Polacy w Taizé

Dla wielu chrześcijan z Polski wioska położona wśród burgundzkich wzgórz stała się
szkołą modlitwy i ekumenizmu. Niektórzy z nich uczynili ją swoim domem.

WOJCIECH IWANOWSKI

„Nowe Życie”

Bracia podczas modlitwy w Kościele Pojednania

ZDJĘCIA ARCHIWUM „NOWEGO ŻYCIA”

Dziś do Wspólnoty Taizé należy czterech Polaków: Marek, Krzysztof, Wojciech i Maciej. Na wzgórzu mieszkają również trzy siostry Urszulanki Jezusa Konającego.
Brat Marek: Ten stary to jestem ja
Pierwszym Polakiem, który poprzez śluby związał się ze Wspólnotą, był pochodzący z Wielkopolski brat Marek.
Do Wspólnoty wstąpił w 1977 r. Braci poznał poprzez działalność ekumeniczną w duszpasterstwie akademickim.
Podczas studiów w jego ręce trafiła książka Taizé i Kościół jutra. Tam przeczytał Regułę Wspólnoty, stanowiącą załącznik do książki. Ten tekst okazał się tak inspirujący, że znalazła się grupa młodych ludzi gotowa żyć według jego wskazań.
Po studiach i złożeniu pracy magisterskiej odwiedził Taizé po raz pierwszy. Urzeczony pobytem we Wspólnocie zaangażował się w organizację spotkań, m.in. w Kokoszycach.
Po kilku latach pracy jako ekonomista postanowił wstąpić do Wspólnoty i wyruszył do Burgundii… autostopem.
Po dłuższych rekolekcjach powrócił do Polski, żeby dopełnić wymaganych prawem formalności. Jak się okazało, trwały one trzy lata. Ówczesne władze Polski Ludowej przez ten czas odmawiały mu paszportu. Myśl o życiu monastycznym nie dawała jednak spokoju. Tamte lata przeżył w bliskości z zakonem benedyktynów z wielkopolskiego Lubinia. Nie marnując czasu, co pół roku składał podania z prośbą o wyjazd. Po jednym z takich podań klasztor w Lubiniu odwiedzili oficerowie Służby Bezpieczeństwa. Pytając się o petenta, usłyszeli: „Dajcie mu paszport. Już go straciliście”.

Brat Marek, pierwszy Polak we Wspólnocie Taizé

Słowa te wypowiedział o. Karol Meissner OSB, dając do zrozumienia, że młody ekonomista jest zdecydowany na życie mnisze. Paszport otrzymał.
Przez lata odpowiadał za przyjmowanie polskich pielgrzymów w burgundzkiej wiosce. Przebywał też we Wspólnocie w Rzymie, gdzie miał okazję do wielu spotkań.
Dziś otacza troską migrantów, których przyjmuje Wspólnota Braci Taizé. Choć pełni posługę dla Wspólnoty, jest prezbiterem inkardynowanym do rodzinnej archidiecezji poznańskiej.

Brat Marek podczas spotkania z grupą pielgrzymów z Polski

Spotkanie w Madrycie w 2018 r., podczas którego ogłoszono Wrocław
jako organizatora 42. Europejskiego Spotkania Młodych.
Na zdjęciu od lewej: Brat Marek, brat Alois, brat Wojciech
i bp Andrzej Siemieniewski

Brat Krzysztof: Ślązak
Do Wspólnoty wstąpił w latach 90. Żeby dołączyć do braci, musiał spędzić rok jako tzw. permanent. Był to okres pracy wolontariackiej, podczas której zostaje poddana próbie wola dołączenia do Wspólnoty oraz gotowość zaangażowania się kandydata w prace wykonywane we Wspólnocie i dla pielgrzymów. Jest to rodzaj aspirantury.
Bardzo szybko odkrył powołanie do towarzyszenia chrześcijańskim życiem ludziom ubogim. Dziś pracuje we fraterni w Brazylii. Warto dodać, że fraternia to nie jest nowa fundacja. Pozostają one w zależności od klasztoru w Taizé, a brat Alois jest ich przeorem.

Brat Wojciech: Ostatni przyjęty przez brata Rogera
Do Taizé trafił przez Europejskie Spotkanie Młodych, które odbywało się we Wrocławiu w 1995 r. Wówczas, jako 17-letni chłopak, zaangażował się w organizację Spotkania w swojej rodzinnej parafii. Po tym doświadczeniu wybrał się na tygodniowy pobyt do Wspólnoty we Francji. Jak sam twierdzi, podczas tego pobytu wielu rzeczy nie zrozumiał.
Wrócił jednak do Polski z przekonaniem o wyjątkowości Taizé. Czuł, że musi tam wrócić. Przez cały okres trwania studiów odwiedzał Wspólnotę. Wraz z końcem nauki pojawiło się pytanie: co teraz? Stwierdził, że odpowiedzi poszuka podczas rocznego pobytu w burgundzkiej wiosce. Jak się okazało, znalazł ją „na wzgórzu”. Polegała na przeświadczeniu, że każdy ma jakieś powołanie – konkretne zadanie do wypełnienia w Kościele, w świecie.
Taizé jest właśnie miejscem odkrywania tego zadania. Dzieje się to poprzez spotkanie z drugim człowiekiem, na modlitwie, w chwilach ciszy czy samotności.

Brat Wojciech

Wojciech, magister inżynier elektroniki i komunikacji, we Wspólnocie zajmuje się polskimi pielgrzymami oraz organizacją Europejskich Spotkań Młodych.

