Europejskie Spotkanie Młodych WROCŁAW 28 XII 1989 – 2 I 1990

Tekst ukazał się w numerze 2/1990 miesięcznika Nowe Życie

AGATA HOFFMAN

fot. ilustracyjna

Wróciliśmy właśnie z modlitwy w kościele NMPanny na Piasku we Wrocławiu. Oficjalnie spotkanie zostało zamknięte parę godzin wcześniej ostatnią wspólną modlitwą. Większość jego uczestników była już w drodze do swoich krajów, miast, parafii. Odjechali, ale pożegnanie z nimi nie było raniące. Wiedzieliśmy i wiemy, że przecież dalej jesteśmy razem. Że to, czym ubogaciliśmy się nawzajem w ciągu tych paru dni zostało i z nimi i z nami. Na ulicach zrobiło się trochę szerzej, smutniej, ale serca nasze jakby bardziej uśmiechnięte. Pokrzepione nadzieją promieniującą z tych, którzy podzielili się z nami swoim docieraniem do źródeł wiary, odkrywaniem Chrystusa Zmartwychwstałego, nie tylko modlitewnej kontemplacji, ale i działaniu, w konkretnym zaangażowaniu. Oni to swoim przyjazdem stworzyli nam okazję do otwarcia się.

Pierwszym uchyleniem drzwi naszego serca było przyjęcie w połowie września we Wrocławiu pierwszych dwóch braci z Taizé, którzy przyjechali, by już tu na miejscu kontynuować przygotowania do spotkania. Była to kontynuacja, ponieważ rozpoczęcie przygotowań nastąpiło zaraz w maju, po ogłoszeniu miejsca tegorocznego spotkania. Trwało on w Taizé i w różnych miejscach Europy, gdzie młodzi uczestniczyli w modlitwach i spotkaniach, podczas których szukali tego, czym ze swojego życia mogą się z nami podzielić. Po przyjeździe braci zaczęliśmy intensywniej pracować i u nas we Wrocławiu. Trzeba było przygotować przecież miejsca na przyjęcie gości – na wspólną modlitwę, na posiłki, i to nie tylko te fizyczne miejsca, ale przede wszystkim w naszych sercach. Codzienna wspólna modlitwa w kościele Św. Piotra i Pawła pomagała nam we wszystkich pracach organizacyjnych.

Następnym etapem przygotowań była wspólna pielgrzymka do Trzebnicy, w czasie której zastanawialiśmy się jak „iść do źródeł wiary” i jak „czynić ziemię bardziej gościnną dla wszystkich”. Było już wtedy we Wrocławiu pięciu braci i dwóch „permanentów”, czyli młodych z różnych krajów, którzy zechcieli swój czas poświęcić na pomoc w przygotowanie spotkania. Piesze pielgrzymowanie jest formą modlitwy charakterystyczną dla Polski. Doświadczenie jej było naszym darem dla gości. Oni natomiast ofiarowali nam słowo, głoszone w czasie drogi, o animowanej przez wspólnotę z Taizé „pielgrzymce zaufania poprze Ziemię”. Czyli o zaangażowaniu w pomocy Chrystusowi ukazującemu się w człowieku, który jest obok nas, który został nam powierzony.

Każdego następnego tygodnia przybywali kolejni bracia i „pemanenci” z całego świata. Zaczęły się spotkania w parafiach. Bracia, przedstawiając wspólnotę z Taizé i jej prace, wcielali w życie główną ideę. Pomagali odkrywać nam swoje talenty otrzymane od Boga i szukać sposobów wykorzystania ich w miejscu naszego zamieszkania: w naszych rodzinach, wspólnotach, parafiach. I tak w każdej parafii powstawały grupki ludzi, którzy otwierając się, swoją pracą pomagali w przygotowaniach. Wyzwalała się z nas życzliwość i dobro. Rodziny ofiarowały gościnę w swoich domach. Parafie przygotowywały kościoły, by mogły jeszcze bardziej stać się miejscem spotkań na codziennych mszach św. i modlitwach. Potrzebne tez były pomieszczenia na urządzenia punktów przyjęć, na spotkania w małych grupach. Udostępniano na te cele salki parafialne, pokoje w akademikach, a często i mieszkania prywatne. Ponieważ potrzebowaliśmy ludzi, którzy zechcieliby ubogacić przybyłych na spotkanie swoim doświadczeniem, otwierały się nam oczy na tych niezwykłych-zwykłych ludzi, którzy żyją obok nas. W ten sposób przygotowania posuwały się do przodu i ogarniały coraz większą liczbę osób. Osób, które często przedtem nie potrafiły znaleźć sobie miejsca i w kościele, i w życiu.

