Kryzys Kościoła (?!)

W ostatnich miesiącach w przestrzeni publicznej wiele mówi się o kryzysie
Kościoła w Polsce. Wśród zjawisk uzasadniających tę sytuację wymienia się m.in.:
spadek powołań kapłańskich i zakonnych, rosnącą liczbę rozwodów i związków
niekanonicznych, spadek religijności wśród dzieci i młodzieży, czy też wybiórcze
podejście do postaw moralnych zarówno młodzieży, jak i dorosłych.

EWA PORADA

Katowice

Wspólne świętowanie Bożego Narodzenia to doskonała okazja
do wzmocnienia więzi rodzinnych

WITOLD MORAWSKI

Co do przyczyn tego zjawiska zdania są podzielone: jedni mówią, że to naturalna kolej rzeczy, że tak duży odsetek wierzących w Polsce był czymś niespotykanym i owo przesilenie musiało przyjść w sposób naturalny; inni szukają przyczyn kryzysu w zjawiskach kulturowo-społecznych, próbując im przeciwdziałać. Mówiąc o czynnikach społeczno-kulturowych, wymienia się: obecny etap historii, specyfikę współczesnej kultury, „wybuchające afery Kościelne” itd. Oczywiście czynników wpływających na wizerunek wspólnoty Kościoła jest wiele i nie sposób je wszystkie tutaj wymieniać.
Warto zatrzymać się nad jednym z nich, może nie do końca oczywistym, choć wydaje się, że kluczowym – jest nim kondycja współczesnej rodziny.
Podczas jednej z debat na temat Kościoła pewna pani zachęcała wszystkich: „Zróbmy coś… musimy coś ruszyć, żeby przeciwdziałać temu, co się dzieje, przynajmniej w naszym otoczeniu, musimy wziąć odpowiedzialność za Kościół”. Odpowiedziałam: „Moim zdaniem najważniejsze, co możemy zrobić, to budować szczęśliwe małżeństwa i dobrze, po katolicku wychowywać dzieci”. Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, zastanawiając się pewnie, czy nie kpię z jej entuzjazmu, ale już po chwili stwierdziła: „Wiesz, masz rację”.
Rodzina a kryzys Kościoła
Można się zastanawiać, co rodzina ma wspólnego z kryzysem Kościoła?
Odpowiedź na to pytanie przychodzi, gdy przyjrzymy się czynnikom wpływającym na liczebność i jakość wspólnoty Kościoła. Po pierwsze: liczba wiernych. Największy przyrost wiernych Kościół czerpie właśnie z rodzin.
Wierni to w głównej mierze dzieci rodzące się w katolickich rodzinach, ochrzczone w pierwszych tygodniach życia; to młodzi wychowywani w duchu chrześcijańskich wartości.
Pozytywne przeobrażanie oblicza Kościoła dokonuje się przez odpowiedzialne, religijne wychowanie dzieci i młodzieży. Dziecko, które dorasta w wierzącej rodzinie, w której niedzielna Msza Święta jest czymś oczywistym, w której modlitwa przenika codzienne życie, a chrześcijańskie tradycje i zwyczaje są kultywowane, będzie w naturalny sposób pogłębiać swoją religijność i więź z Bogiem. Takie rodziny będą ukazywały głębię wzajemnych relacji, piękno wzajemnej odpowiedzialności za siebie, czułości i wrażliwości. To one mają wpływ na wizerunek Kościoła.
Oczywiście powie ktoś: nie ma stuprocentowej pewności, że dziecko wychowane w chrześcijańskiej rodzinie w okresie dorastania nie będzie przeżywać kryzysu wiary.
To prawda, jednak korzenie, z których będzie czerpać, będą inne niż u osoby z rodziny niewierzącej.

Bo jeśli rodzice są osobami niewierzącymi lub/i niepraktykującymi, którzy dystansują się od obowiązku religijnego wychowania dziecka, albo, co gorsza, w obecności dziecka kpią z wiary, kapłanów, osób związanych z Kościołem, to młodemu pokoleniu będzie znacznie trudniej rozwijać swoją wiarę i praktyki religijne. Taka młodzież szybciej będzie rezygnowała z życia wiarą i moralnością wspólnoty Kościoła.
Wspólnotę Kościoła tworzą w głównej mierze rodziny, a zatem ich kondycja duchowo-moralna ma fundamentalny wpływ na oblicze całej wspólnoty.
Ale i dalej: to z konkretnych rodzin pochodzą kapłani, osoby konsekrowane, przyszli małżonkowie. To rodziny mają znaczący wpływ na przyszłość Kościoła, na jego liczebność i „jakość” wierzących.
Dobre małżeństwa
Nie ma jednak dobrych rodzin bez dobrych małżeństw. To małżonkowie przykładem swojego życia dają świadectwo społeczeństwu i Kościołowi, że także w dzisiejszych czasach można przetrwać nieporozumienia, ciężkie chwile, że także dzisiaj można przeżyć w miłości i wierności 25, 50, 70 i więcej lat. To właśnie dobre małżeństwa świadczą o tym, że Ewangelią i przykazaniami można i warto żyć. To małżonkowie świadczą swoim życiem, że Pan Bóg i Kościół są fundamentem szczęśliwego i spełnionego życia. To oni pokazują, że różnorodność kobiety i mężczyzny prowadzi do ich wzajemnej komplementarności.
To właśnie taka postawa budzi tęsknotę za miłością prawdziwą, trwałą, wierną, mobilizuje do przezwyciężania własnych słabości i trudności dnia codziennego.
Małżonkowie, którzy przezwyciężając trudności dnia codziennego, wznosząc się ponad własne słabości, stają się fundamentem szczęśliwych rodzin, stają się małymi Kościołami domowymi, które ostatecznie tworzą Kościół. Tak jak zaangażowani kapłani pociągają ludzi do Pana Boga, tak też piękne małżeństwa rozbudzają tęsknotę za pięknym życiem, za miłością, za Panem Bogiem, który jest źródłem miłości.
Tęsknota za pięknym Kościołem
Antoine de Saint-Exupéry w Twierdzy napisał: „Jeśli chcesz zbudować statek, nie zwołuj ludzi, aby ci przynieśli drzewo, przygotowali narzędzia, nie przydzielaj zadań i pracy, lecz wzbudź w nich tęsknotę za dalekim, bezkresnym morzem”. Właśnie te słowa wydają się receptą na kryzys Kościoła, o którym dzisiaj coraz częściej się mówi. Owa recepta to wzbudzanie tęsknoty za Bogiem; za piękną miłością; trwałym małżeństwem i radosnym kapłaństwem; za rodziną, w której dzieci dorastają w poczuciu bezpieczeństwa; za Kościołem, w którym każdy znajduje swoje miejsce. I to już jest konkretne zadanie dla każdego z nas.