Małgosia. O cichej bohaterce „Solidarności”

Małgorzata Longchamps de Bérier, mimo że odeszła do wieczności już ponad
trzydzieści lat temu, jest stale obecna w pamięci i sercach tych, którzy ją poznali,
zajmując tam miejsce istotne, a często nawet najważniejsze. Tych osób jest wiele,
choć przez ostatnie trzy dekady to grono trochę się wykruszyło.

MAŁGORZATA WANKE-JAKUBOWSKA
MARIA WANKE-JERIE

Wrocław

Więcej o bohaterce wspomnienia w książce Małgorzaty Wanke-Jakubowskiej, Marii Wanke-Jerie
Dajmy toczyć się wypadkom. Małgorzata Longchamps de Bérier. Cicha bohaterka „Solidarności” – mądra i dobra.
Wydawnictwo „Profil”, Wrocław 2019

Książka o Małgorzacie Longchamps de Bérier, która ukazała się niedawno nakładem Wydawnictwa „Profil”, to nie tylko przywracanie pamięci, ale wypełnienie istotnej luki w opowieści o dziejach dolnośląskiej „Solidarności”. Bez wspomnienia o tej cichej bohaterce, dzielnej, mądrej i dobrej, historia ta byłaby i niepełna, i ułomna. Nie sposób bowiem debatować o różnorodnych uwarunkowaniach współpracy ze służbami specjalnymi PRL bez tego punktu odniesienia, jakim jest Małgorzata Longchamps de Bérier, która nie zdecydowała się na podpisanie zobowiązania do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa w zamian za paszport, porzucając być może ostatnią szansę leczenia w tym stadium choroby, kiedy mogło ono jeszcze powstrzymać postępujące zmiany w organizmie, a tym samym przywrócić jej sprawność i znacząco wydłużyć życie. Od wczesnej młodości zmagała się bowiem z nieuleczalną chorobą, która zabrała ją przedwcześnie.
Żyła niespełna 39 lat. Była osobą wyjątkową – wszechstronnie uzdolniona, o błyskotliwej inteligencji, rozległej wiedzy i odwadze samodzielnego myślenia, wielkiej prawości i niespotykanej empatii, co ujawniło się w pełni po 13 XII 1981 r.
Jej ujmująca osobowość sprawiała, że ludzie do niej lgnęli, miała liczne grono znajomych i przyjaciół, którym niosła pomoc, zwłaszcza w ponurych czasach stanu wojennego, ale jej dobroci doświadczyli także ci, których zaledwie poznała.
Podejmowała się zawsze zadań trudnych, zarówno w pracy naukowej, jak i w działalności społecznej, a także aktywności w „Solidarności” – w czasie karnawału, jak również stanu wojennego, aż do końca lat 80.

Rodzinne korzenie
To historia dwóch znamienitych rodów: Longchamps de Bérier i Siemieńskich, których przedstawiciele zapisali piękne karty w dziejach Polski. Są wśród nich żołnierze, powstańcy przelewający krew na polach walk o niepodległość, lekarze, inżynierowie, prawnicy, intelektualiści, a nawet biskup.
Łączyło ich umiłowanie Ojczyzny, głęboka wiara i praca u podstaw.
Przyszła na świat 28 III 1950 r. jako trzecie, najmłodsze dziecko Leonilli i Franciszka. Wyjątkowa atmosfera, jaką tworzyła wielopokoleniowa rodzina, w której wzrastała Małgorzata, pielęgnowanie rodzinnych rytuałów, staranne wychowanie w świecie tradycyjnych wartości, przywiązanie do wiary i wszechstronne wykształcenie formowały od najmłodszych lat Małgosię i jej starsze rodzeństwo. Zanim stała się dorosła, przeżyła śmierć najbliższych: ukochanych dziadków Siemieńskich i swojego ojca, który odszedł przedwcześnie, nie dożywszy 57 lat. Nauczyło ją to wrażliwości, ale i zahartowało.
Nauka i praca
Po maturze, którą zdała w 1968 r., Małgorzata postanowiła kontynuować po ojcu i dziadku rodzinną prawniczą drogę. „Pragnę studiować prawo, bo interesują mnie stosunki międzyludzkie i ich podłoże historyczne i ekonomiczne.
Dalsze moje zamiary zależą od tego, jak mi pójdą studia i jakie problemy pociągną mnie najbardziej.
Chciałabym być w przyszłej pracy pożyteczna społeczeństwu” – napisała w swoim odręcznie skreślonym życiorysie.

Małgorzata Longchamps (po prawej) i Bogdana Słupska-Uczkiewicz na Jasnej Górze
podczas pielgrzymki prawników w 1985 r.

