DOLNOŚLĄSCY KAPŁANI

Dobry Ksiądz

Wspomnienie o ks. prałacie Stanisławie Pikulu

Za sprawą obrazu Wojciecha Smarzowskiego Kler oraz dokumentu braci Sekielskich
Tylko nie mów nikomu temat Kościoła i księży stał się głośny i był pretekstem
do ataków oraz stosowania zasady zbiorowej odpowiedzialności.
Cień padł na wszystkich kapłanów. Dlatego tym bardziej warto pokazywać
i przypominać sylwetki dobrych, oddanych swojej posłudze księży.

MAŁGORZATA WANKE-JAKUBOWSKA

Wrocław

Ks. Stanisław Pikul

ARCH. PARAFII PW. ŚW. FAUSTYNY WE WROCŁAWIU

Gorliwych, pobożnych, prawych i ofiarnych kapłanów jest zdecydowanie więcej niż tych, których historie stają się paliwem do medialnych ataków. To oni powinni być kojarzeni z klerem.
Najjaśniejszą postacią, którą mam w pamięci i sercu, jest osoba nieżyjącego już proboszcza parafii Świętej Rodziny we Wrocławiu, księdza prałata Stanisława Pikula, który pełnił tę posługę niemalże ćwierć wieku (1978–2002).
Gdy został tu skierowany przez ówczesnego ordynariusza abp. Henryka Gulbinowicza i objął parafię 6 XI 1978 r. po śmierci proboszcza ks. prof. Eugeniusza Tomaszewskiego, miał 47 lat i ponadjedenastoletnie doświadczenie kierowania parafią św. Michała w Miliczu.
Wcześniej pełnił posługę u bp. Bolesława Kominka w charakterze kapelana i odbył studia z prawa kanonicznego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Zanim wybrał drogę kapłańskiego powołania, doświadczył niedostatku w biednej rodzinie i wychowania bez ojca. Nauczyło go to pokory i szacunku dla prostego człowieka.
Droga do kapłaństwa
Stanisław Pikul pochodził z biednej rolniczo-robotniczej rodziny w małopolskiej wsi. Urodził się 21 IV 1931 r. w Radgoszczy k. Dąbrowy Tarnowskiej.
Kryzys lat 30. spowodował, że jego ojciec, który jako robotnik pracował w fabryce i jednocześnie na roli, razem z podobnymi jak on wyjechał za chlebem do Argentyny i już stamtąd nie powrócił. Staś i jego bracia wychowywali się bez ojca, a matka Helena utrzymywała rodzinę z niewielkiego, 4,5-hektarowego gospodarstwa rolnego.
Żyli w niedostatku, ale matka dbała o staranne wychowanie synów i dawała dzieciom przykład głębokiej, ufnej i żywej wiary. Stanisław, mimo wybuchu wojny, w 1939 r. w wieku siedmiu lat rozpoczął naukę w Publicznej Szkole Powszechnej w Radgoszczy. Od 1946 r. uczęszczał do Państwowego Gimnazjum Ogólnokształcącego w Mielcu i zamieszkał w gimnazjalnej bursie. Po uzyskaniu tzw. małej matury wstąpił najpierw do Niższego, a potem Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu. Jego pilność w nauce, a także gorliwość w praktykach