W STRONĘ PEŁNI ŻYCIA

O użalaniu się nad sobą

Amy Morin, amerykańska psychoterapeutka i autorka książki
13 rzeczy, których nie robią silni psychicznie ludzie, wskazuje, że
jedną z postaw osłabiających naszą siłę psychiczną jest użalanie się nad sobą.

KS. JANUSZ MICHALEWSKI

Świdnica

PIXABAY.COM

Jak pisze w swojej książce, wszyscy doświadczamy w życiu smutku i bólu. To często normalne i zdrowe emocje. Ale rozpamiętywanie swoich żalów i nieszczęść działa jednak autodestrukcyjnie.
Przejawy
U podstaw użalania się nad sobą leży nasz sposób myślenia na temat siebie i oczekiwania, jak powinien w stosunku do nas działać Bóg, jak powinno się układać życie i jak powinni nas traktować inni. Według A. Morin typowymi myślami, które prowadzą do użalania się nad sobą, są takie przekonania, jak: „dobre rzeczy przydarzają się tylko innym”, „zawsze spadają na mnie same złe rzeczy”, „moje życie to równia pochyła” czy „nikt inny nie musi się zmagać z takimi kłopotami jak ja”. Często wydaje się nam, że innym żyje się łatwiej i lepiej. Nieraz myślimy, że świat uwziął się na nas i to tylko my mamy szczególnego pecha. Niekiedy jesteśmy głęboko przekonani, że nikt w pełni nie rozumie, jak nam czasami jest ciężko i nieustannie pod górkę.
Użalanie się nad sobą może być także efektem niepotwierdzania przez życie naszego mniemania o sobie.
Możemy bowiem uważać, że jesteśmy ludźmi tak wyjątkowymi, wspaniałymi i dobrymi, iż zasługujemy na lepsze traktowanie przez życie i na otrzymywanie od niego więcej niż inni. W związku z tym możemy być przekonani, że sukces w życiu powinien nas spotkać bez wkładania w to większego wysiłku. Wszystko powinno nam przychodzić łatwo i szybko, bez nadmiernego czekania na efekty naszego działania. Uważamy ponadto, że powinniśmy być także zwolnieni z ponoszenia odpowiedzialności, zwłaszcza za negatywne skutki naszych działań i wyborów. Wierzymy bowiem, że jesteśmy wyjątkiem od reguły, a w związku z tym nie powinniśmy przechodzić przez to samo co inni. Kiedy więc życie nie potwierdza naszych przekonań na temat siebie, łatwo się w nas może pojawić postawa rozgoryczenia i użalania się nad sobą. Jej głównym rdzeniem staje się wówczas poczucie krzywdy, że życie i świat nie doceniają nas, nie poznając się na nas i naszych zdolnościach.
Użalanie się nad sobą może wypływać także z frustracji motywacji, której głównym celem życiowym staje się zadowalanie innych. Osoby z taką motywacją wkładają wiele wysiłku, by unikać konfliktów z innymi, zwłaszcza przez chowanie własnych przekonań i uczuć, szczególnie tych, które powstają w nich, kiedy inni ich ranią i wykorzystują. Często zgadzają się na robienie czegoś, na co nie tylko nie mają ochoty, ale co jest zwykłem zabieraniem ich czasu i energii wbrew ich podstawowym interesom i wartościom.
Gdy ich dążenie nie przynosi poprawy nastroju innych, ich sytuacji życiowej, a tym samym nie przyczynia się do ich większego zadowolenia, czują się sfrustrowane i zaczynają się użalać nad sobą. Skarżą się wtedy, że inni nie potrafią dostrzec ich wysiłków, docenić ich dobrej woli i intencji, ich starań, zabiegów i poświęcenia. Użalanie się nad sobą może wypływać z zawiedzionego oczekiwania na sprawiedliwość za poniesione przez nas jakieś wcześniejsze cierpienia. Osoby, które doświadczyły cierpienia ze strony innych, czasami oczekują, że życie powinno im to w jakiś sposób zrekompensować, dając im tylko dobre rzeczy lub pomagając w unikaniu trudnych sytuacji czy problemów. Kiedy tak się nie dzieje, odczuwają frustrację i rozczarowanie, użalają się nad sobą, mówiąc o niesprawiedliwości życia.
Skutki
Jak wskazuje A. Morin, użalanie się prowadzi do zwykłej straty czasu i pochłania mnóstwo energii psychicznej, ale w żaden sposób nie poprawia sytuacji ani nie przybliża nas do rozwiązania trudności. Prowadzi najczęściej do eskalacji negatywnych uczuć, za nim bowiem przychodzą złość, uraza, samotność i inne nieprzyjemne doznania, które staną się pożywką dla kolejnych negatywnych myśli.
Rozczulanie się nad sobą może opóźnić proces zdrowienia i zahamować rozwój, ponieważ skupia naszą uwagę na tym, jak powinno być inaczej, a nie na tym, jak jest. Nie pozwala więc zaakceptować nam sytuacji, w jakiej się znajdujemy, i tym samym znaleźć sposobów poradzenia sobie z nią. Litowanie się nad sobą, zdaniem A. Morin, może się stać samospełniającą się przepowiednią. Sprawia ono bowiem, że ulegając mu, postrzegamy nasze życie jako żałosne i nieudane. Tracimy z tego powodu motywację do działania, co może prowadzić do jeszcze większych problemów, które staną się powodem jeszcze większego użalania się nad sobą.

