MAREK MUTOR

Wrocław

Śladami Jezusa. Musicie tam być!

W Warszawie, w pobliżu Świątyni Opatrzności Bożej, otwarta została wystawa pt. „Śladami Jezusa”. Wystawa – to mało powiedziane!
Mamy do czynienia z prawdziwym spektaklem światła, dźwięku, obrazów i emocji. Opowieść niby znana. Pan Jezus, Ogrójec, Męka, Śmierć, Zmartwychwstanie. Przede wszystkim miejsce akcji: Jerozolima, miejsce święte dla wielu ludzi, do którego się pielgrzymuje. A jednak… „Ślady Jezusa” ukazują tę znaną historię i przestrzeń w całkiem nowy sposób. Zwiedzającego prowadzi od pomieszczenia do pomieszczenia głos Piotra Fronczewskiego, który wcielił się w rolę narratora wystawy.
Wchodząc na wystawę, wyruszamy w podróż do Jerozolimy w czasie wydarzeń Wielkiego Tygodnia. I szybko stajemy przed podstawowym pytaniem: kim jesteś w tej podróży? Nie widzimy nigdzie Jezusa, tylko jego ślady: włócznię, koronę cierniową, pogrzebowe chusty, grób i napis „Nie ma go tu”. Nad wszystkim unosi się atmosfera tajemnicy. Żadnej dosłowności, raczej pytania. Prezentacje multimedialne są doskonałe technicznie. Scenografia jest ascetyczna, ale dopracowana. Wiele jest krótkich, zrealizowanych na najwyższym poziomie animacji filmowych.
Całość przygotował zespół doskonałych producentów i artystów ze studia Tengent, znanych już z takich realizacji, jak filmy Niezwyciężeni, Legendy Polskie (Allegro) czy projekty powstających właśnie wystaw stałych w Muzeum Historii Polski i Muzeum Józefa Piłsudskiego.
Nie dostrzegłem nigdzie podpisów pod zdjęciami czy obiektami.
Jest to zaletą. Brak nadmiaru bodźców ułatwia skupienie.
Mam wrażenie, że zapamiętałem każde słowo wypowiedziane przez narratora wystawy i każdy obraz, który zobaczyłem. Nie spotkamy na wystawie oryginalnych eksponatów, mamy do czynienia z replikami.
Ale nie ujmuje to nic z wrażeń całości spektaklu – przecież najważniejsza jest historia, której uczestnikami (obserwatorami) stają się odwiedzający wystawę. Nie opowiem tutaj o szczegółach, by nie psuć wrażenia przyszłym zwiedzającym. Ale jednym chcę się podzielić. Wzruszyłem się, oglądając krótki film o historii Bożego Grobu i losach tego miejsca przez ostatnie niemal dwa tysiąclecia. Nie chodzi przy tym o historię zasypania i ponownego odkrycia tego miejsca, ani nawet o pasjonujące dzieje bazyliki, która rozpostarła nad Bożym Grobem swe sklepienia, a przez stulecia jej dzieje są tak samo fascynujące jak losy całej Ziemi Świętej.
Film poruszył mnie, ponieważ dobitnie ukazał ten wielki fenomen setek tysięcy pielgrzymów, którzy przybywają do grobu tylko dlatego, że JEST PUSTY. Podróżują szmat drogi, by zobaczyć wyryty tam napis „Nie ma go tu”. Ten obraz pustego grobu nadaje wszystkiemu sens, zmienia dzieje świata. Warto to zobaczyć i przeżyć. Proszę jednak się spieszyć – wystawa będzie czynna w Warszawie tylko do 9 czerwca.