Biel, która niesie pokój

Gdy biegnę myślami do Jerozolimy, lubię powracać do pewnego wyjątkowego
miejsca na jej mapie, usytuowanego nieopodal Bramy Damasceńskiej, dokładnie
na ulicy Nablus. I nie mam tu na myśli ogromnie poważanej w świecie biblistów
École Biblique et Archéologique Française, ale schowany za murem dom
zamieszkiwany przez wyjątkowe kobiety, zwane White Sisters (Siostrami Białymi).

ANNA RAMBIERT-KWAŚNIEWSKA

Wrocław

White Sisters, klasztor i pensjonat, siedziba Zgromadzenia w Duchu Świętym Franciszka z Asyżu.
W Ziemi Świętej siostry posługują od początku XX wieku, a na Nablus Road w Jerozolimie osiadły
w 1909 roku

ARCHIWUM AUTORKI

Choć wspomnienia związane z siostrami budzą we mnie przede wszystkim ciepłe uczucia, wywołują również pewien dyskomfort, powodowany czasem, który sumiennie skradam im podczas śniadań, gdy żądna ich opowieści i życiowej mądrości z premedytacją przysiadam się (uprzednio prosząc o zgodę, rzecz jasna) i rozmawiam na różne tematy dotyczące ich codzienności, prywatnych historii, wspomnień, problemów w prowadzonym przez nie domu, a także moich własnych rozterek.
Zwyczajnie nie jestem w stanie oprzeć się urokowi tych wspaniałych kobiet, doskonale godzących w swojej codzienności pracowitość Marty i rozmodlenie Marii (Łk 10, 38-42).
Spoglądając w przeszłość
Historia zgromadzenia sięga 1839 roku, gdy na świat przyszła jego założycielka, Hélène de Chappotin. Tuż po konsekracji Hélène, która przyjęła imię Marii od Męki Pańskiej, trafiła do Indii, jak relacjonują siostry na swojej stronie internetowej. W 1877 roku opuściła jednak swoje zgromadzenie, by założyć własne w indyjskim Ootacamund, zwane Misjonarkami od Maryi. Po kilku latach, dołączając do duchowej rodziny św. Franciszka z Asyżu, ufundowała Zgromadzenie Franciszkanek Misjonarek od Maryi, które szybko z Azji rozprzestrzeniło się na inne kontynenty: Europę, Afrykę i Amerykę. Gdy zapytuję o charyzmat Zgromadzenia, siostra Sabina, rodowita Małopolanka, odpowiada mi: „Często, pytając o charyzmat, pytamy tak naprawdę o rodzaj wykonywanej przez siostry pracy. W naszym wypadku nie jest to właściwe pytanie, ponieważ nasza działalność polega na odpowiadaniu na potrzeby miejsca, w którym działamy”. I rzeczywiście tak jest. Siostry Białe są niezwykle wszechstronne, zajmują się bowiem: zdrowiem, edukacją, pomocą społeczną, sztuką, rozwojem oraz prowadzą szkolenia. W samej Jerozolimie prowadzą infirmerię dla starszych i schorowanych współsióstr. Obejmują również swoją troskliwą opieką pielgrzymów oraz oferują legalne zatrudnienie wielu utrzymującym dzięki nim swe rodziny Palestyńczykom, których los w tej części świata jest z oczywistych względów trudny.
Prowincja „Bliski Wschód”
W Jerozolimie poznaję bliżej dwie siostry, wspomnianą już s. Sabinę oraz pochodzącą z Filipin s. Herminię.
S. Sabina powróciła właśnie ze spędzonego w Polsce urlopu. Szybko zauważam, z jak wielką radością witana jest przez pracowników po swojej wielotygodniowej nieobecności.

Gdy pytam, jakim sposobem znalazła się w Jerozolimie, odpowiada: „Przed przyjazdem do Izraela posługiwałam we Włoszech. Gdy przybyłam do Izraela na odnowę duchową, okazało się, że brakuje tu rąk do pracy, więc już zostałam. Było to 10 lat temu”.
S. Herminia służy w Jerozolimie od 11 lat. Nie mogę się nadziwić jej niezwykłej biegłości językowej, gdy podczas rozmów ze swobodą porusza się pomiędzy arabskim (który opanowała również w dialektach, m.in. egipskim – pracowała w Kairze), francuskim, angielskim i ojczystym filipińskim. Zapytana o liczbę poznanych przez nią języków, odpowiada jedynie uśmiechem, dodając: „Gdy chcesz szybko opanować język, musisz mówić. Kiedy trafiłam do Libanu, rozpoczęłam pracę w szpitalu i nie miałam wyjścia – wszyscy mówili wyłącznie po arabsku, więc musiałam go jak najszybciej opanować. To był niezwykle skuteczny kurs językowy”.
Nic więc dziwnego, że jako nauczycielka języka angielskiego (tym również się parała!) była niezwykle wymagająca, zwracając się do podopiecznych wyłącznie w nauczanym języku – bez żadnych wyjątków. S. Herminia przebywała w Libanie m.in. podczas wojny.
Przeżyła wówczas izraelskie bombardowania.
Ludzie, którym niosła pomoc, zapytywali, dlaczego siostry jeszcze się nie ewakuowały w obliczu realnego zagrożenia życia. Odpowiadała im wówczas krótko: „A czy wy nas tu nie potrzebujecie?”.
Misja White Sisters
Gdy wspominam swój kolejny pobyt u Sióstr Białych, uświadamiam sobie, że zapomniałam zadać im najważniejsze pytanie – o ich własne rozumienie misji osobistej i wspólnotowej.
Szybko zdaję sobie jednak sprawę, że jest to pytanie bezzasadne,


WYSTARCZY BOWIEM
ŚWIADECTWO ICH
NIEZŁOMNEJ WIARY
I CODZIENNEGO
TRWANIA PRZY
TYCH NAJBARDZIEJ
POTRZEBUJĄCYCH


oraz obejmowanie troskliwą opieką, często niefrasobliwych, pielgrzymów.
A wszystko to wedle słów Mistrza – w ukryciu (Mt 6) raczej zapraszających, niż odgradzających murów domu na Nablus Road.