Finanse Kościoła – fakty i mity

Mit drugi

Hasła „rozdziału Kościoła od państwa”, które w przeważającej większości sprowadzają się
do uderzenia w materialne podstawy funkcjonowania Kościoła, uzyskują poklask
głównie dlatego, że wiedza na ten temat jest fałszywa. Antyklerykalna propaganda
przejawia się także w stale powracającym postulacie likwidacji Funduszu Kościelnego.

MARIA WANKE-JERIE

Wrocław

Zabrane po II wojnie światowej Kościołowi budynki na Ostrowie Tumskim zwrócono dopiero po 1990 r., dziś mieści
się w nich m.in. Papieski Wydział Teologiczny i Caritas Archidiecezji Wrocławskiej

ARTUR KOŹLUK/PIXABAY.COM

Towarzyszy temu przekonanie, że z tego funduszu przekazywane są gigantyczne środki, z których korzystają księża i instytucje kościelne.
Warto więc przypomnieć, skąd wziął się Fundusz Kościelny i co jest z tych środków finansowane.
W czterech kolejnych artykułach rozprawiam się z mitami na temat finansów Kościoła, przedstawiając rozpowszechnione w społeczeństwie przekonania i konfrontując je z faktami.
W artykule w poprzednim numerze „Nowego Życia” wzięłam pod lupę bardzo popularny mit o tym, że księża oraz instytucje kościelne nie płacą podatków.
Krok po kroku wyjaśniłam, że to nieprawda. Równie szczątkowa, a często nieprawdziwa jest wiedza na temat Funduszu Kościelnego. Panuje przekonanie, że państwowe miliony płyną do księży i instytucji kościelnych, co powoduje wyjątkowe uprzywilejowanie Kościoła.
Fundusz Kościelny, czyli państwowe miliony
W Polsce międzywojennej Kościół był właścicielem ok. 10 proc. ziemi i dużej liczby nieruchomości, głównie pochodzących z darowizn, nadań panujących, rycerstwa, później szlachty i magnatów. Te dobra kościelne nazywa się dobrami martwej ręki. Uzyskiwane z nich dochody przeznaczone były na finansowanie bieżących potrzeb oraz działalność duszpasterską, oświatową, charytatywną, a także medyczną.
Reżim komunistyczny wywłaszczył Kościół z niemal całego majątku, często nie oszczędzając nawet szczątkowych areałów, których pozostawienie przewidywały komunistyczne ustawy rekwizycyjne. Fundusz Kościelny stanowił więc namiastkę odszkodowania.
Zmusiło to Kościół w PRL do finansowania działalności duszpasterskiej, charytatywnej i społecznej wyłącznie z datków wiernych.

PO 1989 R. KOŚCIOŁOWI
ZWRÓCONO
ZALEDWIE 65 TYS. ha
Z ZABRANYCH
NIEMAL 145 TYS.

Fundusz Kościelny został powołany na mocy art. 8 ustawy z 20 marca 1950 r. Początkowo miał być finansowany przede wszystkim z dochodów z nieruchomości przejętych przez państwo na mocy ustawy oraz uzupełniająco poprzez dotacje państwowe uchwalane przez Radę Ministrów.
Okazało się to niemożliwe, ponieważ nigdy nie zinwentaryzowano przejętych na rzecz Skarbu Państwa kościelnych dóbr ziemskich. Aktualnie – na mocy konkordatu – Fundusz Kościelny jest finansowany z budżetu państwa.
Stanowi wyodrębnioną pozycję w ustawie budżetowej, której dysponentem jest Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji. Warto pamiętać, że pieniądze z Funduszu dostają także Kościoły, których dóbr państwo nigdy nie przejęło.

Dla kogo środki z Funduszu Kościelnego
Obecnie z Funduszu Kościelnego finansowane lub dofinansowane są: – remonty i prace konserwatorskie zabytkowych obiektów sakralnych, w szczególności: remonty dachów, stropów, ścian i elewacji, osuszanie i odgrzybianie, izolacja, remonty i wymiana zużytej stolarki okiennej i drzwiowej, instalacji elektrycznej, wodnej, kanalizacyjnej, odgromowej, a także w szczególnie uzasadnionych przypadkach wyposażenie tych obiektów, takie jak np. organy, dzwony, oraz stałe elementy wystroju, jak np.: ołtarze, polichromie, freski, posadzki; – kościelna działalność charytatywno-opiekuńcza, w szczególności: prowadzenie zakładów dla sierot, starców, osób upośledzonych fizycznie lub umysłowo oraz innych kategorii osób potrzebujących opieki, prowadzenie szpitali i innych zakładów leczniczych oraz aptek, organizowanie pomocy w zakresie ochrony macierzyństwa, pomocy sierotom, osobom dotkniętym klęskami żywiołowymi i epidemiami, ofiarom wojennym, znajdującym się w trudnym położeniu materialnym lub zdrowotnym rodzinom i osobom, w tym pozbawionym wolności, prowadzenie żłobków, ochronek, burs i schronisk, pomoc w zapewnianiu wypoczynku dzieciom i młodzieży z ubogich rodzin, przekazywanie za granicę pomocy ofiarom klęsk żywiołowych i osobom znajdującym się w szczególnej potrzebie.
Ponadto na mocy ustawy z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych zobowiązano Fundusz Kościelny do finansowania 80 proc. składek na ubezpieczenie społeczne, rentowe i wypadkowe tych osób duchowych, które nie są zatrudnione na podstawie umowy o pracę i oddają się wyłącznie działalności duszpasterskiej, oraz 100 proc. składek członków zakonów kontemplacyjnych klauzurowych, misjonarzy w okresach pracy na terenach misyjnych, pozostawiając duchownym możliwość samodzielnego opłacania dobrowolnego ubezpieczenia chorobowego.
Odpis zamiast Funduszu?
Warto wspomnieć, że w 2014 r. podjęto kroki w celu wprowadzenia u nas odpisu 0,5 proc. od podatku dochodowego na rzecz związków wyznaniowych. Miało to zastąpić Fundusz Kościelny. Zgodnie z porozumieniem kard. Nycz–Boni, ówczesny minister administracji i cyfryzacji, system miano testować trzy lata. Skończyło się niczym, zwłaszcza po przeliczeniach, że się państwu likwidacja Funduszu Kościelnego nie opłaca. Badania, ile państwo jest winne Kościołowi przekazać, prowadziła i Ewa Czaczkowska, i ks. Dariusz Walencik. Nawet uwzględniając spadek przychodów Kościoła z tytułu opodatkowania wiernych i odejścia od tacy, Kościół z zaległych zobowiązań państwa winien się utrzymać. Gdyby Kościół chciał wyegzekwować skutecznie te zobowiązania, np. na drodze sądowej, pozywając polskie państwo, mógłby puścić państwo z torbami. Nikomu się to nie opłaca. Utrzymuje się status quo, choć ma się świadomość, że jest to tylko przeciąganie w czasie problemu. Nie ulega wątpliwości, że najlepszy byłby podatek kościelny na wzór włoskiego, ale… kto się odważy go wprowadzić?