrześcijańskiej, eksploatowany w książkach, filmach, wielokrotnie parafrazowany i będący swoistym locus communis chrześcijańskiej praktyki wiary niezależnie od denominacji.
Warto jednak zobaczyć, że przesłanie Jezusa podane jest tutaj w kontekście Księgi Kapłańskiej, w której czytamy „Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz!”, a także w kontekście listu św. Pawła, który zakreśla przed nami swoistą hierarchię bytów: świat (zarówno śmierć, jak i życie) jest nasz, my z kolei należymy do Chrystusa, a On – do Boga. Człowiek jest zatem na stałe umocowany w pewnej strukturze, która daje mu wielkie przywileje i prawa. Ale daje też ogromną odpowiedzialność. W jakim sensie? Na końcu swej wypowiedzi wyjaśnia to Chrystus: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”. Tak naprawdę więc przykazanie miłości bliźniego jest nie tyle wskazówką praktyczną, ile postulatem ontologicznym. Człowiek powinien być doskonały, a przejawem tej doskonałości jest dopiero dobro, które czyni. To dobro również powinno cechować się doskonałością, nie może zatem ograniczać się do przyjaciół – musi dotyczyć wszystkich ludzi. Sens dzisiejszego Słowa nie polega na naiwnym i bezrefleksyjnym poddaniu się przemocy, ale na zrozumieniu, że zło nie może zwyciężyć człowieka, który należy do Chrystusa, nie może dosięgnąć doskonałości, bo ma ona umocowanie w Bogu, a nie w jakichkolwiek przemijających wartościach.

KRYSTIAN KWAŚNIEWSKI