Litowanie się nad sobą sprawia, że nie zwracamy uwagi na pojawiające się w naszym życiu dobre rzeczy. A. Morin pisze, że jeśli w danym dniu zdarzy nam się pięć dobrych rzeczy i jedna zła, użalanie się nad sobą sprawi, że skupimy się na tej jednej negatywnej.
Gdy się pogrążamy w litowaniu nad sobą, często przelatują nam koło nosa pozytywne aspekty życia. Zamiast się cieszyć z tego, co mamy i co robimy, będziemy się skupiać na tym, czego nie mamy i czego robić nie możemy.
Warto pamiętać, że rozczulanie się nad sobą może podkopywać nasze związki z ludźmi. Robienie z siebie ofiary nie przyciąga bowiem innych, działa na ludzi najczęściej odstręczająco.
Motywy
Jak pisze A. Morin, ludzie często wykorzystują litość, aby zwrócić na siebie uwagę. Przyjęcie strategii typu „jaki ja jestem biedny” może zaowocować, przynajmniej na początku, miłym słowem i współczuciem ze strony innych.
Dla tych, którzy boją się odrzucenia, użalanie się nad sobą może być pośrednim sposobem uzyskania pomocy.
Dzięki uskarżaniu się na swój los często można liczyć na jakieś wsparcie.
Roztkliwianie się nad sobą bywa też wymówką, dzięki której daje się uniknąć odpowiedzialności. Opowiadając np. szefowi o swojej trudnej sytuacji, pracownik może zyskiwać nadzieję, że przełożony będzie mniej wymagający. Dopóki sobie współczujemy, odsuwamy od siebie wszystko, co mogłoby nas skonfrontować z naszymi prawdziwymi lękami i tym samym unikamy brania odpowiedzialności za swoje działania. Zamiast podjąć jakieś kroki i ruszyć naprzód, stoimy w miejscu, wyolbrzymiając swój problem, a tym samym usprawiedliwiając brak działania, które mogłoby go rozwiązać.
Drogi uzdrowienia
1. Trzeba uczyć się realnego patrzenia na życie i na siebie. A. Morin proponuje np., byśmy stworzyli listę dobrych rzeczy, które nam się przydarzyły, kiedy dopada nas myślenie, że „zawsze spadają na mnie same złe rzeczy”. Następnie sugeruje, byśmy zastąpili swoją pierwotną myśl przekonaniem bardziej realistycznym: „Czasem spadają na mnie złe rzeczy, ale przydarza mi się też wiele dobrego”.
2. Trzeba nauczyć się przyjmować realne fakty związane z naszym życiem, jak np. prawdę, że życie nie zawsze jest sprawiedliwe, albo że niektórzy ludzie doświadczają lepszych rzeczy ode mnie. Inna życiowa prawda mówi, że nasze problemy nie są wyjątkowe. Chociaż każdy wiedzie inne życie i trudno je porównywać, ludzie doświadczają tych samych problemów, mają swoje zmartwienia i też przeżywają tragedie. Na świecie jest ogrom ludzi bardziej nieszczęśliwych niż my.
3. Możemy zawsze wybrać, w jaki sposób będziemy reagować na rozczarowania. Nawet jeśli nie jesteśmy w stanie zmienić sytuacji, zawsze mamy wybór reakcji na nią. Możemy postanowić, że poradzimy sobie z problemami bez przyjmowania roli ofiary.
4. Trzeba nauczyć się wielowymiarowego patrzenia na spotykające nas trudności. Każda tego typu sytuacja ma zarówno ciemne, jak i jasne strony. W tym kontekście pojawia się znany paradoks, czy szklanka jest do połowy pełna, czy pusta. Skoro patrzymy z pozycji osoby, dla której szklanka jest do połowy pusta, warto pomyśleć przez chwilę, jak wyglądałaby nasza sytuacja dla kogoś, dla kogo szklanka jest do połowy pełna.
5. Pielęgnujmy w sobie postawę wdzięczności. Podczas gdy użalanie się nad sobą bierze się z myślenia „zasługuję na więcej”, wdzięczność wypływa z przekonania „otrzymuję więcej, niż na to zasługuję”. Aby to sobie uświadomić, A. Morin podpowiada, że warto prowadzić dziennik wdzięczności, w którym każdego dnia można zapisać rzeczy, za które dziś jesteśmy wdzięczni. Przeglądając go, będziemy mogli niejako empirycznie stwierdzić, ile mamy powodów bardziej do wdzięczności niż do użalania się. By nas zmobilizować do pielęgnowania wdzięczności w życiu, amerykańska pisarka przytacza wyniki badań, które wykazały, że ludzie odczuwający wdzięczność rzadziej chorują i zgłaszają mniej dolegliwości bólowych. Mają także niższe ciśnienie krwi, bardziej dbają o zdrowie, lepiej śpią, a po przebudzeniu częściej czują się wypoczęci.
Stąd warto na koniec zapamiętać słowa z Księgi Przysłów: „Radość serca wychodzi na zdrowie, duch przygnębiony wysusza kości” (17, 22).