Finanse Kościoła – fakty i mity

Mit trzeci

„Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie” – to stare porzekadło
odzwierciedla przekonanie, że Kościół jako instytucja jest bogaty, a księża zamożni
i najczęściej żyją ponad stan. To kolejny mit.

MARIA WANKE-JERIE

Wrocław

Ks. Krzysztof Kauf, proboszcz parafii św. Józefa Oblubieńca w miejscowości Bolesławów (gmina Stronie Śląskie),
podkreśla, że kapłan nie powinien się ograniczać wyłącznie do posługi w kościele, ale przede wszystkim
powinien wychodzić do ludzi, do ich codziennych spraw i problemów. Często potrzebują oni tylko zwykłej
rozmowy – stąd pomysł pogotowia duszpasterskiego

KS. PRZEMYSŁAW POJASEK/FOTO GOŚĆ

To już trzeci artykuł z serii czterech tekstów, w których omawiam kolejno fałszywe, a jednocześnie szeroko rozpowszechnione przekonania związane z finansami Kościoła.
Nazwałam je mitami. W poprzednich dwóch artykułach rozprawiłam się z mitem pierwszym, jakoby Kościół nie płacił podatków, i drugim dotyczącym Funduszu Kościelnego.
Kościół jest bogaty, a księża żyją ponad stan
Zacznę od przypomnienia podstawowego faktu – środki z budżetu państwa na finansowanie działań podejmowanych przez instytucje kościelne służą całemu społeczeństwu, a nie tylko Kościołowi rozumianemu wąsko, jako duchowieństwo.
Kościół katolicki w Polsce należy do najmniej zasobnych w Europie i utrzymuje się w 80 proc. z ofiar wiernych, a na wspieranie państwa wydaje kilka razy więcej, niż od niego otrzymuje.
Dochody parafii
Przypomnę zatem, co składa się na dochody parafii. Wierni dają ofiarę na tacę, na intencje mszalne, za celebrację chrztów, ślubów i pogrzebów oraz na wypominki za zmarłych, ponadto przekazują datki w czasie wizyty duszpasterskiej w słynnych kopertach.
Pieniądze z tacy to środki na utrzymanie kościoła, oświetlenie, ogrzewanie, drobne remonty, kwiaty do ołtarza, dekoracje, komunikanty, wino mszalne itp. Prawo kanoniczne stanowi, że środki na utrzymanie księży pochodzą z tzw. parsu, czyli ofiar składanych przy okazji chrztów, ślubów i pogrzebów.
Z tego utrzymywana jest plebania, czyli pokrywane są opłaty za prąd, gaz, wynagrodzenie osób, które gotują czy sprzątają (coraz częściej księży na to nie stać i robią to sami), kościelnych i organistów, wyżywienie proboszcza i wikariuszy, koszty prowadzenia kancelarii parafialnej itp. Koszt stanowią także wydawnictwa (parafialne gazety, plakaty, ulotki, śpiewniki), honoraria za wykłady czy prelekcje, koncerty i inne pozaliturgiczne parafialne wydarzenia.
Osobiste dochody księży pochodzą z ofiar za intencje mszalne, które w parafii, gdzie oprócz proboszcza są wikariusze, najczęściej są sumowane i dzielone proporcjonalnie do liczby odprawionych Mszy św., przy czym ksiądz może w ciągu dnia odprawić więcej niż jedną Mszę św., ale nie może otrzymać więcej niż jednego stypendium mszalnego.
W parafiach, na terenie których mieszkają zamożni i pobożni ludzie, zdarza się, że ofiara na Mszę św. to 50 zł, częściej jednak jest to mniejsza kwota. Maleją też dochody ze ślubów, bo upowszechnia się życie bez ślubu, i chrztów, bo rodzi się coraz mniej dzieci.
W jednej z dużych wrocławskich parafii, w której oprócz proboszcza jest dwóch wikarych, widziałam w sprawozdaniu za ubiegły rok następujące dane: chrzest przyjęło 66 dzieci, sakrament małżeństwa zawarło 13 par, zmarło 90 parafian. Jedynie ta ostatnia pozycja nie maleje rok do roku.
Na co księża wydają pieniądze?
Na co zatem księża wydają pieniądze, jak mają zapewnione wyżywienie i mieszkanie? Na to, co zwykli ludzie: ubrania, kawę, słodycze, kosmetyki, telefon, książki, prasę itp. Często te tak bardzo kłujące w oczy księżowskie samochody to pojazdy używane, które kupują okazyjnie i choć wyglądają one na „wypasione”, są niejednokrotnie nabyte taniej niż auta wiernych. Najczęściej na pierwszy samochód księdza składa się jego rodzina – rodzice i krewni.
Warto też pamiętać, że samochód dla księdza to także narzędzie pracy, które jednak musi sam, z własnych dochodów utrzymać, a także opłacić paliwo zużywane głównie w celach duszpasterskich (parafie bywają bardzo rozległe, a księża obsługują filialne kościoły w kilku miejscowościach).

