W STRONĘ PEŁNI ŻYCIA

O radzeniu sobie z dyskomfortem psychicznym

Każdy z nas prędzej czy później doświadczy jakiegoś rodzaju bólu – czy to fizycznego,
czy też emocjonalnego. W tym drugim przypadku jako ból odczuwane są sytuacje
doświadczania nieprzyjemnych uczuć, a zwłaszcza bycia przytłoczonym przez emocje.

KS. JANUSZ MICHALEWSKI

Świdnica

SHIFT AND SHERIFF/PIXABAY.COM

Stąd bardzo ważnym elementem kształtowania w sobie postawy odporności psychicznej jest umiejętność radzenia sobie z tak doświadczanym dyskomfortem.
Niezdrowe sposoby radzenia sobie z dyskomfortem
Aby radzić sobie z dyskomfortem, trzeba najpierw uświadomić sobie swoje niezdrowe i choć może chwilowo skuteczne, ale w dłuższej perspektywie destruktywne sposoby radzenia sobie z nim. Matthew McKay, Jeffrey C. Wood i Jeffrey Brantley w książce Terapia dialektyczno-behawioralna (DBT). Praktyczne ćwiczenia rozwijające uważność, efektywność interpersonalną, regulację emocji i odporność na stres piszą, że osoby zmagające się z przytłaczającymi emocjami często radzą sobie z bólem w bardzo niezdrowy i nieskuteczny sposób. Dzieje się tak, ponieważ właściwie nie wiedzą, co innego mogłyby zrobić w tak doświadczanej sytuacji. Jak wskazują autorzy, jest to poniekąd zrozumiałe.
Kiedy bowiem odczuwamy ból emocjonalny, trudno nam myśleć racjonalnie i znaleźć od razu rzeczywiście dobre rozwiązanie. Jednak warto zauważyć, że wiele strategii radzenia sobie używanych przez przytłoczone emocjami osoby prowadzi jedynie do pogorszenia problemów.
Wśród takich nieskutecznych i destruktywnych strategii radzenia sobie z dyskomfortem psychicznym wspomniani autorzy wymieniają: spędzanie dużej ilości czasu na rozmyślaniu o bólu, błędach i problemach, które wystąpiły w przeszłości; niepokojenie siebie i zamartwianie się błędami i problemami mogącymi wystąpić w przyszłości; izolowanie się od ludzi w celu uniknięcia niekomfortowych sytuacji; znieczulanie siebie alkoholem i innymi środkami psychoaktywnymi; wyżywanie się na innych, przez zbytnie złoszczenie się na nich lub ich kontrolowanie; unikanie zajęcia się przyczynami swoich problemów; podejmowanie ryzykownych i brawurowych zachowań; poddawanie się bólowi i wyrażanie zgody wbrew wewnętrznym uczuciom na nieszczęśliwe życie, w którym nie doświadczamy ani spełnienia, ani nie widzimy jego głębszego sensu. Niestety, jak uczy życiowe doświadczenie, wszystkie powyższe strategie prowadzą do jeszcze głębszego bólu emocjonalnego, gdyż nawet te, które przyczyniają się do tymczasowej ulgi, przyniosą tylko więcej cierpienia w przyszłości.
Radykalna akceptacja
Fundamentem, który umożliwia skuteczne radzenie sobie z dyskomfortem, jak wskazują wspomniani autorzy, jest przyjęcie postawy radykalnej akceptacji.
Kiedy odczuwamy ból, pierwszą reakcją jest często złość, podenerwowanie bądź obwinianie innych za jego spowodowanie. Jednak bez względu na to, na kogo przerzucimy winę za odczuwany przez nas dyskomfort, ból nie zniknie i nadal będziemy cierpieć.
W niektórych przypadkach zaś im bardziej się będziemy złościć, tym większy odczujemy ból. Złoszcząc się i sądząc, że sytuacja w ogóle nie powinna nastąpić, zapominamy, że jednak się wydarzyła i musimy jej jakoś zaradzić.
Poświęcanie czasu na złoszczenie się, pobożnie przy tym życząc sobie, żeby nasza złość wpłynęła na wynik zaistniałego już wydarzenia, doprowadza nas jedynie do paraliżu i bezsilności.
Rozwiązaniem, które podsuwa radykalna akceptacja, jest uznanie sytuacji taką jaka jest i zrezygnowanie z jej osądzania. Przeciwstawianie się obecnej chwili lub mówienie, że nie powinna nigdy nastąpić, prowadzi jedynie do większego cierpienia. Radykalna akceptacja oznacza, że całkowicie akceptujemy zaistnienie danego wydarzenia, wstrzymując się przed jego osądem i próbami zmienienia go w coś, czym nie jest. W rezultacie stwarza to także możliwość zareagowania na daną sytuację w nowy sposób, sprawiający mniej bólu nam i innym.
Zaradna siódemka
M. McKay, J.C. Wood i J. Brantley proponują następujące strategie radzenia sobie z dyskomfortem psychicznym: odwrócenie uwagi od sytuacji powodujących ból emocjonalny; dążenie do samoukojenia; przypominanie sobie o swoich podstawowych wartościach życiowych; robienie sobie przerw w aktywności; używanie automotywujących myśli zaradczych, życie chwilą obecną i kontaktowanie się z Bogiem.