religijnych docenił zarówno katecheta z Mielca ks. Bolesław Gwoździowski, jak i prefekt Niższego Seminarium Duchownego ks. Bronisław Maślanka. Formacja seminaryjna Pikula przypadła na lata stalinowskiego terroru, była to więc swoista szkoła przetrwania. Ale szczęśliwie się złożyło, że w tym czasie rektorem był ks. Aleksander Zienkiewicz, dziś kandydat na ołtarze. Wywierał on ogromny wpływ na życie duchowe wrocławskiej młodzieży zarówno świeckiej, jak i duchownej, zwłaszcza w okresie bezbożnego terroru i agresywnego komunizmu. Niewątpliwie zostawiając ślad w formacji kapłańskiej alumna Stanisława Pikula, który po ukończeniu nauki w seminarium przyjął święcenia prezbiteratu z rąk lubelskiego ordynariusza bp. Piotra Kałwy 27 V 1956 r.
Kapelan bp. Kominka
Po dwóch latach posługi w charakterze wikariusza we Wrocławiu, początkowo w parafii św. Antoniego, a od 8 XI 1956 r. w parafii św. Henryka, bp Bolesław Kominek 17 VI 1958 r. mianował ks. Stanisława Pikula swoim kapelanem oraz notariuszem Kurii Arcybiskupiej.
To był wyraz ogromnego zaufania do młodego, 27-letniego księdza z zaledwie dwuletnim stażem kapłańskim.
„Przez pięć lat ks. Stanisław Pikul pełnił swe obowiązki z ogromnym taktem i oddaniem. A były to lata dalszych zmagań o prawa i właściwe miejsce Kościoła w polskiej rzeczywistości.
Po odwilży październikowej, już od 1959 r. zaczęto pilniej obserwować poczynania bp. Kominka i z różnych powodów szykanować. Wycofywano religię ze szkół, zabierano obiekty kościelne, odmawiano paszportu na wyjazd zagraniczny, czy też powoływano alumnów Seminarium Duchownego do wojska. Bp Kominek zatroskany o powierzoną mu diecezję, nie zrażał się trudnościami, lecz starał się o dalszą stabilizację Kościoła na ziemiach zachodnich.
W październiku 1962 r. rozpoczął się Sobór Watykański II i wówczas papież Jan XXIII wypowiedział znamienne słowa o polskości ziem zachodnich po wiekach odzyskanych.
W tych wszystkich pracach i zabiegach ordynariusza dyskretnie uczestniczył kapelan domowy ks. Stanisław Pikul” – czytamy we wspomnieniu ks. Józefa Patera.
Proboszcz w Miliczu
Kolejnym wyzwaniem, które podjął ks. Pikul, były studia specjalistyczne z prawa kanonicznego na KUL. Rozpoczął je w 1963 r. i po czterech latach ze stopniem magistra powrócił do diecezji.
Wtedy to (28 VI 1967) został powołany na proboszcza parafii św. Michała w Miliczu. Była to duża parafia, licząca wówczas ok. 12 tys. wiernych, z miastem i 27 wioskami. Oprócz dwóch zabytkowych kościołów na miejscu były jeszcze do obsługi dwa filialne, a wszystkie wymagały pilnego remontu,

