Warto…


przeczytać

Matka Boża japońska

Świat jest w stanie amoku. Zaaferowany nowoczesnością, innowacyjnymi technologiami i bogaceniem się, myśli jedynie o konsumowaniu. Standardowy staje się jeden globalny styl życia – laicki. Bóg jest rozumiany jako anachronizm i ciemnota. Maryja wkracza w to warcholstwo, by duchowo zorientować, by wskazać zagrożenia i zaproponować środki zaradcze. Wkracza w różnym czasie i przestrzeni.
Tym razem wybrała miasto Akita w Japonii. O. Zygmunt Kwiatkowski, misjonarz, pisarz, fotograf, w swej książce Akita. Matka Boża Japońska (Fronda, Warszawa 2019) opisuje objawienie Agnes Hatsuko Sasagawie. Była konwertytką z buddyzmu. Po nawróceniu wstąpiła do klasztoru.
Wkrótce zaczęła tracić słuch. Lekarze stwierdzili trwałe uszkodzenie. Jednocześnie pojawił się u niej fenomen „słuchu wewnętrznego”. W ten sposób s. Agnes otrzymała od Maryi trzy orędzia, a także obietnicę wyleczenia z głuchoty.
W kaplicy zakonnej zaczęły się dziać różne niepojęte zjawiska. Drewniana figurka Maryi płakała, pociła się i krwawiła. W stosunku do s. Agnes zaczęto manifestować niechęć.
Została uznana za osobę psychicznie chorą. Przełom w historii stanowi wskazanie Akity przez papieża Franciszka na jedno z 10 sanktuariów maryjnych na świecie powołanych do misji modlitewnego wsparcia w celu zatrzymania działań wojennych na Bliskim Wschodzie. Modlitwy odniosły skutek (odstąpiono od bombardowań wojsk syryjskich), a papież wyróżnił Akitę. Książka o. Kwiatkowskiego jest pragmatycznie napisaną duchową wędrówką. Klarowny język i holistyczne ujęcie czynią ją lekturą wielotorową.
Ksiądz nie tylko skupia się na sferze ducha i wymykających się ludzkiemu pojmowaniu objawieniach, ale też analizuje współczesny świat i Kościół. Próbuje znaleźć remedium na impas naszej cywilizacji. Wskazuje na Maryję jako gwarancję zwycięstwa nad złem, które prowadzi ekspansywną politykę. Lektura to lekcja do odrobienia na maj.

AGNIESZKA BOKRZYCKA


obejrzeć

Miłość i miłosierdzie

Trzy lata temu papież Franciszek przypomniał w swojej książce, że „Miłosierdzie to imię Boga”. W tym roku otrzymaliśmy kolejne dzieło, które podkreśla, jak wielki jest to dar dla nas. Film Miłość i Miłosierdzie Michała Kondrata zabiera nas w inny wymiar. Wymiar, który możemy nazwać przestrzenią miłosierdzia. Główną bohaterką jest s. Faustyna Kowalska. W trakcie filmu poznajemy jej życie, które od zawsze było ukierunkowane na Boga. Najciekawszy jego wątek związany jest z Orędziem Miłosierdzia Bożego. Nie był to dla niej łatwy czas, gdyż zanim jej objawienia zostały zrozumiane i przekazane światu, zmagała się z nieprzychylnymi opiniami innych i wieloma trudnościami. To dla nas solidna lekcja tego, jak powinniśmy bronić prawdy.
Jest to dokument fabularyzowany. Przejścia pomiędzy informacjami i akcją docierają do widza w sposób komplementarny.
W filmie dokonywana jest analiza nieznanych dotąd faktów dotyczących Orędzia o Bożym Miłosierdziu.
Jest to naprawdę dobra propozycja na czas poświąteczny, niedawno bowiem przeżywaliśmy Wielkanoc i uczestniczyliśmy właśnie w wydarzeniach, które były początkiem miłosierdzia dla świata. Film spotyka się z uznaniem i pozytywnymi opiniami tych, którzy go oglądali. To dobra okazja na wspólne rodzinne wyjście do kina, które może być prezentem na zbliżający się Dzień Matki. Dzięki temu filmowi po raz kolejny znajdziemy się w przestrzeni miłości Pana Boga do człowieka. Może on być dla nas pewnego rodzaju przedłużeniem Wielkanocy i radości z tego, co otrzymaliśmy, napełniając nas nadzieją, „A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5), jak pisał św. Paweł. Tak więc korzystajmy na co dzień z tego orędzia i wspólnie angażujmy się w tę wielką misję, którą rozpoczęła Siostra Faustyna, misję, której celem jest ratowanie tych, którzy dziś są daleko od Boga.

MICHAŁ ŻÓŁKIEWSKI

Złotoryja – Baszta Kowalska z XIV w.

