Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I ZGUBIONA KSIĄŻKA

Fryderyk chodził po domu wyraźnie zdenerwowany. Zaglądał w każdą szufladę, do każdej szafki. Robił przy tym tyle hałasu i zamieszania, że w końcu Gienek zareagował:
– No co się tak tłuczesz? Szukasz czegoś?
– Nic, nic. Ja tak tylko, ten – kręcił Freddy.
– No powiedz, czego szukasz, to może ci pomogę szukać – nalegał Mnich.
– Nie mogę ci powiedzieć.
– Dlaczego?
– Bo jak powiem, że czegoś szukam, to będzie znaczyło, że zgubiłem. A jak się przyznam, że zgubiłem, to powiesz mi, że nie powinienem był tego zgubić, bo przecież wiedziałem, jak to jest ważne. I wyjdzie na to, że ja jestem taki bałaganiarz i w ogóle. I będzie mi głupio – tłumaczył nieskładnie Szop.
– Oj, daj spokój. Przecież każdemu zdarzy się coś zgubić. Albo zapomnieć, gdzie się położyło – uspokajał przyjaciela Gienek. – Nawet w Ewangelii Pan Jezus opowiada o takiej jednej pani, która zgubiła pieniądze i szukała, szukała, a jak znalazła, to się bardzo ucieszyła.
– No pewnie, ja też się ucieszę, jak znajdę. Ale na razie nie znalazłem, to się wcale nie cieszę – jęknął Fryderyk.
– No to co takiego zgubiłeś? – nie dawał za wygraną Gienek.
Fryderyk usiadł na podłodze, podparł łepek łapkami, westchnął głęboko i wymruczał:
– Pożyczyłem książkę od Wiewiórki i zgubiłem.
– No to faktycznie kiepsko. A jak wyglądała?
– Miała taką okładkę i papierowe kartki – próbował wytłumaczyć Freddy.
– No, tak. Bardzo szczegółowy opis. Wiesz, że każda książka tak wygląda? – skomentował Gienek.
– Nie pytałeś, jak wygląda każda. Pytałeś, jak wygląda ta, którą zgubiłem! – zaprotestował Szop. – No to i ta od Wiewiórki wygląda właśnie tak.
– A może chociaż powiesz, jakiego była koloru?

– Wiewiórka jest przecież ruda – nie zrozumiał pytania Freddy.
– Pytałem przecież o kolor książki – Gienek zaczął tracić cierpliwość. – Albo powiesz, jaka to książka, albo będziesz sobie sam szukał!
– To była książka o zwierzętach futerkowych. Wiesz, o mnie, o wiewiórce i o innych.
– A! Teraz już wiem, która to książka – Gienek zamyślił się na chwilę. – Czytałeś ją wczoraj w kuchni. Może tam zostawiłeś?
Fryderyk pobiegł natychmiast do kuchni i rzeczywiście, już za chwilę rozległ się triumfalny okrzyk Szopa Pracza. – Jest! Mam! To teraz możemy się cieszyć, tak jak ta pani z Ewangelii!
– A wiesz, że Pan Jezus tę Ewangelię mówił tylko jako przykład?
– Jaki przykład? – zdziwił się Fryderyk.
– Mówił o tym, że tak jak ta pani się cieszyła ze znalezienia pieniążka, tak w niebie będzie wielka radość z tego, gdy grzesznik się nawróci do Boga. Grzesznik to w sumie taki człowiek, który się zgubił i w życiu zrobił złe rzeczy. Ale jak już tak zrobił, to zamiast się załamywać, powinien zobaczyć, co zgubił, zrozumieć, co zrobił źle, czasem nawet poprosić kogoś o pomoc. A wtedy ktoś inny może nam pokazać znowu drogę do Pana Jezusa. To trochę jak ty z tą książką. Najpierw zrozumiałeś, że zgubiłeś, potem powiedziałeś mi, co zgubiłeś, ja ci coś podpowiedziałem i znalazłeś – Gienek jak zawsze starał się wytłumaczyć przyjacielowi Ewangelię jak najprostszymi słowami.
– W sumie faktycznie. No i to też chyba ważne, że jak ktoś się zgubi, to inni wcale się z niego nie śmieją, tylko chcą mu pomóc, tak jak ty z tą książką – powiedział Freddy. – Bo ja najpierw nie chciałem nic ci mówić, bo myślałem właśnie, że będziesz mi robił jakieś wykłady i że będziesz się śmiał. Ale nie miałem racji.
– No pewnie, że nie. Sam też gubię rzeczy i wcale nie jestem taki perfekt. A tymczasem nie zapomnij oddać Wiewiórce książki – zakończył Gienek.

KS. PIOTR NARKIEWICZ