Czy Bóg istnieje, czy…?

Jedno jest pewne
– fakt istnienia Boga i Jego przymiotów nie zależy od naszego widzimisię.
Kreowanie Boga na obraz i podobieństwo swoje jest w związku z tym czynnością raczej żałosną.

ELŻBIETA WARULIK

Wrocław

Od 21 do 24 lutego br. w Watykanie odbywał się szczyt
zwołany przez Franciszka na temat ochrony
małoletnich w Kościele przed
wykorzystywaniem seksualnym

MARCIN MAZUR

Zależnie od tego, jak owa kreacja się uzewnętrzni, na ów ludzki wytwór można się albo uśmiechnąć, albo przestraszyć, w historii różnie bywało.
Tak się bowiem składa, że kreowanie boga przez człowieka jest czymś tak starym jak świat.
Kryzys Kościoła?
Kryzys Kościoła jest również czymś, co można datować w głębokiej historii.
Właściwie to jest tak, że od czasu, jak Pan Jezus powołał Kościół do istnienia, od razu zaczął się jego kryzys i tak trwa do dziś, co nie przeszkodziło mu głosić Ewangelii, udzielać sakramentów, głosić nauki społecznej, tworzyć kultury, jednym słowem być czynnym uczestnikiem historii ludzkości.
Wszystkim tym, którym się wydaje, że właśnie odkryli kryzys Kościoła, przydałoby się głębsze studium jego historii. Ale pewnie tegoż nie będzie im się chciało wykonać, no bo po co.
Generalnie człowiekowi lepiej jest tkwić w swoich utrwalonych w umyśle przekonaniach. W końcu głębsza obserwacja zjawisk w czasie i przestrzeni jest zajęciem nudnym i do tego od nadmiaru faktów kogoś może głowa rozboleć.

Pedofilia
W ten sposób dość sprawnie przeszedłem od ogółu do szczegółu.
Pedofilia, jak każde zboczenie, z pewnością również może „poszczycić się” długą historią. Co prawda w Starym Testamencie jakoś specjalnie jej nie ma, chyba że czegoś nie dostrzegłem, nie jestem specjalistą, ale inne starożytne artefakty mogą potwierdzić jej istnienie.
Jest wielkim złem, że ludzie Kościoła dopuszczali się lub dopuszczają tego występku. Tym bardziej groźny byłby fakt, gdyby się okazało, że w Kościele mamy do czynienia z mafią pedofilii czy homoseksualistów. Zresztą każda inna mafia wewnątrz Kościoła, która stawiałaby sobie inny cel niż zbawianie dusz i wyszukiwanie do tego stosownych środków, byłaby zjawiskiem nagannym.
Oczywiście rodzi się pytanie, czy ludzie hołdujący swoim zboczonym potrzebom erotycznym, a jednocześnie będący prezbiterami, wierzą w Boga.
Osobiście szczerze mogę powiedzieć, że nie wiem, tak jak nie mam pojęcia, czy w swoich głowach wykreowali oni jakiegoś swojego boga na swój obraz i podobieństwo. Tak czy tak, ich świadectwo wiary w Ewangelię Pana Naszego Jezusa Chrystusa jest obłudą. Żeby było jasne, moje przekonanie odnosi się do wszystkich, których wiara tak jaskrawo rozmija się z życiem, i nie chodzi mi tu o to, że ktoś gdzieś zgrzeszył i z pomocą łaski Bożej próbuje się podnieść. Mowa o tych, którzy ową łaskę mają w tak zwanym poważaniu.
Ci ludzie z pewnością, oprócz zła wynikającego ze swych czynów, sieją zgorszenie i dostarczają niezbitych dowodów tym, którzy poszukują owego kryzysu Kościoła.
Boga nie ma?
Ci ostatni często używają wymienionych złoczyńców do udowadniania jednej kwestii – Boga nie ma. To, że mamy do czynienia z argumentacją głupią, nie ma tu nic do rzeczy. Założenie tego rozumowania jest proste, wzięte jakby wprost ze Starego Testamentu:

 

SKORO LUDZIE BOGA
CZYNIĄ TAK STRASZNE
ZŁO, TO GDYBY BYŁ,
COŚ BY Z TYM ZROBIŁ.
NIE PRÓBUJĄ NAWET
WYOBRAZIĆ SOBIE
TEGO, ŻE BÓG NIE JEST
W ŻADEN SPOSÓB
ZALEŻNY OD NICZYICH
PRZEMYŚLEŃ.

Nie wchodzę tu w szczerość owych dyskusji silących się na obiektywizm autorytetów, które mówią, co Kościół powinien zrobić. Wydaje się, że na obrzeżach owej debaty czają się różni ludzie chcący na gruzach Kościoła, bo takowe by najchętniej oglądali, poubijać swoje interesy już to polityczne, już to ekonomiczne, czy też mieliby wolną rękę w budowaniu moralności wolnej od Prawa Bożego. Od zawsze przecież używanie argumentacji, iż Kościół powinien być ubogi i nie mieszać się do życia społecznego, związane było z chęcią zdobycia części jego majątku.
To jest chyba powodem, dla którego im bardziej Kościół próbuje jakoś sobie z określonym problemem poradzić, tym bardziej krzyczy się, że to mało. Cel jest jeden – finis Ecclesiae.
Głos
Reakcje Stolicy Apostolskiej, papieża czy też polskiego Episkopatu na skandaliczne postawy homoseksualno-pedofilskie wewnątrz Kościoła każą wierzyć, że jest to głos szczery, mimo jakichś dobiegających od czasu do czasu sygnałów, że nie wszystko jest do końca jasne. Mam nadzieję, że żadne mafie nie będą blokowały dostępu do prawdy, choćby najgorszej, a co za tym idzie – do oczyszczenia.

Tak też patrzę na konferencję, która odbyła się w lutym w Watykanie, w której uczestniczyli przedstawiciele episkopatów krajowych.
Czy medialny zamęt wywołany równoległym wydaniem książki Frédérica Martela o homoseksualnym lobby w Watykanie nie spowoduje, że ów głos Kościoła będzie niezauważalny, tego nie wiem. Myślę, że w krótszej perspektywie może tak być, ale to w niczym nie powinno determinować jego działania, na dłuższą metę tylko prawda nas wyzwoli.
Post scriptum
Niniejszy głos nie jest w żadnym stopniu usystematyzowany i za taki nie zamierza uchodzić. Po prostu, jest wypowiedzią świeckiego katolika w ważnej sprawie. Uważam bowiem, że i takie głosy powinny mieć swoje miejsce w przestrzeni medialnej, by nie stwarzać wrażenia, że problem moralności biskupów i kapłanów ma być obecny wyłącznie na łamach lewicowych gazet i na wrogich katolicyzmowi antenach radiowych i stacjach telewizyjnych. To jest zbyt ważne dla nas wszystkich jako Kościoła.