MAREK MUTOR

Wrocław

Sens zbierania

Zbieranie, przeglądanie, selekcjonowanie. Wpisywanie kolejnych pozycji do bazy danych. Ratowanie przed wilgocią. Sklejanie fragmentów. Śledztwo w sprawie miejsca i osób przedstawionych na fotografii. Dokument po dokumencie, obiekt po obiekcie… Oto codzienność pracy archiwisty, który zajmuje się tzw. dokumentami życia społecznego lub archiwami prywatnymi.
Wtakim codziennym rytmie przebiega działalność Centrum Dokumentacyjnego Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”, którego zespół zbiera pamiątki, zdjęcia i wspomnienia od ponad dziesięciu lat. Zbiór ten powstaje dzięki hojności wrocławian, ale też mieszkańców całego Dolnego Śląska i innych regionów Polski, którzy przychodzą, by podzielić się swoją historią. Kolekcja Ośrodka „Pamięć i Przyszłość” ciągle jest powiększana. Już dziś liczy ok. 180 tys. obiektów. Zdecydowana większość z nich to fotografie. Ale są tu także dokumenty (ok. 60 tys.), w tym np. takie cymelia, jak wydawnictwa drugoobiegowe z lat 80., świadectwa szkolne z okresu wojny czy też własnoręcznie spisane wspomnienia Sybiraków. Do tego dochodzi ok. 4,5 tys. muzealiów oraz bez mała tysiąc relacji świadków historii zarejestrowanych w postaci audio. Są to więc obiekty, które często nie mają istotnej wartości materialnej, nie stanowią wyjątkowych dzieł sztuki czy muzealnych artefaktów. Jest w nich jednak coś więcej: pamięć, emocje, osobiste wspomnienia i przeżycia. Bez darczyńców i świadków historii nie byłoby Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”, nie byłoby Centrum Historii Zajezdnia, nie byłoby pełnej opowieści o powojennych dziejach Wrocławia.
Ale są też we Wrocławiu archiwa większe, starsze i bardziej zasłużone.
Do najważniejszych należy Ossolineum, które dysponuje obfitym zbiorem dokumentów życia społecznego, jak też spuścizn prywatnych osób. Mamy spory zasób zgromadzony przez oddział Instytutu Pamięci Narodowej – choć dokumenty te zostały wytworzone w specyficznych okolicznościach. Wiele interesujących zasobów posiada wrocławskie Archiwum Państwowe, a zapewne i Archiwum Archidiecezjalne. Ponadto wiele środowisk i organizacji prowadzi tzw. archiwa społeczne. Praca archiwisty jest żmudna i mało medialna. Ocalenie prywatnego listu sprzed kilkudziesięciu lat, choćby zawierał poruszającą treść, nie jest głośnym wydarzeniem. A jednak to, co mało „spektakularne”, stanowi olbrzymią wartość. Nawet najlepsze projekty i wydarzenia kulturalne przemijają wraz z datą ich zakończenia. Tymczasem fizycznie zebrane przedmioty i dokumenty pozostają. Służą następnym pokoleniom. Pracują nad nimi badacze. Sięgają do nich twórcy filmów i książek, edukatorzy, wystawiennicy. Ale też: przychodzą dzieci i wnuki darczyńcy, wiedzione potrzebą odnalezienia korzeni, poznania historii rodzinnej. I odkrywają to, czego szukali w rodzinnych albumach i listach, które nie przepadły, zawczasu bowiem zostały zdeponowane w publicznej instytucji.