ARCHIWUM AUTOREK

Nadzwyczaj dojrzale brzmi jej motywacja wyboru kierunku studiów, jak i cel przyszłej pracy, do której mają one przygotować. Myśl „być pożyteczna społeczeństwu” stała się jej dewizą życiową, obecną w różnych obszarach aktywności, zwłaszcza w zaangażowaniu w ruch „Solidarności”.
Od początku studiów za wyniki w nauce pobierała stypendium naukowe, co stanowiło znaczącą pomoc dla jej matki utrzymującej się ze skromnej emerytury po zmarłym w 1969 r. mężu. Pracę w Instytucie Nauk Administracyjnych rozpoczęła 1 IX 1973 r., ale po miesiącu uzyskała roczny urlop dla odbycia studiów podyplomowych w Europejskim Ośrodku Uniwersyteckim w Nancy. Rok akademicki 1973/1974 spędziła więc we Francji, kończąc studia złożeniem egzaminów.
Czas finalizowania doktoratu Małgorzaty Longchamps przypadł na okres burzliwych wydarzeń w kraju, który wciągnął ją w wir nieoczekiwanych zadań i wyzwań.
Dlatego zapewne obrona doktoratu odbyła się niemalże w ostatnim możliwym ustawowo momencie, gdyż okres zatrudnienia jej na stanowisku starszego asystenta upływał 30 IX 1982 r. Jej praca doktorska Odpowiedzialność za szkodę ekologiczną została nagrodzona przez jury ogólnopolskiego konkursu „Państwa i Prawa”.
„Solidarność”
Małgorzata Longchamps od początku, jako członek „Solidarności”, którą zakładała na Wydziale Prawa i Administracji, włączyła się w działalność związku. I to zarówno na szczeblu wydziałowym, jak i uniwersyteckim, regionalnym oraz ogólnopolskim. Nie sprawowała żadnych funkcji, zawsze na drugim albo i dalszym planie, wszędzie tam, gdzie mogła się przydać. Zabierała głos w sprawach ważnych, czasem szła „pod prąd”, zwracając uwagę na problemy, które innym umykały.
Jej krytyce zawsze towarzyszyły propozycje pozytywne konkretnych rozwiązań. Nic co ważne nie było jej obojętne. Od jesieni 1980 r. aktywnie uczestniczyła w pracach nad statutem i regulaminem wyborczym uniwersyteckiej „Solidarności”. Była konsultantem w siedzibie Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego przy ul. Mazowieckiej dla działaczy „Solidarności” z zakładów pracy. Znalazła się też w gronie ekspertów prawnych, którzy współpracowali z MKZ. Służyła pomocą nie tylko członkom „Solidarności”, ale też studentom, którzy tworzyli struktury Niezależnego Zrzeszenia Studentów, oraz każdemu, który jej potrzebował. Działała ponadto w Komisji Porozumiewawczej Pracowników Nauki i Oświaty Dolnego Śląska NSZZ „Solidarność”, uczestniczyła w spotkaniach i je protokołowała, przygotowywała materiał do dyskusji na posiedzenia Ogólnopolskiej Komisji Porozumiewawczej Nauki.

W podziemiu
Wprowadzenie stanu wojennego rozpoczęło nowy rozdział w życiu Małgorzaty Longchamps. Po pacyfikacji strajków na uczelniach nawiązała kontakty z działaczami „Solidarności”, którzy uniknęli internowania. Jednym z nich był Bolesław Gleichgewicht, z którym współpracowała blisko rok, będąc jego łącznikiem i kurierem oraz osobą do zadań specjalnych.
Inną formą jej działalności było odnajdywanie mieszkań na spotkania działaczy podziemia, a także dla osób ukrywających się. Współpracowała z Arcybiskupim Komitetem Charytatywnym, który w marcu 1982 r. powołał abp. Henryk Gulbinowicz. Uczestniczyła jako obserwator w procesach politycznych, począwszy od słynnego procesu Politechniki Wrocławskiej, który rozpoczął się w styczniu 1982 r. Brała udział w spotkaniach działaczy podziemnej „Solidarności” z delegacjami zagranicznymi. Jej biegła znajomość francuskiego była w takich sytuacjach nieraz wykorzystywana. Była, jak wspomina Jan Waszkiewicz, tłumaczką szczególnego zaufania, dlatego wielokrotnie uczestniczyła w odbiorze darów dla podziemnej „Solidarności” od gości zagranicznych, organizowała też spotkania delegacji zagranicznych z Józefem Piniorem i w nich uczestniczyła. Była jedną z inicjatorek powołanego przez środowisko akademickie na przełomie 1982 i 1983 r. Społecznego Komitetu Nauki. Składał się on z adiunktów wrocławskich uczelni. Uniwersytet reprezentowała Małgorzata Longchamps de Bérier, potem kolejno Michał Kaczmarek i Andrzej Ładomirski.
Nie doczekała wolnej Polski, nie wykorzystała przyznanego jej urlopu naukowego na przygotowanie rozprawy habilitacyjnej. Postępów trawiącej ją choroby nie udało się już zatrzymać. Tuż po rozpoczęciu obrad Okrągłego Stołu Małgorzata Longchamps trafiła do szpitala przy ul. Grabiszyńskiej, gdzie lekarze zmagali się z niszczącymi jej organizm skutkami choroby. Zdawała sobie sprawę ze swego stanu, a mimo to przede wszystkim troszczyła się o innych.
Zmarła we śnie przed północą 2 marca. Do końca pogodna i spokojna. Spoczęła na Cmentarzu Świętej Rodziny obok grobów ojca Franciszka Longchamps de Bérier i dziadka Stefana Leszczyc Siemieńskiego. Pogrzeb w dniu 6 III 1989 r. zgromadził rzesze znajomych i przyjaciół, których jej przedwczesne odejście pogrążyło w smutku. Nie brakowało łez.
Tylko jej ciocia, Róża Siemieńska, uśmiechała się tajemniczo, wypowiadając słowa: „Moja maleńka święta”.