KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Tron dla Króla

Niedawno opublikowano badania na temat wiary eucharystycznej katolików amerykańskich. 69% badanych stwierdziło, że podczas Mszy św. chleb i wino przyjmowane w Komunii są tylko symbolami ciała i krwi Jezusa Chrystusa. 31% zadeklarowało wiarę w to, że w czasie katolickiej Mszy chleb i wino naprawdę stają się ciałem i krwią Jezusa.
To niepokojące dane. Wiara w realną, prawdziwą i substancjalną obecność Chrystusa pod postacią chleba i wina należy przecież do ścisłego depozytu wiary katolickiej.
W badaniach pojawiło się pojęcie transsubstancjacji. Przy czym niewiara w transsubstancjację byłaby tożsama z niewiarą w realną, osobową obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina. To zastanawiające. Przecież to nie to samo. Termin ten, przejęty z filozofii, pojawił się w teologii w XII/XIII w. Oznacza, że podczas eucharystycznej przemiany w trakcie Mszy św. zmienia się substancja chleba na Ciało, ale nie zmieniają się tzw. przypadłości, tj. kształt, barwa, wielkość czy smak.
Inaczej mówiąc, oczyma nie dostrzegamy żadnej zmiany, ale zmienia się sama istota. Św. Tomasz wyraził to w hymnie Adoro te devote (Zbliżam się w pokorze) słowami: Visus, tactus, gustus in te fallitur – „Mylą się o Tobie, Boże, wzrok i smak…”/ „Kto się im poddaje, temu wiary brak”.
No właśnie, a jak wierzono w obecność Chrystusa wcześniej? Jak się wydaje, duże znaczenie dla sposobu wierzenia miał sposób przyjmowania Komunii. Przez wieki, nim wykształciła się okrągła hostia używana dzisiaj w liturgii, powszechne było udzielanie sakramentu do rąk w postaci niekwaszonego chleba. W IV w. św. Cyryl Jerozolimski opisuje sposób przyjmowania Chleba Eucharystycznego. Przy wyciągniętych ramionach i złączonych palcach lewą dłonią należało podeprzeć prawą, formując przy tym zagłębienie. Do prawej dłoni składany był przez kapłana chleb. W ten sposób tworzyło się pusty tron przygotowany na powtórne przyjście Chrystusa, a Komunia stawała się każdorazowym utrwaleniem nadziei na Paruzję – ostateczne przyjście Chrystusa jako Sędziego. Z kolei II Synod Konstantynopolitański (692 r.) nakazywał, by obie ręce składać na kształt krzyża, Chrystusa bowiem winno się przyjąć tak, jak umarł – ukrzyżowany i wyniesiony do góry. Tu przyjęcie Chrystusa było rozumiane jako indywidualne wywyższenie Chrystusa ukrzyżowanego. Dłonie wiernego miały być schronieniem dla Ciała Pańskiego, jak i narzędziem Jego Męki.
Poczucie zagrożenia profanacją Eucharystii doprowadziło do zmiany rytuału komunikowania z rozdawania chleba na przyjmowanie hostii wprost do ust (kruchy opłatek był bardziej narażony na upadek). Zmieniła się też pozycja kapłana, który stał nad klęczącym. Towarzyszył temu nakaz zakrywania rąk przez wiernego (włożenie ich pod obrus przełożony przez balaski). Zmiany te doprowadziły do spadku częstości przyjmowania Komunii. Wierni zadowalali się oglądaniem Pana Jezusa w hostii. Trzeba było wieków, by znów ożywić eucharystyczną pobożność.