Ksiądz sam musi sobie kupić komputer, drukarkę, choć używa tego sprzętu prawie wyłącznie do pracy duszpasterskiej. Warto też pamiętać, że koszty wszystkich wyjazdów w celach urzędowych do miasta (kurii, urzędu skarbowego) także pokrywa z własnej kieszeni. Przy remontach niejednokrotnie księżowski samochód służy jako środek transportu materiałów budowlanych.
Dlatego często te najbardziej pożądane księżowskie samochody to wersje combi lub coraz bardziej popularne SUV-y.
Nie można też zapominać, że wikary to ktoś, kto nie rzadziej niż co pięć lat (zakonnicy częściej) zmienia parafię. To nie tylko zmiana miejsca pracy, ale i mieszkania. Ksiądz musi więc mieć środki na przeprowadzkę, a niejednokrotnie także wyposażenie nowego miejsca, bo np. jego poprzednik zabrał będące na wyposażeniu meble, ponieważ były jego własnością.
Musi więc zacząć od kupna kanapy do spania, biurka itp. Nie mówiąc już o pościeli czy podstawowym wyposażeniu, jak filiżanki do kawy, sztućce, szklanki itp. Mówi się, że dwa razy przeprowadzić się, to jak raz przeżyć pożar. Coś w tym jest, każde takie przenosiny to nie tylko operacja logistyczna, którą trzeba przeprowadzić w krótkim czasie, ale również strata wielu rzeczy, bo na przykład niektóre, wcześniej kupione, nie pasują do nowego miejsca i trzeba je komuś podarować albo zostawić na starym miejscu.
Ksiądz, jeżeli jest proboszczem parafii jednoosobowej, a takich jest jedna trzecia spośród ponad 10 tys. funkcjonujących w Polsce, właściwie nie ma urlopu od pracy duszpasterskiej. Jeżeli chce sobie pozwolić na wyjazd, musi załatwić na ten czas zastępstwo, i nie dość, że nie ma w tym czasie żadnych dochodów, to jeszcze musi zapłacić za tę posługę księdzu, który wykonuje jego obowiązki. Nie zawsze może sobie na to pozwolić, bo go po prostu nie stać.
Analogiczna sytuacja jest w przypadku choroby, zwłaszcza połączonej z pobytem w szpitalu. Brat mojego męża, już nieżyjący ks. Ryszard, gdy pełnił funkcję proboszcza, nie brał urlopu przez 30 lat. Jego krótkotrwałe nieobecności wiązały się tylko z pobytem w szpitalu.
Tylko raz pozwolił sobie na trzytygodniową nieobecność, gdy po operacji wyjechał do poszpitalnego sanatorium.
Oczywiście sytuacja materialna księży jest bardzo zróżnicowana, są bogatsze i biedniejsze parafie. Znam księdza, który jest proboszczem wiejskiej parafii w Kotlinie Kłodzkiej z pięcioma kościołami filialnymi, tak biednego, że gdyby nie sprzyjająca sytuacja rodzinna, nie utrzymałby się. Tam do tej pory księża się zmieniali co dwa lata, wpływy nie starczały na podstawowe opłaty, nie było za co nie tylko ogrzać kościoła, ale też plebanii.
O słynnej gospodyni nie było mowy.
Obecny proboszcz ma jeszcze w pełni sił rodziców, którzy zamieszkali z nim i wspierają go swoją pracą (mama sprząta, gotuje, organizuje przyjęcia odpustowe; ojciec pomaga w męskich pracach na plebanii). Wspomagają syna również swoimi emeryturami.
Bez tego nie dałby rady. Słyszałam o księdzu w Lubelskiem, który odziedziczył dwuhektarowe gospodarstwo po rodzicach i żeby się utrzymać, poza pracą duszpasterską uprawia rolę. I to mu pomaga przetrwać. To ekstremalne przykłady, w miejskich parafiach bywa lepiej, ale nie jest to życie ponad stan.
Jest to porównywalny status materialny do osoby samotnej, nieobciążonej obowiązkiem utrzymania rodziny.
Wielu tzw. singli z grup społecznych o średnich dochodach żyje na znacznie wyższym poziomie materialnym.