które sprawnie, mimo braku doświadczenia w pracach remontowo-budowlanych, przeprowadził ks. Pikul. Zorganizował też kaplicę mszalną w Godnowie.
W 1968 r. doszły mu nowe obowiązki, został bowiem mianowany dziekanem dekanatu Milicz.
U Świętej Rodziny
Po śmierci proboszcza, ks. prof. Eugeniusza Tomaszewskiego, ks. Stanisław Pikul został jego następcą w parafii Świętej Rodziny na wrocławskim Sępolnie. Nie było początkowo łatwo nowemu proboszczowi w środowisku wrocławskiej inteligencji uniwersyteckiej, zamieszkującej należące do parafii osiedla, po swoim poprzedniku intelektualiście. Wielu wiernych z uwagą przysłuchiwało się jego kazaniom – prostym, zrozumiałym, często ilustrowanym przykładami zapadającymi w pamięć. Szybko jednak zjednał sobie parafian dobrocią, otwartością na ludzkie potrzeby i ofiarną pracą.
Gdy wprowadzono stan wojenny, parafialny kościół stał się jednym z centrów pomocy rodzinom represjonowanych w latach 80. W organizację tej pomocy włączyło się wielu parafian i prowadzona ona była na szeroką skalę.
To niejedyne dzieło charytatywne, które powstało przy tej parafii. Rodziły się one z potrzeb ludzi. Ks. Pikul umiał ich słuchać i był otwarty na różnorodne inicjatywy. To tu powstała kuchnia dla ubogich i bezdomnych wydająca posiłki. Tu zorganizowano punkt wydawania odzieży, biuro bezpłatnych tłumaczeń i porad prawnych, dla dzieci została otwarta świetlica środowiskowa, w której wielu uczniów uzyskiwało pomoc w odrabianiu lekcji. W czasie wakacji organizowane były półkolonie, zaczął funkcjonować Klub Seniora. Był czas, gdy z inicjatywy księdza proboszcza działało swoiste biuro pośrednictwa pracy – raz w miesiącu spotykały się osoby poszukujące np. opiekunki do dziecka lub osoby starszej, a także ci, którzy takiej pracy poszukiwali. Wiele z tych inicjatyw przetrwało do dziś.
Pamiętam czas powodzi tysiąclecia w 1997 r. i niedzielną Mszę św. w momencie, gdy kulminacyjna fala szła przez Wrocław. Zagrożony zalaniem był parafialny cmentarz. Ks. Pikul zaapelował wtedy do wiernych, mówiąc, że wprawdzie Eucharystia jest bardzo ważna, ale dziś każdy, komu siły pozwalają, niech opuści kościół i stanie do walki z żywiołem. Bo to jest w tym momencie najważniejsze.
Osiedle i cmentarz zostały uratowane, a wysiłek ludzi nie poszedł na marne.
Ks. Pikul wprowadził wiele innowacji duszpasterskich. Zainicjował odprawianie popołudniowych Mszy św. dla przedszkolaków i ich rodziców i sam je celebrował. Zapraszał wybitnych księży do głoszenia rekolekcji z niezapomnianym bp. Adamem Dyczkowskim włącznie. Jego pomysłem była wspólna dla Wielkiej Wyspy procesja Bożego Ciała w roku tysiąclecia diecezji wrocławskiej, która przetrwała do dziś.
To tu zawiązała się Grupa Miłosierdzia Bożego, Odnowy w Duchu Świętym. To ta parafia była kuźnią późniejszych kościelnych karier.
Ks. Stanisław Pikul z powodzeniem łączył pracę stricte duszpasterską z organizowaniem działalności społecznej i charytatywnej, ale też i przedsięwzięć budowlanych. To za jego proboszczowania wybudowany został dom katechetyczny i plebania. Dom został umiejętnie zagospodarowany, gdy religia wróciła do szkół. Służy jako miejsce warsztatów dla dzieci, a także pomieszczenia dla sklepu i księgarni.
Budowniczy kościoła św. Faustyny
Dziełem życia księdza proboszcza była budowa nowego kościoła. Parafia Świętej Rodziny była za duża (25 tys. mieszkańców) i pilne było jej rozdzielenie na dwie części. Musiało minąć 15 lat starań i zabiegów (1982–1997), by na biurko ks. Pikula trafiła Uchwała Rady Miejskiej przekazująca grunt pod budowę nowego kościoła. Zakres działalności społecznej i charytatywnej zrobił na radnych na tyle duże wrażenie, że postanowiono odstąpić działkę przy ul. Jackowskiego za symboliczną złotówkę i wyrazić zgodę na postawienie na niej kościoła.
Budowa pochłonęła ks. Pikula całkowicie.
Cały czas towarzyszyła temu troska o ludzi w to zaangażowanych, aby nic im się nie stało, by nie zdarzył się jakiś nieszczęśliwy wypadek.
Nadmiar obowiązków, jakie przyjął na siebie, odbił się na jego zdrowiu, zaczął niedomagać i w 2002 r. przeszedł na emeryturę, pozostając w parafii jako rezydent. W tej roli nadal służył wiernym jako spowiednik i powiernik wielu spraw. A długie kolejki przy jego konfesjonale świadczyły o tym, że cieszył się ogólnym szacunkiem i zaufaniem.
Ks. Stanisław Pikul doczekał erygowania nowej parafii pw. św. Faustyny we Wrocławiu w 2003 r., to jego pomysłem był wybór świętej patronki. Była to dla niego wielka radość. Zmarł 13 XII 2010 r. i spoczął na cmentarzu parafialnym Świętej Rodziny, takie bowiem życzenie wyraził w swoim testamencie.