KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Teolog Franciszek

Podobno papież Franciszek miał powiedzieć, że nie jest teologiem.
Nie bardzo wypada nie zgadzać się z tym, co sam papież mówi o sobie, ale w tym przypadku trudno mi się jednak z nim zgodzić. Papież jest teologiem. I to bardzo dobrym, tyle że w zupełnie inny sposób niż się do tego przyzwyczailiśmy. Zacznijmy od definicji teologii. Najprościej mówiąc, teologia to wiedza o Bogu. Ale skąd tę wiedzę czerpać?
W tradycji wschodniej teologiem był raczej nie ten, który o Bogu coś wie, ale ten, kto Bogiem żyje. Teologia jest bowiem wiedzą szczególnego rodzaju. Wyrasta z zażyłości z Bogiem. Teolog to człowiek duchowy.
Tradycja zachodnia pojmuje teologię bardziej intelektualnie niż życiowo.
Sama zażyłość z Bogiem nie wystarcza. Coś o Bogu trzeba wiedzieć.
I tutaj zaczyna się teologia akademicka, wyrastająca ze studium Pisma Świętego, która ze Słowa Bożego wywodzi prawdy wiary i zasady życia chrześcijańskiego. Uprawia się ją na uczelniach katolickich i wydziałach teologicznych. Jej adepci piszą mądre rozprawy, komentarze oraz monografie, które często są niezrozumiałe dla przeciętnego wiernego.
Nie, papież Franciszek takiej teologii nie uprawia.
Żeby zrozumieć wyrastającą z kontekstu latynoamerykańskiego teologię Franciszka, trzeba wrócić do wschodniej koncepcji teologa jako człowieka żyjącego Bogiem. Franciszek za fundamentalne źródło teologiczne uznaje doświadczenie wiary ludu Bożego. Dla niego lud jest żywą wspólnotą teologów. Sobór Watykański II mówi, że cały lud Boży został wyposażony „w zmysł wiary i łaskę słowa”. „Zmysł wiary” jest bowiem dostępny nie tylko teologom akademickim, ale wszystkim, którzy żyją Bogiem, także prostemu ludowi, który doświadcza i rozpoznaje Boga nie tylko w świętych tekstach, lecz również w życiu.
Model Franciszkowej teologii najlepiej wyraża on sam słowami: „Jeśli chcesz wiedzieć, kim jest Maryja, idź do teologa i dokładnie ci wyjaśni,
kim jest Maryja. Ale jeśli chcesz wiedzieć, jak kochać Maryję, idź do Ludu Bożego, który nauczy ciebie najlepiej”. W tym stwierdzeniu papież Franciszek nie przeciwstawia sobie dwóch sposobów uprawiania teologii: akademickiego oraz ludowego, ale widzi je jako wzajemnie się uzupełniające. Kiedy wsłuchamy się w przepowiadanie papieża Franciszka, zauważymy, że często wprowadza on elementy, które nazwalibyśmy anegdotycznymi. Te krótkie opowiastki nie są po to, by retorycznie wzbogacić swoje przemówienia. One są dla niego prawdziwym źródłem głoszenia Ewangelii, która jest nie tylko opowiadaniem o wydarzeniach minionych, ale nieustannie dzieje się w żywym doświadczeniu wspólnoty Kościoła. Taka teologia przesuwa się ze sfery wiedzy do sfery mądrości. Właśnie dlatego Franciszek tak często mówi o konieczności docenienia ludzi w podeszłym wieku i szacunku dla dziadków. To nie chodzi tylko o szacunek dla wieku, ale o docenienie mądrości. Teologia bowiem żyje nie tylko w książkach, ale także – a może przede wszystkim – w ludziach.