Zbliżały się święta, a z nimi o czas spotkania. Nadszedł ostatni etap przygotowań. Wspólne przeżycie wigilii Świąt Bożego Narodzenia. Bracia i „permanenci” zostali zaproszeni do naszych stołów. Wiele rodzin zostało ubogaconych kich obecnością w czasie wspólnego oczekiwania na Narodzenie Boga. Okazało się, że na ten cud pokoju i pojednania jednakowo oczekują ludzie na całym świecie. Po czasie oczekiwania nastąpił czas działania.  Najpierw zjechali się ci, którzy chcieli pomóc w pełniejszym przeżyciu spotkania innym. Zawiązały się międzynarodowe chóry, które pomagały modlić się razem. Przyjechali animatorzy – tłumacze, którzy prowadzili spotkania w mniejszych grupach i swoimi talentami językowymi pomagali w porozumieniu się. Organizowały się grupy pracy, których zadaniem było przygotowanie i wydawanie posiłków, dbanie o porządek, informowanie.

XI Europejskie Spotkanie Młodych rozpoczęliśmy 28 grudnia 1989 roku o godzinie 6 rano. Już wtedy zaczynały pracować pierwsze punkty przyjęć, które kierowały gości do poszczególnych parafii. Na wielu przystankach tramwajowych i autobusowych grupy młodych z wielu parafii czekały już na przybywających i po przywitaniu prowadziły ich do parafialnych punktów przyjęć. Tam gorąca herbata, kanapki, ciasto i udzielenie najważniejszych informacji razem z zakwaterowaniem. Niektóre punkty przyjęć pracowały całą dobę, bo młodzi z rożnych powodów nie mogli przybyć na czas, a przecież na każdego z nich bardzo czekaliśmy.

Jak każde Spotkanie animowane przez Taizé, tak i to opierało się na wspólnej modlitwie. Początkowo bracia myśleli, że wystarczą nam nasze wrocławskie kościoły, ale szybko zorientowali się, że trzeba powiększyć nasze kościoły o Halę Ludową. Wkrótce okazało się, że i tego było za mało, więc tak jak w Taizé powiększono kościół rozpinając cztery ogromne namioty. Razem około 50 tys. osób, które swoją obecnością chciały urzeczywistniać pojednanie gromadziło się na modlitwie w 10 punktach miasta. Byli tam przedstawiciele wszystkich krajów Europy zachodniej i wschodniej, a także goście z innych kontynentów. Jak na żadnym dotąd Spotkaniu również mieszkańcy miasta, w którym miało ono miejsce, bardzo licznie uczestniczyli we wspólnej modlitwie. Wiele osób przychodziło dużo wcześniej, by mieć więcej czasu na osobistą refleksję. Nastrój wyciszenia i skupienia, który panował w miejscach modlitwy, potęgował kanony z Taizé – krótkie, proste śpiewy wielbiące Boga.

Radosne „Alleluja” zwiastowało czytanie niewielkiego fragmentu Pisma Św. w wielu językach, tak by do każdego słowo to mogło trafić. Po nim następowała chwila ciszy, bo właśnie, „gdy twoje usta milczą, twe wyciszone serce, całkowicie otwarte przed Bogiem, słucha…”. Ta cisza nie krępowała, lecz przybliżała i wiązała ludzi ze sobą i z Bogiem. Po niej śpiewaliśmy modlitwę jednoczącą wszystkich chrześcijan – Ojcze Nasz.  Podzielona na różnojęzyczne części łączyła wszystkich.

Każdego dnia Brat Roger – założyciel wspólnoty z Taizé – dzielił się z nami swoimi rozważaniami. Mówił m.in.: „Najistotniejszym dla rodziny ludzkiej na ziemi jest wejście w erę ufności i pojednania. Chrystus stanowi jedność z każdą istotą bez wyjątku. Chrystus jest komunią i ofiarowuje nam w swoim Ciele, którym jest Kościół, wszystko to, co jest potrzebne, aby iść do źródeł zaufania: Ewangelię, Eucharystię i pokój przebaczenia. W rzeczywistości tylko u źródeł Chrystusa z naszego życia wewnętrznego czerpiemy nieustannie energię, by uczynić ziemię gościnną dla wielu innych na całym świecie. W jaki sposób ukonkretyzować to niewiele, co zrozumieliśmy z Chrystusa, jak kroczyć dalej do przodu. Trzeba będzie się może wokół rozejrzeć, żeby odszukać tych, którym potrzebna jest nasza pomoc, oni są wokół nas. Gdybyśmy dali im swój czas, wysłuchali ich, przywracając im nadzieję. Może moglibyśmy im w ten sposób pomóc. Pomyślmy też o może o zebraniu ich na wspólną modlitwę, respektując jednak ich sumienie”.