Brat Maciej

Brat Maciej: Nie jest dyplomatą
Do burgundzkiej wioski przyjechał przez… podstęp swojego katechety. Ksiądz, który uczył go religii w jednym z podpoznańskich liceów, zorganizował 10-dniowy wyjazd do Francji. Informacja zachęcająca młodzież do wyjazdu traktowała o urokach Paryża. Okazało się, że młodzi ludzie w stolicy Francji spędzili 48 godzin, a kolejny tydzień w Taizé. Sam twierdzi, że niewiele pamięta z tego wyjazdu.
Jednak do dziś wypowiada się z podziwem o przebiegłości swojego nauczyciela. Początkowe wspomnienia z Taizé to poczucie, że jest tam wszystko świetnie zorganizowane.

Nie są to słowa na wyrost, gdy wypowiada je brat Maciej, z wykształcenia specjalista w zakresie turystyki. Nie od razu zaczął żyć duchowością Taizé. Zmieniło się to na ostatnim roku studiów. Wtedy pojawiła się wątpliwość co do przyszłości wyrażona pytaniem: czy to co robię teraz, chcę robić do końca swojego życia? Jako miejsce do refleksji wybrał Wspólnotę Taizé, gdzie spędził cztery miesiące. Wrócił z przekonaniem o wstąpieniu do seminarium duchownego.
Jednocześnie zapadła decyzja, że kolejne Europejskie Spotkanie Młodych odbędzie się w jego rodzinnym mieście – Poznaniu. Bracia zwrócili się z prośbą o pomoc.

Wspólne przygotowania, posiłki i modlitwy, relacje, jakie panowały między braćmi, świadectwa miłości odczytał jako znak. Postanowił wrócić do Taizé i spędzić rok jako permanent.
Został do dziś. Jako wielki fan papieża Franciszka często przemawia językiem bliskim wrażliwości Papieża. Kościół w Polsce chciałby uskrzydlić ewangelicznym przesłaniem.
Jego zdaniem nasi rodacy mogą zaoferować młodym z całego świata świadectwo solidności wiary. Podobnie jak brat Wojciech, we Wspólnocie odpowiada za OYAK – kawiarenkę dla pielgrzymów – oraz podejmuje gości z Polski.

Siostry urszulanki posługujące w Taizé noszą inne
habity niż te, z jakich korzystają siostry w Polsce.
Na zdjęciu: Siostra Grażyna

Spotkanie pielgrzymów z Polski z abp. Grzegorzem
Rysiem prowadzą bracia Wojciech i Maciej

Siostry „szare” urszulanki: siostry do tańca i do różańca
Pierwsze siostry z Polski pojawiły się 4 lipca 1994 r. Był to okres, kiedy wielu młodych ludzi z naszej ojczyzny pielgrzymowało do Taizé. Żeby sprostać wymogom gościnności wobec pielgrzymów z Europy Środkowej i Wschodniej, do posługi zaproszono Urszulanki Serca Jezusa Konającego z podpoznańskich Pniew.
Nie bez znaczenia były kontakty brata Marka oraz rys ekumeniczny obecny w duchowości św. Urszuli Ledóchowskiej. Potwierdzeniem słuszności podjętej przez zgromadzenie misji były pierwsze chwile pobytu sióstr na wzgórzu. Kiedy tylko tam dotarły, usłyszały radosny okrzyk: Urszulanki!
Siostry, które przyjechały pełnić posługę na wzgórzu, wspominają, że odnalezienie się w nowej rzeczywistości i ogrom pracy stanowiły nie lada wyzwanie. Zaznaczają, że należą do centrum francuskiego, dla którego jest to jedna z misji. Wspólnotę zawsze tworzą dwie lub trzy siostry.
Podstawowym zadaniem, jakie spełniają siostry, jest posługa słuchania. Każda dziewczyna decydująca się na dłuższy pobyt w Taizé decyduje się również na asystencję jednej z sióstr. Do innych zadań należy przygotowywanie wprowadzenia biblijnego. Posługę tę pełnią wspólnie ze Zgromadzeniem Sióstr św. Andrzeja.

Urszulanki są również odpowiedzialne za przyjmowanie zgłoszeń pielgrzymów pochodzących z Europy Środkowej i Wschodniej. Posługa sióstr zaowocowała powołaniami zakonnymi.
Siostra Grażyna: Po wspólnej modlitwie zawsze jest łatwiej słuchać
Na wzgórze trafiła już po ślubach wieczystych, będąc jedną z pierwszych sióstr podejmujących posługę. Argumentem decydującym była znajomość języka francuskiego.
Z przerwami w Taizé posługuje ponad dziesięć lat. Mówiąc o bracie Rogerze, wspomina spotkania z nim po wieczornej modlitwie, dzielenie się troskami, jakie młodzi ludzie przywożą ze sobą. O samej sobie mówi niechętnie. Oddaje głos młodym, którym posługuje. Twierdzi, że szukają w Taizé czegoś więcej. Potrzebują ciszy dającej szansę na poznanie i zrozumienie swojego miejsce w Kościele. Poza ciszą młodzi doświadczają w Taizé akceptacji. Nie jest to łatwe, biorąc pod uwagę wielość kultur, które spotykają się w tej niewielkiej burgundzkiej wiosce. Za najbardziej wzruszające doświadczenie uważa zaufanie, jakim młodzi są gotowi obdarzyć innych i jakiego doświadczają w Taizé. Jest to owoc wspólnej modlitwy. Obecnie s. Grażyna angażuje się w przygotowanie kolejnego Europejskiego Spotkania Młodych oraz korespondencję z młodymi z naszej części Europy.