MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

Pozwólcie dzieciom…

Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże” (Mk 10, 14) – myślę, że dobrze znamy te słowa z Ewangelii św. Marka. Znamy, ale czy rozumiemy? Zastanawialiśmy się nad nimi?
Do „takich” należy Boże królestwo, czyli do jakich konkretnie? Ostatnio pomagałam przy półkoloniach dla dzieci. Gwar, radosne śpiewanie i dziecięce szaleństwo – naprawdę urocze. Ale najpiękniejsza dla mnie chwila wydarzyła się podczas autobusowej wycieczki. Siedziałam przy siedmioletnim Kacprze na pierwszym siedzeniu. Obserwował wszystko, co mijaliśmy po drodze, głównie znaki. Na jednym z nich wyszczególnione były miejscowości i dzieląca nas od nich odległość. Kacper przeczytał na głos nazwę „Warszawa” i się uśmiechnął.
Po chwili mówi: „Chciałbym pojechać pociągiem do Warszawy – to jest moje marzenie. Jak skończę 18 lat, to pojadę”. Zatkało mnie. Żaden iPhone, żadne gry, żadne bogactwa, tylko podróż pociągiem do stolicy. I pomyślałam, że to jest właśnie istota dzieciństwa – proste, dla dorosłych pewnie nawet naiwne marzenia i małe radości, szczerość, bezinteresowność. Z drugiej strony są też dzieci, które wyśmiałyby Kacpra za jego „cienkie” marzenie.
Sami mają wiele, a wciąż chcą więcej, a rodzice zarabiają po to, żeby tym zachciankom sprostać.
Tymczasem jestem przekonana, że nie o to chodziło Jezusowi. Zwłaszcza że Jego słowa w Ewangelii mają ciąg dalszy: „Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego” (Mk 10, 15). I to już jest naprawdę mocne.
To już nie jest nasze wyobrażenie Nauczyciela dobrotliwie uśmiechającego się do dzieci.
Spotykamy się z konkretnym warunkiem: jeśli nie staniesz się jak dziecko, nie wejdziesz. I nie będzie miało znaczenia, jak wiele osiągnąłeś, co kupiłeś, ile pieniędzy masz na koncie: nie wejdziesz. Ważne zadanie dla nas i cały czas aktualne. Oby nam się udało, a wtedy na pewno spotkamy się w niebie!