MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

Dopiero wtedy

W językoznawstwie wyróżnia się, wśród wielu konstrukcji zdaniowych, także te warunkowe, przypuszczające. Mówimy o nich, kiedy zdanie wyraża jedynie jakąś możliwość, a nie stwierdza zaistniały fakt. I właśnie na takie zdanie warunkowe natknęłam się w jednym z memów udostępnionych przez znajomych w sieci. Zdarza się, że dzielimy się treściami, które szczególnie nas zainspirowały, z którymi się identyfikujemy. Dawniej robiliśmy to w pamiętnikach, teraz – na naszych profilach internetowych. Cóż, takie czasy.
Nie o formę jednak chodzi, lecz o treść. Na tym szczególnym memie widniał napis: „Krytykuj moje życie dopiero wtedy, gdy Twoje życie będzie dawało dobry przykład”. I pierwsza moja myśl powędrowała w stronę osób, które potrafią nas stale krytykować, samemu swoim życiem się nie zajmując (jak to już w Ewangelii było opisane).
Ale po chwili przyszła refleksja, że to dość ostry warunek, właściwie nie do spełnienia. Bo jeśli ktoś mówi mi, że mogę mu zwracać uwagę dopiero, gdy sama będę dawać dobry przykład, to tak, jakby odbierał mi prawo krytyki. Nikt z nas nie jest idealny i nieskazitelnych wśród nas po prostu nie ma. Mówiąc tak, stawiamy więc warunek nie do spełnienia, stawiamy poprzeczkę tak wysoko, żeby przypadkiem nikt jej nie przeskoczył. Dlaczego?
Żeby się nie przyczepił, nie wytykał błędu, nie zakłócał spokoju… A chyba wielu z nas może podać przykłady osób, które dopiero popełniwszy błąd, zdecydowały o zmianie swojego życia i dzięki temu doświadczeniu ich rady stają się cenniejsze. Choć nie wiem, czy można by o nich powiedzieć, że dają „dobry przykład”. Nawet ze świętymi bywało różnie i nie zawsze ich postępowanie sprzed nawrócenia było godne naśladowania.
Niebezpieczny jest ten tryb warunkowy. Bo może się okazać, że kryje się za nim zwyczajne: nie chcę, nie wtrącaj się, nie twoja sprawa. I znowu odczytuję zadanie dla siebie: żeby nie stawiać ludziom wokół siebie warunków, których sama nie spełniam.