Warto…


przeczytać

Przez ciernie do gwiazd

Współczesny świat na co dzień tapla się w blichtrze i efekciarstwie.
Pryncypalną miarą jest sukces. Ostatecznym rozrachunkiem jedynie własny komfort. Te trendy są obowiązujące, dopóki obcesowo nie zweryfikuje ich życie.
Dopiero cierpka lekcja dokonuje rewaloryzacji. Antonio Socci to włoski dziennikarz i pisarz. Przede wszystkim to ojciec Cateriny, która po zatrzymaniu akcji serca zapada w śpiączkę. Wbrew wszystkiemu wybudza się z niej i wraca do pełnej świadomości. Jednak dziewczynka nie może się poruszać, nie mówi i nie widzi. W swej książce Dom młodych bohaterów (Wydawnictwo AA, Kraków 2017) autor opisuje bezkompromisową walkę o życie dziecka.
Książka jest znamiennym pamiętnikiem, w którym Socci relacjonuje zmagania o odzyskanie przez córkę funkcji motorycznych, poznawczych i zmysłowych. Wynurzeniem, jak te swoiste zapasy o wolność i godność dziecka doprowadzają go do wewnętrznego odrodzenia. Jak konieczność fizycznej walki o życie buduje tkliwość i aktywuje szlachetność. Jak paraliż paradoksalnie dynamizuje.
Socci wzbogaca swoją książkę o historie innych matek i ojców, których życie to wojna o los dziecka. Sporo miejsca poświęca badaniom i metodom rehabilitacji. Podejście autora jest więc kompleksowe. Postawa Socciego jest szczera i prawdziwa. Choć mówi, że 7,5 roku z córką przybitą do krzyża może doprowadzić do szaleństwa, książka jest napisana językiem lekkim, przystępnym, nierzadko żartobliwym. Forsuje pewnik, że każda miłość i opowieść ma szczęśliwe zakończenie. Jeśli coś idzie nie tak, to tylko znak, że nie potrafimy kochać i opowiadać dostatecznie długo. Bo każdy paraliż ma swój kres. Jeśli wciąż będziemy próbować, to nigdy nie damy się pokonać. Pozycja obnaża tandetę blichtru i efekciarstwa. Pokazuje, że pojęcie komfortu znacznie wykracza poza poczucie własnej wygody.
Że życie to bycie. Dla innych. Polecam.

AGNIESZKA BOKRZYCKA


obejrzeć

Słodki koniec dnia

Na letnie miesiące wybrałem dla Państwa film, który może stać się kolejną wakacyjną podróżą. Słodki koniec dnia to czas refleksji o Europie, kryzysach i problemach, jakim musi dziś sprostać, żeby wciąż być takim miejscem, jakie znamy z kart historii. Jacek Borcuch, reżyser filmu, przekazuje nam wiele treści. Akcja filmu zachwyca, tak jak piękne kadry plenerowe z bajecznej Toskanii, w której się rozgrywa. Jednak w pewnym momencie ten pejzaż zaczyna trochę przerażać, jest jakby sztuczny, staje się bowiem nie tylko jakimś symbolem, ale i sceną, na której rozgrywa się dramat. Krystyna Janda wciela się w postać Marii Linde, poetki polskiego pochodzenia wyróżnionej Nagrodą Nobla. Poetka nie zgadza się z kreacją siebie, jaka została jej narzucona. Starsza kobieta, szanowana, doceniana przez innych mogłaby stać się pewnego rodzaju wzorcem. Do pewnego momentu na pewno jest tak postrzegana.
W jej przypadku ceną bezwzględnej wolności jest skandal, który wywołuje. Myśląc o tym filmie, zastanawiamy się nad granicą między wolnością a samowolą.
Kiedy to nasza wolność – dana nam przez Boga – jest źle wykorzystywana i prowadzi nas w przepaść. Dzieje się tak chyba za każdym razem, kiedy stawiamy siebie w miejscu Pana Boga i próbujemy sami napisać prawo, które ma obowiązywać. Można zapytać, kogo ma obowiązywać to prawo? I wtedy odpowiedź jest jeszcze bardziej dramatyczna, bo okazuje się, że to prawo może obowiązywać wyłącznie nas. Dlaczego? Ponieważ inne osoby, korzystając z niego, mogłyby zakłócić naszą samowolę. W filmie głosem rozsądku jest choćby córka, pytająca mamę o to, co ona właściwie robi. W roli córki występuje Katarzyna Smutniak, aktorka o niezwykłym potencjale, zauważona m.in. przez Paola Sorrentino. Film nie zawiedzie nawet najbardziej wymagających widzów. Czas poświęcony na jego obejrzenie będzie bez wątpienia kinową ucztą.

