Moja Niedziela

2 CZERWCA 2019 R.
Wniebowstąpienie Pańskie

Czy warto
wpatrywać się w niebo?

DZ 1, 1-11; HBR 9, 24-28; 10, 19-23; ŁK 24, 46-53

Chrześcijaństwo było, jest i będzie religią, która generuje wiele problemów – i to na bardzo różnych płaszczyznach. Zacząwszy od kwestii teologicznych i światopoglądowych, na sprawach bliższych naszej codzienności skończywszy, wiara w Jezusa nie jest telewizyjną relacją z watykańskiej modlitwy Anioł Pański ani papieskim błogosławieństwem, po którym możemy przełączyć kanał.
Jest to coś, z czego rozliczamy się sami, z czego codziennie egzaminują nas nasi bliscy i znajomi, z czego świadectwo przyjdzie nam zdawać w najbardziej dramatycznych momentach życia. Dlatego Jezus wstępujący do nieba nie zostawia po sobie żadnego metafizycznego „halo”. „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo?”, zapyta anioł. Aż chciałoby się tę kwestię sparafrazować językiem bardziej dosadnym i kolokwialnym: ludzie, na co się patrzycie? Do pracy! Jezus nie daje swoim uczniom i nam wraz z nimi ani minuty na sentymentalne rozważania.
Czekają ich wielkie dzieła i wielkie problemy. Nie należy przed nimi uciekać w kwietystyczne wyobrażenia o niebie. Podczas gdy uczniowie zapytują o przywrócenie Izraela, Jezus roztacza przed nimi wizję królestwa bez granic, zbudowanego na Jego nauczaniu. Czy nie warto spojrzeć na swoją tożsamość z takiej perspektywy?

9 CZERWCA 2019 R.
Zesłanie Ducha Świętego

Nowy
człowiek

DZ 2, 1–11; RZ 8, 8-17; J 14, 15-16. 23B-26

Zastanawiam się czasem, jaka była psychiczna konstrukcja ludzi współczesnych Jezusowi. Jakie novum przyniósł ze sobą Chrystus, jaka była ta duchowa rewolucja, którą rozpoczął, co za rewelacja wiązała się z jego nauczaniem? Dlaczego Paweł i inni apostołowie rozumieją przyjście Jezusa jako uwolnienie, wyzwolenie od strachu, usynowienie? Słowa takie jak pokój, radość, życie, miłość, nadzieja charakteryzują większość wypowiedzi uczniów. Ten słownik, jak również cała atmosfera towarzysząca zmartwychwstaniu uzyskuje swoją kulminację w dniu zesłania Ducha Świętego. Ten dzień kończy, jak się wydaje, pewną epokę w ludzkiej mentalności. Nie tylko kończy się historia epifanii Boga jako Trójcy, dokonuje się jednocześnie skok w duchowym rozwoju człowieka, który zaczyna pod wpływem Ducha Świętego rozumieć swoje miejsce w świecie, w czasie. Przestaje być zaledwie samoświadomym efektem ewolucji, która dotknęła trzecią planetę od Słońca – otrzymuje sens, który na dodatek zasadza się na nieskończonej miłości. Nawet dziś, czytając opis tego wydarzenia po dwóch tysiącach lat, nie mogę nie zauważyć doniosłości i szczęścia związanego z tą chwilą.
Chciałbym być z uczniami, gdy zstąpił na nich Duch. Ale wiem, że przecież mogę tam być. I Ty również możesz.

Wniebowstąpienie i Zesłanie Ducha Świętego.
Roman Kalarus, fresk z kościoła pw. bł. Karoliny
Kózkówny w Tychach

REPRODUKCJA HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

16 CZERWCA 2019 R.
Uroczystość Najświętszej Trójcy

Prosto
o wielkich słowach

PRZ 8, 22-31; RZ 5,1-5; J 16, 12-15

Gdyby ktoś mi dziś powiedział, że przyjdzie do mnie Duch Prawdy i ja tę Prawdę poznam, to bardzo wątpię, czy potraktowałbym taką deklarację poważnie.
W czasach świadomości przemielonej przez niepewny agnostycyzm postmodernizmu, w epoce postprawdy, w erze oszustw, matactw i sfabrykowanych dowodów – nie wiem już właściwie nic. A jak mawia mój przyjaciel, więcej argumentów można znaleźć na to, że żyjemy w symulacji, niż na to, że świat wokół nas jest realny. Nie przeszkadza mi to w codziennym funkcjonowaniu: pewien zespół cech świata wciąż bowiem działa tak jak należy: robię zwyczajnie zakupy, pracuję, przechodzę przez jezdnię, gdy zapali się zielone światło. I nagle natrafiam na słowo Jezusa, który mówi o tym, że przecież jest Duch, że Duch ten przynosi mi wiedzę, która jest niezbywalna, niepodważalna i ponad wszystko – żywa. Nie może być zgody między Objawieniem i ciągłą procesją symulakrów, którą podaje mi na tacy świat. Konieczny jest wybór. Wybór wiary jest zatem dla chrześcijanina nie emocją, nie poznaniem, ale przede wszystkim wolą i zaufaniem. „Jezu, ufam Tobie” to nie tylko akt zawierzenia, to deklaracja filozoficzna. Te słowa mają wielką wagę i nie wolno nam o tym zapominać.

