Misja

Wszyscy jesteśmy misjonarzami. Niesiemy światu
wyznawane wartości. Czy jesteśmy tego świadomi
czy nie – nasze czyny i słowa świadczą o tym,
co uważamy za najważniejsze

JOANNA NOSAL

Oława

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

Misjonarz to człowiek, który podejmuje zadanie niesienia Ewangelii tym, którzy nie słyszeli o Jezusie Chrystusie Zbawicielu.
„Idźcie więc i nauczajcie…”
Jak jednak nazwać człowieka, który codziennie podejmuje zadanie niesienia Ewangelii tym, którzy słyszeli o Jezusie Chrystusie Zbawicielu i nic ich to nie obchodzi? Czy to także jest misjonarz? Jezus, żegnając się z uczniami przed Wniebowstąpieniem, zostawił im (nam) jasne polecenie: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem” (Mt 27, 19-20). Czy nie jesteśmy powołani do tej misji WSZYSCY, których obchodzi Jezus Chrystus i którzy wiemy, że tylko On może człowieka uratować i zbawić – tylko w tym Imieniu będziemy żyć wiecznie w szczęściu, a bez Niego – żyć wiecznie w nieszczęściu???!!! Czy nie jest obowiązkiem każdego WIERZĄCEGO robić wszystko, by uratować tych, którzy nie wierzą? Jest!
Niesienie Chrystusa światu, który Go nie zna
Misja niesienia Chrystusa światu, który Go nie zna, to przede wszystkim czyny. Misjonarze jadą do krajów ubogich, do ludzi dramatycznie doświadczanych przez biedę, choroby, wojny i konflikty – przede wszystkim nieść pomoc. Wiozą leki, środki czystości i pieniądze, by zaradzić pierwszym potrzebom zastanym na miejscu. Opatrują rany, dokarmiają, drążą studnie, doglądają najsłabszych i uczą czytać i pisać. Takich potrzeb jest na świecie bardzo wiele i wystarczy trochę się zainteresować, by odkryć ogrom możliwości pomagania. Chrystus przyniesiony przez takich misjonarzy jest widzialny i namacalny. Chrystusa widać w czynach miłości i miłosierdzia – w służbie, uniżeniu, dobroci pomagających.
W ich motywacji. W ich zaangażowaniu i w źródłach ich siły (modlitwie). Zanim zacznie się głosić Jego Imię – działa się w Jego Imię – dla dobra człowieka.
Misja w kraju chrześcijańskim
W kraju, w którym każdy zna Chrystusa, misja polega dokładnie na tym samym: na działaniu w Jego Imię. Na czynieniu dobra, na pomaganiu potrzebującym, na świadczeniu miłości – ustępowaniu, bronieniu, podnoszeniu na duchu. A kiedy przyjdzie czas – na głoszeniu słowem Ewangelii.
Jednak u nas kolejność jest odwrotna. Słowa zastępują czyny, a często wygłaszane są jako przykrywka dla czynów złych. W naszym chrześcijańskim kraju wszyscy znają na pamięć cytaty biblijne i używają ich jak haseł (frazesów) – dla odwracania uwagi od prawdziwych intencji. Rozdźwięk między słowami a czynami powoduje, że słowa straciły znaczenie. Mówiących pięknie jest tak wielu, że aż można uznać nas za naród wieszczów i poetów. Ale z zachowaniem jest zgoła inaczej.

Obowiązuje nas system plemienny polegający na udzielaniu korzyści tylko tym, którzy mogą nam w zamian zaproponować korzyści (lub którzy są z nami związani więzami krwi). Tylko że z naśladowaniem Jezusa Chrystusa nie ma to nic wspólnego. On chciał nauczyć nas czegoś nowego i innego – czegoś, co stanowi odwrócenie tego naturalnego porządku urządzania tego świata komfortowo i dostatnio.
On wskazywał na tymczasowość tych rozwiązań, na nietrwałość tych więzów i na niedostateczność tych relacji, na bezowocność tych starań. On wskazywał Niebo. Na ziemi jesteśmy tylko na chwilę. Ale od tej „chwili” bardzo wiele zależy – wieczność od niej zależy. Od tego, na ile weźmiemy Słowo Boże na poważnie.
Misjonarz to człowiek, który Jezusa potraktował poważnie. I zrozumiał, że jeśli nie zaczniemy wcielać w czyny Ewangelii, to czeka nas cała wieczność cierpienia i bólu. Misjonarz mówi: życie jest za krótkie, by spędzić je na meblowaniu i moszczeniu sobie gniazdka, gonieniu za tym, co przemija: urodą, młodością, sprawnością fizyczną, uznaniem, tytułami, skarbami – można całe życie gromadzić trofea, a na koniec zostać z niczym: obstawionym „rzeczami”, zdjęciami, dyplomami – z perspektywą pustej wieczności. Komu za życia nie zależało na Jezusie, kto nie nawiązał z Nim za życia prawdziwej więzi – zostanie na wieczność sam. Bo po śmierci nic już nie zmienimy.
Wszystko co było do zrobienia, jest do zrobienia TERAZ. Misjonarz to człowiek, który chce, żeby każdy miał szansę na radosną wieczność. Misjonarz to człowiek, który kierując się słowami Jezusa, próbuje przebudzić swoje otoczenie do ŻYCIA. Próbuje pokazać, że te słowa są życiodajne, a ich nieprzyjęcie – niesie śmierć. Misjonarz to człowiek, który posłuszny woli Nauczyciela i Pana niesie przed sobą światło, by budzić i potrząsać. Daje szansę tym, którzy szukają szczęścia. Daje nadzieję tym, którzy pragną nadziei. Tłumaczy tym, którzy chcą zrozumieć, i pokazuje tym, którzy patrzą. Ale nie siebie pokazuje.
Pokazuje Jezusa jako Drogę, Prawdę i Życie.
Każdy jest misjonarzem. Jeśli żyjesz, pragnąc znaczenia i sukcesu – jesteś misjonarzem tej właśnie idei. Pokazujesz ją dzieciom słowem i przykładem. Pokazujesz ją współpracownikom i przyjaciołom. Ludzie, patrząc na Ciebie, wiedzą, co jest dla Ciebie ważne i co kochasz najmocniej.
Jeśli uznają to za wartościowe – pójdą za Twoim światłem i będą Cię naśladować.
Kogo reprezentujesz? Kto jest Twoim światłem? Kogo chcesz naśladować?
Co jest dla Ciebie życiodajne? Słowa nie wystarczą. To czyny mówią o Tobie prawdę i owoce, które z tych czynów wyrastają. „Tak niech świeci Wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze uczynki i chwalili Ojca, który jest w Niebie” (Mt 5, 16).