Umiejętność odwracania uwagi jest ważna, gdyż może nas chwilowo powstrzymać od myślenia o bólu i w rezultacie dać nam czas na dobranie właściwej reakcji zaradczej.
Odwrócenia uwagi nie należy jednak mylić z unikaniem. Kiedy unikamy niekomfortowej sytuacji, decydujemy się nią nie zajmować. Natomiast kiedy odwracamy uwagę od niekomfortowej sytuacji, zamierzamy zająć się nią w przyszłości, gdy opanujemy emocje na tyle, że znajdą się one na poziomie, który możemy zaakceptować. Możemy odwracać uwagę od bolesnych sytuacji, wykonując jakieś przyjemne dla nas czynności, przenosząc uwagę na inne osoby, ale także podejmując się wykonania naszych zadań i obowiązków domowych. Czasami po prostu najlepiej oddalić się od bolesnej sytuacji.
W ten sposób dajemy sobie czas na uspokojenie emocji i zastanowienie się nad dalszym działaniem.
Umiejętności samoukojenia związane są z podjęciem przez nas takich czynności, które pomagają nam się wyciszyć i zrelaksować. Podjęcie ich jest nieraz konieczne, zanim stawimy czoła przyczynie dyskomfortu, gdyż nasze emocje mogą być zbyt „gorące” i w ten sposób utrudniać nam obiektywne spojrzenie na sytuację.
Inną czynnością pomagającą w radzeniu sobie z dyskomfortem psychicznym jest przypominanie sobie naszych wartości, celów i standardów życiowych. To one bowiem pomagają nam nie tylko tolerować, ale i przezwyciężać trudne sytuacje, gdyż przypominają o kierunku naszego życia, o tym, co chcemy osiągnąć i po co właściwie się tak trudzimy. Pokazują nam także, w co warto się angażować, a czego unikać.
Jak pisze S. Covey w książce Siedem nawyków skutecznego działania, życie zgodne z naszymi zasadami i wartościami jest źródłem spokoju wewnętrznego.
Robienie sobie przerw w aktywności związane jest z umiejętnością odpoczywania i poświęcania czasu sobie po to, by odnowić ciało, psychikę, intelekt i ducha oraz nasze relacje z najbliższymi osobami.
M. McKay, J.C. Wood i J. Brantley proponują także, by w obliczu trudnych sytuacji rodzących dyskomfort psychiczny używać automotywujących myśli zaradczych. Ich treść jest związana zarówno z przypominaniem sobie, jak silni byliśmy w przeszłości, przechodząc ciężkie sytuacje, jak i zwrotów, które dawały nam wtedy siłę. Takimi zwrotami, które warto sobie przypominać, mogą być zdania: „Ta sytuacja nie będzie trwać wiecznie”, „Przechodziłem już wiele innych bolesnych doświadczeń i jakoś przeżyłem”, „To też minie”, „To tylko uczucia. W końcu przeminą”. Dla osób wierzących zwrotami pomagającymi nam z dystansem patrzeć na trudne sytuacje mogą być wersety z Biblii, jak np. ten z psalmu: „Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał” (37, 5).
Skupienie się na chwili obecnej to kolejna umiejętność radzenia sobie z dyskomfortem psychicznym. Często w naszym umyśle wędrujemy bądź to do przeszłości, bądź ku przyszłości.
Takie wędrówki powodują, że nie potrafimy skupić się na tym, co dzieje się teraz, i tym samym wyłuskać z otoczenia cennych informacji, których zauważenie pomogłoby nam podjąć właściwe decyzje, służące przezwyciężeniu trudnej sytuacji. Skupienie się na chwili obecnej służy więc lepszemu oglądowi i zrozumieniu danej sytuacji, a tym samym stwarza lepsze podstawy do podjęcia właściwych decyzji.
W końcu, co wielu z nas wierzących potwierdzi, ważnym czynnikiem pomagającym przezwyciężać trudne sytuacje jest więź z Bogiem. W Ewangelii św. Jana Jezus często podkreślał, że nigdy nie jest sam – jest z Nim Ojciec. Wielu z nas doświadcza podobnie.
Choć nieraz przychodzi nam zewnętrznie samemu zmagać się z wieloma trudnymi sytuacjami, to jednak wewnętrznie nie czujemy się osamotnieni.
W głębi naszego serca doświadczamy bowiem Bożej obecności w nas, napełniającej nas zaufaniem i pokojem, a także duchową mocą i siłą do zmagania się z tym, co niesie nam życie i codzienność. Wiemy dobrze, że wielu trudnych sytuacji nie udałoby nam się znieść, gdyby nie poczucie Bożej obecności w nas. To dzięki niej wielu z nas się przekonało tak jak Jezus, że krzyż nie jest końcem, ale bramą do nowego, pełniejszego życia.