Po przedstawieniu swoich przemyśleń Brat Roger dzielił się z nami również radością z otrzymanych telegramów.  Były wśród nich; depesze od papieża Jana Pawła II, Sekretarza Generalnego ONZ Javiera Pereza de Cuellara oraz od premiera Rzeczypospolitej Polskiej Tadeusza Mazowieckiego.  Również z Czechosłowacji nadeszły słowa poparcia idei spotkania oraz łączności modlitewnej od prymasa-kardynała F. Tomaszka, prezydenta V. Havla, przewodniczącego parlamentu A. Dubczaka. Tuż przed zakończeniem spotkania usłyszeliśmy jeszcze jedną radosną wiadomość. Ogłosił ją Pierre z Haiti tymi słowami: „Co roku, podczas Europejskiego Spotkania Młodych, przyznawana jest osobie, która buduje zaufanie w rodzinie ludzkiej, Nagroda Gandhiego. Tego roku otrzyma ją kobieta z Rumunii. Jest to 60-letnia matka rodziny. Od wielu lat ta chrześcijanka utrzymuje ducha w narodzie rumuńskim. Wzywając go do wolności, działa całkowicie bezinteresownie, w zaufaniu. W swojej walce o naród poznała więzienie, ryzykowała życiem, ostatnio podejmowała liczne strajki głodowe. Nazywa się: Doina Cornea”.

Po medytacjach Brata Rogera i po tych informacjach, modlitwę kontynuowano śpiewem kanonów w wielu językach do późnych godzin wieczornych. Często przychodziła ona w adorację Krzyża. Wyciszając Serca uspokajając dusze ofiarowała pokój i ufność.

Poza wspólnymi modlitwami odbywały się też spotkania w małych grupach. Najpierw były to grupki międzynarodowe, w których młodzi dzielili się swoimi konkretnymi doświadczeniami zaangażowania w pomoc drugiemu człowiekowi, swoimi sposobami wcielania w życie idei pojednania. Specjalnymi „świadkami nadziei” byli goście z innych kontynentów oraz członkowie naszej polskiej „ Solidarności”. Potem odbyły się spotkania poszczególnych narodowości, na których młodzi zastanawiali się nad tym, jak, to czym zostali ubogaceni, wykorzystać we własnych krajach, we własnej działalności.

Dla około 17 tys. Polaków zgromadzonych na Spotkaniu została odprawiona 1 stycznia 1990 r. uroczysta msza św. koncelebrowana przez metropolitę wrocławskiego, ks. kardynała H. Gulbinowicza i innych biskupów, w tym ks. biskupa Bobowskiego z Tarnowa, a także przez duszpasterzy biorących udział w spotkaniu. Była to pierwsza msza św. odprawiana w Hali Ludowej i ona to właśnie, ofiarowana w intencji Pokoju na świecie, stała się zalążkiem realizacji idei pojednania przez Polaków.

I tak spotkanie dobiegło końca. Nie sposób ogarnąć wszystkich przeżyć z nim związanych, choć teraz po zakończeniu ostatniej modlitwy próbujemy to zrobić. Nagle telefon: „Przyjeżdżajcie szybko – niespodzianka!”.  Bardzo zaskoczeni, ale pełni radości jedziemy. Jesteśmy na miejscu i… dowiadujemy się, że Brat Roger chce się jeszcze spotkać z tymi, którzy już od września ub. r. pomagali przygotowywać spotkanie. Pokój serca i radość prostego życia Ewangelią, promieniuje z każdego z braci z Taizé, ale ich Przeor jest nawet wśród nich osobą wyjątkową. Tego dnia, też mimo wieku i zmęczenia (jest przecież już około 9-tej wieczorem) bije od niego spokój, radość, ufność. Jest nam razem bardzo dobrze, choć przecież prawie się nie znamy. Brat Roger dziękuje nam za pomoc w pracach organizacyjnych, ale na nasze ręce składa też ogromne podziękowanie dla wszystkich polskich rodzin, za ich wielką gościnność, za serdeczne przyjęcie, jakiego do tej pory nigdzie nie było, mimo, że Spotkanie odbywa się już jedenasty raz.

A przecież to my jesteśmy winni podziękowanie za stworzenie możliwości wyzwolenia się z nas dobra, za zaufanie i wiarę, którymi nas bracia obdarzyli. To spotkanie odrywa nas od wspomnień, od zamykania Europejskiego Spotkania Młodych w czasie przeszłych sześciu dni, a zwraca nas ku przyszłości. Spotkanie trwa i będzie trwało dalej. Tera przecież my mamy być tymi, którzy dzielą się tą drobina Ewangelii, która zrozumieliśmy i doświadczeniem, który zostaliśmy ubogaceni. Mamy przez swoje zaangażowanie i modlitwę wypełniać słowa Chrystusa i to nie w jakiejś specjalnej, wyszukanej formie, ale prosto, zgodnie ze słowami Brata Rogera:

„Choć obecnie młodzi przybywają do Taizé z pięciu kontynentów, nie chcemy ich zatrzymywać dla siebie, dla naszej wspólnoty. Nie chcemy stworzyć ruchu związanego z Taizé. Chcemy, by wracali do siebie, do swoich parafii, by tam spotykali się ze wszystkimi pokoleniami, od najstarszych, aż po dzieci; by tam urzeczywistniali pojednanie u podstaw. To jest pierwsze chrześcijańskie, ekumeniczne powołanie: pojednać się bez odkładania na jutro, pojednać się od razu”.