23 CZERWCA 2019 R.
XII Niedziela zwykła

Za kogo
uważają Go tłumy?

ZA 12, 10-11; 13, 1; GA 3, 26-29; ŁK 9, 18-24

Niemal wszystkie pytania, które zadaje Jezus w Ewangelii, są bardzo proste. A jednak na żadne z nich do dziś nie jesteśmy w stanie w pełni odpowiedzieć. Za kogo dziś uważają Jezusa „tłumy”? Na to pytanie odpowiedź słyszymy prawie codziennie: w pracy, w mediach, w domu – a odpowiedź ta bardzo często jest cząstkowa. Jedni uważają Jezusa za mityczną postać, drudzy za wybitnego polityka, ale na pewno nie za Boga. Inni widzą w Nim filozofa, a jeszcze inni w ogóle nie starają się na Niego patrzeć.
W największym skrócie należałoby powiedzieć, że wyobrażenia na temat Jezusa są tak różne i tak dziwne, jak wyobrażenia na temat tego, czym jest Kościół. I jest to uwaga, która powinna nas skłonić do zastanowienia się.
Czy to podobieństwo nie jest wyrazem faktu, że Jezus wciąż prowadzi swój Kościół? Czy można na takim paralelizmie się oprzeć? Wydaje mi się, że tak, a dodatkowy argument podaje tutaj sam św. Paweł: różnice między ludźmi nie znikają dlatego, że zmienia się ich istota. Niewolnik pozostaje przecież w niewoli, mężczyzna nie upodabnia się do kobiety. Wszystkich natomiast ma złączyć podobieństwo do Chrystusa. Im więcej we mnie podobieństwa do Niego, tym mniej się różnię od swojego sąsiada. Nie ma i nie będzie prostszej drogi do pokoju między ludźmi.

30 CZERWCA 2019 R.
XIII Niedziela zwykła

Droga
do zbawienia

1 KRL 19, 16B.19-21; GA 5,1.13-18; ŁK 9, 51-62

Droga Jezusa do Jerozolimy, tak jak ją przedstawia dzisiejsza Ewangelia, jest pełna niejasności. Jezus nie podróżuje samotnie, a wręcz spodziewać się należy, że towarzyszy mu całkiem spora gromada uczniów i słuchaczy.
W tym tłumie Chrystus z pewnością mógłby być kimś w rodzaju współczesnego guru – nauczycielem, który wykorzystałby swoją charyzmę i wymowę, aby zdobyć jak największą liczbę wyznawców. Tymczasem to, co zwraca uwagę w postępowaniu Jezusa, to przede wszystkim Jego wierność Sobie, swojej własnej nauce. Jezus wybiera ścieżkę prawdy pośród wielu propozycji i poglądów, z którymi się styka. Nie interesuje Go to, czy ktoś się obrazi, może ktoś inny się zawiedzie albo pomyśli, że to nie dla niego. Nie są tu istotne emocje i obyczaje – liczy się tylko dochowanie wierności tej drodze, którą Jezus sobie wytyczył. Na niejasne, niezdecydowane zachowania napotkanych ludzi reaguje zdawkowymi odpowiedziami, które zamykają drogę do dalszych dyskusji. Nie ma przy tym w Jego Postaci żadnej agresji – raczej, jak byśmy dzisiaj powiedzieli, asertywność.
Skąd taka postawa, która przecież w pewien sposób koliduje z obrazem Jezusa łagodnego, Jezusa – Baranka? Z pomocą przychodzi nam pierwsze czytanie i niecierpliwość, z jaką Eliasz ponagla swojego nowego ucznia. O sprawy Boże należy troszczyć się w pierwszej kolejności, dopiero potem można zająć się tym, co ziemskie. Trudna jest ta nauka dla współczesnego człowieka, ale jeśli komuś uda się ją zrozumieć, odnajdzie ten spokój, który ma w sobie podróżujący Jezus. Jego źródłem jest pewność, że droga, którą postępujemy, prowadzi do zbawienia.

KRYSTIAN KWAŚNIEWSKI