Brat Roger. Założyciel wspólnoty z Taizé

W przekonaniu brata Rogera odpowiedzią na nienawiść
i podziały jest życie dla innych, we wspólnocie,
gdzie miłość jest sercem wszystkiego.

BRAT MAREK

Taizé

Brat Roger przyjmuje Komunię św. z rąk kard. Josepha Ratzingera
podczas Mszy św. pogrzebowej Jana Pawła II

ZDJĘCIA Z ARCHIWUM L’OSSERVATORE ROMANO

Brat Roger urodził się w 1915 roku w małej szwajcarskiej wiosce o nazwie Provence, zamieszkałej wówczas przez ubogich rolników.
Wioska była pięknie położona. Sprzed domu rodzinnego rozpościerał się szeroki widok na jezioro, a przy sprzyjającej pogodzie w tle pojawiały się szczyty Alp. Ten krajobraz zapewne naznaczył go mocno i zrodził w nim potrzebę szerokich horyzontów.
Dzieciństwo i lata młodzieńcze
O swoim dzieciństwie mówił z radością, ale było ono dość szczególne.
Ojciec był pastorem. Brat Roger pamiętał jego słowa: „szczęśliwe dzieciństwo, szczęśliwe życie”, jednocześnie wspominał go jako człowieka dość surowego i wymagającego. Był prawdziwym szefem wielkiej rodziny liczącej ośmioro dzieci. Roger, najmłodsze dziecko, wychowywał się w towarzystwie siedmiu starszych sióstr, najstarszy ze wszystkich brat był już wtedy poza domem. Siostry bardzo go kochały, trochę rozpieszczały, ale jednocześnie musiał wśród nich stale walczyć o miejsce dla siebie. Matka była za to nadzwyczaj łagodna i dobra, i bardzo umuzykalniona.
Po tym szczęśliwym dzieciństwie nastały dla młodego Rogera trudniejsze lata wieku dorastania. Jako kilkunastoletni chłopiec zachorował na gruźlicę. Wiele czasu przyszło mu spędzać w samotności. „Wspomnienia z czasów dorastania są dla mnie trudne, bardzo trudne. Czyżby radość została utracona?” – wyznał kiedyś.

Zagrożenie życia ciężką chorobą, coraz bardziej wymagający ojciec i pytania, na które sam musiał szukać odpowiedzi – to wszystko formuje jego wewnętrzną osobowość. „Nic wielkiego, nic trwałego nie buduje się, gdy życie jest zbyt łatwe” – napisze później. I już wtedy pojawiają się pierwsze przemyślenia dotyczące przyszłego założenia wspólnoty.
Powołanie do życia
wspólnotowego
Wybuch II wojny światowej tę refleksję przyspieszył. 25-letni wówczas brat Roger, konfrontując swoje osobiste poszukiwania z ludzkim cierpieniem, dochodzi do głębokiego przekonania, że odpowiedzią na nienawiść i podziały nie może być unikanie trudów i niebezpieczeństw, lecz życie dla innych, we wspólnocie, gdzie – jak sam powie – „miłość byłaby sercem wszystkiego”.
W roku 1940 decyduje się na wyjazd ze Szwajcarii do Francji, skąd pochodziła rodzina jego matki, by szukać miejsca na rozpoczęcie realizowania swoich zamysłów. Zainspirowała go do tego kroku także rodzinna pamięć o babci ze strony matki, która podczas I wojny światowej w swoim domu niosła pomoc ludziom dotkniętym nieszczęściami, mimo że sama na wojnie straciła swoich bliskich. Widząc wielkie cierpienia, które wzajemnie sobie zadawali chrześcijanie, doszła też do przekonania, że pojednanie między nimi nie cierpi zwłoki i zaczęła nawiedzać Kościół katolicki, choć wywodziła się z tradycyjnej rodziny protestanckiej.

Brat Roger wraz z braćmi z Taizé na placu św. Piotra
przed pogrzebem Jana Pawła II.
Watykan, 8 kwietnia 2005 r.

Dom w Taizé
Mała burgundzka wioska Taizé, w której osiadł, leżała bardzo blisko linii demarkacyjnej, dzielącej Francję na część wolną i okupowaną. To było dobre miejsce, by zająć się uciekinierami wojennymi. Za pożyczoną, niewielką sumę pieniędzy brat Roger zakupił w Taizé porzucony od lat dom z przyległymi zabudowaniami. Najmłodszą siostrę, Geneviève, poprosił o pomoc w przyjmowaniu uchodźców. Wśród tych, których gościli, byli Żydzi. Życie było bardzo proste: po wodę trzeba było schodzić do wspólnej wiejskiej studni, pożywienie stanowiła głównie zupa z kukurydzianej mąki tanio kupowanej w pobliskim młynie.
Przez dyskrecję i delikatność wobec swoich gości brat Roger modlił się sam. Lubił bardzo śpiewać, miał silny, czysty głos, ale wtedy odchodził daleko od domu, do lasu. Nie chcąc, by Żydzi i agnostycy czuli się skrępowani, prosił Geneviève, by wyjaśniała wszystkim, że lepiej będzie, jeśli ci, którzy chcą się modlić, będą to robili w swoich pokojach.
Czas samotności wykorzystywał na kończenie studiów teologicznych i pisanie rozprawy na temat początków monastycyzmu. Wspierał go w tym ksiądz Paul Couturier z Lyonu, prekursor ruchu ekumenicznego w Kościele katolickim.
Rodzice brata Rogera, wiedząc o niebezpieczeństwie, na jakie narażeni są ich syn i córka, poprosili zaprzyjaźnionego z rodziną emerytowanego oficera francuskiego, by czuwał nad nimi, co też czynił bardzo skrupulatnie.

PARTNER CYKLU

Jesienią 1942 roku brat Roger przeprowadzał kogoś do Szwajcarii i w ten sposób znalazł się w Genewie. Wtedy właśnie została zajęta dotychczas wolna część Francji. Przyjaciel rodziny powiadomił go, że gestapo wie o jego działalności i że nie może wracać.
Do zakończenia działań wojennych w regionie, w którym leżało Taizé, brat Roger przebywać będzie w Genewie.
Ale i tam nie traci czasu, gromadzi wokół siebie młodych ludzi, którzy podzielają jego pasję jedności Kościoła i są gotowi rozpocząć życie we wspólnocie.
Początki życia wspólnotowego
Kiedy w roku 1944 powraca do Taizé, nie jest już sam. Podczas pobytu w Genewie dołączyło do niego kilku młodych ludzi, z którymi rozpoczął tam życie wspólnotowe. W Taizé dołączają się następni i na Wielkanoc 1949 roku pierwszych siedmiu braci zobowiązuje się ślubami do życia na zawsze we wspólnocie, w celibacie i daleko idącej prostocie. Ten pierwszy okres założycielski brat Roger wieńczy napisaniem w roku 1952 „Reguły” dla braci. W wielkim skrócie streszczają ją słowa, które bracia lubią powtarzać:

NIECH PRACA
I ODPOCZYNEK TWEGO
DNIA BĘDĄ OŻYWIONE
SŁOWEM BOŻYM.
ZACHOWAJ WE
WSZYSTKIM CISZĘ
WEWNĘTRZNĄ, ABY
TRWAĆ W CHRYSTUSIE.
DAJ SIĘ PRZENIKNĄĆ
DUCHEM
BŁOGOSŁAWIEŃSTW:
RADOŚCIĄ, PROSTOTĄ
I MIŁOSIERDZIEM.