MICHAŁ ŻÓŁKIEWSKI


zwiedzić

Wołów i jego skarb

XIV-wieczny kościół pod wezwaniem św. Wawrzyńca

Unikatowe 26-głosowe organy Caspariniego

Mamy na Dolnym Śląsku kilka miejsc, gdzie dźwięk kościelnych organów to uczta dla melomana, ale jest jedno nazwisko, które na znawców muzyki organowej działa jak magnes – Casparini.
Mniej więcej 170–120 tys. lat temu, gdy klimat znów się ochłodził, powoli z północy przesuwał się na Dolny Śląsk lądolód, pchając przed sobą potężny materiał skalny.
Zatrzymał się kilkanaście kilometrów przed miejscem, w którym dziś podziwiamy Wrocław. Stanął i wycofał się na północ. Ale zwały gliny, bloków i głazów moreny czołowej zostały, tworząc wzniesienia Wału Trzebnickiego. Na jego południowych stokach rozsiadł się gród, otaczający drewniany zamek zbudowany na polecenie księcia Władysława Wygnańca. Wołów, bo o nim mowa, dzielił losy Dolnego Śląska: w księstwach piastowskich, pod panowaniem czeskim i habsburskim, a po I wojnie śląskiej w państwie pruskim. Miasto miało swój „złoty wiek” w XVI stuleciu, ale i nie omijały go pożary, wojny czy zarazy. Epidemia dżumy w 1585 r. pozostawiła przy życiu tylko 375 mieszkańców…
Jednak ze wszystkich tych nieszczęść miasto się podnosiło, próbując szybko odrobić straty.
Dzięki determinacji mieszkańców możemy dziś podziwiać i Zamek Piastów Śląskich, i blok śródrynkowy z renesansowym ratuszem, i XVIII-wieczny kościół z klasztorem karmelitów. Ale miejscem, które każdego melomana przyprawia o dreszczyk emocji, jest kościół św. Wawrzyńca.
Ta XIV-wieczna budowla do czasów reformacji służyła katolikom, później przypadła protestantom, aby w 1975 r. wrócić do katolików. Jest to jeden z najstarszych kościołów w Wołowie, choć mocno przebudowany i rozbudowany w ciągu tych kilku wieków.

Jednym z efektów restauracji z początku XVIII w. są podziwiane do dziś 26-głosowe organy – instrument pochodzący z warsztatu najwybitniejszego na Śląsku budowniczego organów, Adama Horatio Caspariniego. I jest jednym z nielicznych i niemal w pełni oryginalnie zachowanych w skali Europy! Bogato zdobiona oprawa (prospekt) pochodzi z XVIII w. Zachowało się wiele autentycznych piszczałek oraz elementów wewnątrz organów, co wpływa na niezwykle szlachetne brzmienie instrumentu. Zestaw brzmień oraz barw zmodyfikowała w niewielkim stopniu w XIX w. świdnicka firma organmistrzowska Schlag & Söhne, głównie w zakresie niektórych głosów smyczkujących. W oryginalnym stanie jest także traktura mechaniczna. Instrument Caspariniego ma wiatrownice zasuwowo-klapowe, wyposażony jest w dwie klawiatury ręczne oraz nożną. Ta prawdziwa ozdoba kościoła i duma parafii w 2001 r. przeszła gruntowną renowację i od tegoż roku w kościele organizowany jest Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej Cantus Organi, impreza o europejskiej już renomie.
Są jednak na ziemi wołowskiej jeszcze inne atrakcje, jak klasztor pocysterski w Lubiążu, drugi co do wielkości obiekt sakralny na świecie. W miejscowości Konary znajdziemy pozostałości pierwszej w świecie cukrowni produkującej cukier z buraków! Turyści preferujący kontakt z naturą docenią rezerwat przyrody Uroczysko Wrzosy z rzadkimi roślinami i ptactwem, a miłośnicy aktywnego wypoczynku mają tu do dyspozycji ponad 200 km szlaków rowerowych.
I to wszystko jedynie 40 km od Wrocławia, z dogodnym połączeniem kolejowym i drogowym.

umwdMATERIAŁ PRZYGOTOWANY
PRZEZ WYDZIAŁ PROMOCJI
WOJEWÓDZTWA