Ostrzyca – wzgórze będące pozostałością komina wygasłego wulkanu

MATERIAŁY PRASOWE
URZĘDU MARSZAŁKOWSKIEGO WOJ. DOLNOŚLĄSKIEGO


zwiedzić

Najstarsze miasto w Polsce, złoto i słynny nauczyciel

Koneserzy starych murów miejskich czy kościołów gotyckich – nie zawiodą się. Miłośnicy przygód, którzy przyjadą tu w poszukiwaniu złota, też je (przy odrobinie szczęścia) sobie wypłuczą w Kaczawie czy sąsiednich strumieniach.
Ale już nie każdy wie, że Złotoryja (bohaterka dzisiejszej wędrówki) to Kraina Wygasłych Wulkanów, to kilkusetletnie tradycje górnicze, to słynny śląski nauczyciel…
Malowniczo położona na Pogórzu Kaczawskim Złotoryja na każdym kroku zaskakuje. Pierwsza niespodzianka nas spotyka, gdy zetkniemy się z przeszłością geologiczną tych ziem. 500 mln lat temu ten obszar był… dnem ciepłego i niezbyt głębokiego morza. Jak Morze Czerwone. I pełne było podwodnych wulkanów, z których wylewały się lawy bazaltowe. Późniejsze okresy aktywności wulkanicznej, pustynnienia, zalania dzisiejszego Pogórza Kaczawskiego przez słone i ciepłe morze doprowadziły do powstania złóż miedzi. A kiedy morze się wycofało, nastał klimat ciepły i wilgotny z wiecznie zielonymi roślinami tropikalnymi.
Ten rajski obrazek zakłóciły ok. 32–18 mln lat temu wybuchy wulkanów bazaltowych. I właśnie pozostałości wulkanów stanowią dziś o istocie krajobrazu Pogórza Kaczawskiego, zwanego Krainą Wygasłych Wulkanów.
Charakterystyczny płaski szczyt Grodźca (z pięknym zamkiem), idealnie uformowane stoki Ostrzycy, ucięte przez działalność człowieka zbocze Wilczej Góry to najbardziej widowiskowe efekty dawnych erupcji wulkanicznych.
I dopiero w czasach geologicznie nam najbliższych osady rzeczne Kaczawy przyniosły ze sobą skarb, który rozsławił Złotoryję i dał jej nazwę.
Nie tylko nazwę, ale i bogactwo. To dzięki górnikom wydobywającym złoto nastąpił gwałtowny rozwój miasta i już w 1211 r. Złotoryja uzyskała prawa miejskie przyznane przez księcia Henryka I Brodatego. Jest to najstarsza lokacja miejska w Polsce, co oznacza, że pod względem prawnym Złotoryja jest najstarszym polskim miastem! A wykopaliska świadczą, iż fakt ten stanowił jedynie zamknięcie wczesnego etapu kształtowania się tutaj ośrodka miejskiego.

Malowniczy zespół zabudowań rozłożył się wśród górzystej okolicy i do dzisiaj możemy podziwiać średniowieczny układ urbanistyczny z rynkiem, szachownicą wychodzących z niego ulic i dominującym w obrębie starówki kościołem Narodzenia NMP. Obecny swój kształt świątynia zawdzięcza joannitom, a także wielu późniejszym przebudowom.
Dzięki temu łączy w sobie elementy romańskie (w prezbiterium), gotyckie (nawa główna i dwie wieże), renesansowe (jedna z najpiękniejszych śląskich ambon) czy barokowe (ołtarz główny). Ze szczytu jednej z wież można zachwycać się widokiem panoramy miasta, Pogórza Kaczawskiego, Gór Kaczawskich i Karkonoszy.
Przed kościołem odnajdziemy pomnik słynnego na cały Śląsk (i nie tylko) nauczyciela – Valentina Trozendorfa.
Warto poświęcić kilka słów temu genialnemu pedagogowi i wybitnemu złotoryjaninowi, choć po 1945 r. trochę zapomnianemu.
Po studiach w Wittenberdze objął w roku 1525 – już jako luteranin – stanowisko rektora gimnazjum w Złotoryi i tak podniósł poziom nauczania, że po wiedzę przyjeżdżali tu Litwini, Siedmiogórzanie, Węgrzy, Austriacy, Niemcy, Czesi, a także wielu Polaków. A prestiż samego Trozendorfa wzrósł do tego stopnia, iż Fryderyk II, piastowski książę legnicki, ściągnął go do tworzonego w Legnicy uniwersytetu. Złotoryjską szkołę zlokalizowano w dawnym klasztorze franciszkańskim, który obecnie na powrót jest pod opieką Zakonu Braci Mniejszych.
W mieście warto także wejść na XIV-wieczną Basztę Kowalską, która jest pozostałością po dawnych umocnieniach miejskich, zwiedzić kopalnię złota „Aurelia” z XVI/XVII w., wykutą pod cmentarzem na Górze św. Mikołaja, czy wziąć udział w Mistrzostwach Polski Płukania Złota, które w tym roku odbędą się w ostatni weekend maja.
Do zobaczenia w stolicy złota!

umwdTekst ADAM PACZEŚNIAK
MATERIAŁ PRZYGOTOWANY
PRZEZ WYDZIAŁ PROMOCJI
WOJEWÓDZTWA