DOMINIK GOLEMA

Wrocław

Szczęść…?

Szczęść Boże!” – „Daj Boże!” Tym pozdrowieniem witali się nasi rodzice, dziadkowie, spotykając się przy pracy w polu, podczas sianokosów, w gospodarstwie. Tym pozdrowieniem, dobrze to pamiętam, mój Tato ZAWSZE witał się ze swymi rodzicami, gdy przychodziliśmy do dziadków. To pozdrowienie ma bogatą historię, odnosi się do tradycji górniczej, rolniczej, a mnie kojarzy się z dzieciństwem i wsią mojej babci i dziadka. Jest piękne, tradycyjne, jest takie polskie, zawiera najlepsze życzenia – Bożego błogosławieństwa. To pozdrowienie jest powszechne np. w Bawarii, gdzie niemal wszyscy witają się słowami „Grüß Gott!”.
Jakież było moje zdumienie i radość, gdy tymi właśnie słowami powitał mnie pracownik stacji benzynowej gdzieś pod Monachium. Amerykanie często pozdrawiają się na pożegnanie słowami „God bless you!”
A teraz fragment wypowiedzi zasłyszanej po latach w tej samej wiosce. „U nas w domu, jak się wychodzi, to zawsze mówimy sobie «Z Bogiem!», no ale publicznie nie mówię do ludzi «Szczęść Boże!», żeby się nie zbłaźnić. Chyba że do księdza”. Inna obserwacje: niedziela Wielkanocna, witam się z bliską mi (wierzącą) osobą słowami «Chrystus Zmartwychwstał!» – «Cześć! Jak się masz?», słyszę w odpowiedzi.
Spłonęła katedra de Notre Dame w Paryżu – symbol historii i kultury Francji. Rządzący obiecują odbudować zabytek w ciągu pięciu lat, aby był gotowy na… igrzyska olimpijskie. Masowe morderstwa chrześcijan są nazywane atakiem na „czcicieli wielkanocy”.
Z przejęciem powtarzamy za katolickimi portalami, że chrześcijanie to najbardziej prześladowana religia we współczesnym świecie.
Owszem, tak niestety jest. Co jednak my z tym robimy? Co robisz Ty, drogi Czytelniku? Co ja robię? Ponarzekamy sobie trochę, pokiwamy głowami, a potem wracamy do naszego wypierania się Pana Jezusa, do unikania „Szczęść Boże”, żeby się z nas nie śmiali. Przecież to my sami prześladujemy chrześcijaństwo w naszej codzienności. Jakże często staramy się być „nienachalni” z naszą religijnością, która w istocie zanika z naszego powodu. Ile razy dziennie swoim zachowaniem, swoimi słowami powtarzamy za Piotrem: „nie znam tego Człowieka!”?
W ślad za tym wyparciem nie płyną jednak łzy żalu, ale skrupulatne usprawiedliwienia, że przecież nie mieliśmy innego wyjścia. Z łatwością zredukowaliśmy brzmienie drugiego przykazania do wersji: „nie będziesz używał imienia Pana Boga!” – i z tym nam wygodnie. Nie musimy się wychylać, przyznawać, deklarować. Nawet podczas rekolekcji w ośrodkach formacyjnych spotykamy już „dania wegetariańskie” w miejsce „dań postnych”, bo przecież to lepiej brzmi. Przepraszam za nieco gorzki ton tego felietonu, ale najzwyczajniej żal mi naszego „Szczęść Boże!”, źle mi z powodu „cześć” na zawołanie „Chrystus Zmartwychwstał”. Powinniśmy chyba być bardziej zaangażowani w przeciwdziałanie prześladowaniu chrześcijaństwa w naszym życiu przez nas samych.
Pozdrawiam Cię serdecznie. Z Panem Bogiem!