Na drodze nawrócenia

O potrzebie nawrócenia,
kryzysie związanym
ze zjawiskiem
wykorzystywania
seksualnego nieletnich
z o. Adamem Żakiem SJ,
koordynatorem ds. ochrony
dzieci i młodzieży przy
Konferencji Episkopatu
Polski, rozmawia

WOJCIECH IWANOWSKI

„Nowe Życie”

Wojciech Iwanowski: Stoi Ksiądz na czele Centrum Ochrony Dziecka. Co to za instytucja i kto był inicjatorem jej powołania?
O. Adam Żak SJ: Kiedy w czerwcu 2013 r. zostałem koordynatorem ds. ochrony dzieci i młodzieży przy Konferencji Episkopatu Polski, zastanawiałem się, jakie są cele do zrealizowania i jakie narzędzia będą mi potrzebne, by wykonać powierzone mi zadania.
Doszedłem do wniosku, że z jednej strony potrzebna jest praca nad uświadamianiem istoty problemu, jakim jest wykorzystywanie seksualne małoletnich, a z drugiej adekwatna odpowiedź na już zaistniałe fakty oraz budowanie w przestrzeni kościelnej bezpiecznych środowisk dla dzieci i młodzieży. Najlepszym narzędziem do realizacji takich celów jest edukacja, są szkolenia oraz budowanie odpowiednich struktur, zdolnych korzystać z kompetencji wyszkolonych fachowców. Do tego celu najlepiej nadaje się instytucja akademicka, mogąca czerpać z doświadczenia i wiedzy całego środowiska naukowego własnej uczelni i zdolna współpracować również z instytucjami pozauczelnianymi, dysponującymi dużym doświadczeniem i potencjałem.
I tak przy Akademii Ignatianum, dzięki zrozumieniu władz uczelni i poparciu Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski oraz moich przełożonych, zostało powołane Centrum Ochrony Dziecka (COD). Tu, zwłaszcza w Instytucie Nauk o Wychowaniu, stopniowo odkrywałem fachowców, na których ja i moi współpracownicy możemy liczyć.
W gronie tym są również praktycy, posiadający doświadczenie w pracy z ofiarami przestępstw seksualnych.

„Raport o zagrożeniach bezpieczeństwa i rozwoju dzieci w Polsce. Dzieci się liczą 2017” w rozdziale „Wykorzystywanie seksualne dzieci” podaje, że 12,4% dzieci i młodzieży w wieku 11–17 lat doświadczyło przynajmniej jednej z form wykorzystania seksualnego. Te dane mogą szokować. Co mówią one o Polskim społeczeństwie?
Dane te pokazują, że Polska nie różni się w tej materii od innych krajów zachodnich. Potwierdzają to zresztą również badania dotyczące kontaktu dzieci i młodzieży z pornografią w internecie czy innych ryzykownych zachowań w sieci, jak nawiązywanie kontaktów z nieznajomymi. Od upadku komunizmu nasz kraj wpisuje się w pewien trend kulturowy związany z relatywizacją wartości, zwłaszcza tych dotyczących seksualności, małżeństwa i rodziny. Obecnie te wartości są bardzo sprywatyzowane, podchodzi się do nich indywidualistycznie lub się je neguje. Oznacza to, że czynniki ryzyka zachowań seksualnych wobec dzieci są coraz powszechniej obecne.
Choć sam problem wykorzystywania seksualnego dzieci w społeczeństwach, zjawiska takie jak pedofilia czy efebofilia, nie są czymś nowym, to jednak faktem jest, że od drugiej połowy lat 60. ubiegłego wieku w świecie zachodnim mamy do czynienia ze wzrostem liczby przestępstw przeciw integralności seksualnej małoletnich. Nastąpiło wówczas przyspieszenie w rozmontowywaniu tego, co chroniło intymność i przyczyniało się w społeczeństwach do ochrony najmłodszych.
Mówiąc wprost: tradycyjne wartości stanowią pewne zabezpieczenie przed zachowaniami pedofilnymi. Zaznaczam jednak, że mam tutaj na myśli wartości, a nie wszystkie tradycyjne sposoby wychowywania do życia nimi.

PIXABAY.COM

Jakie są główne przyczyny pedofilii?
Staram się nie używać słowa pedofilia na określenie zjawiska społecznego, o którym rozmawiamy. Mówię raczej o wykorzystywaniu seksualnym.
Pedofilia jest określeniem zdefiniowanym w podręcznikach diagnostyki medycznej i oznacza dewiacyjne zaburzenie preferencji seksualnej. Polega to na tym, że osoba dorosła preferuje jako partnera seksualnego dziecko przed okresem dojrzewania.
Jeśli każde wykorzystanie seksualne osoby małoletniej nazywamy pedofilią, a każdego sprawcę pedofilem, to więcej zaciemniamy niż rozjaśniamy.
Najczęściej bowiem czynów pedofilnych dopuszczają się nie pedofile, czyli osoby o zaburzonej preferencji seksualnej, tylko osoby, które z innych powodów takimi czynami krzywdzą dzieci.
Nie są to więc osoby z dewiacjami.
Najbardziej przerażające jest to, że tych czynów dopuszczają się tzw. osoby normalne, nieradzące sobie w różnych obszarach życia, często z powodu przemocy doświadczonej na jakimś wczesnym etapie, w tym także przemocy seksualnej. Ludzie w wieku dorosłym różnie, czasem bardzo niedojrzale odreagowują np. brak bezpieczeństwa w rodzinach, z których pochodzą.
Mogą to być używki, jak alkohol czy narkotyki, może też być uzależnienie od pornografii lub seksu. Ale może to też być brak relacji z rówieśnikami i pozostawanie „wiecznym” nastolatkiem.
Te wszystkie niedojrzałe formy „radzenia” sobie z własnym bagażem mogą prowadzić do szukania coraz to innych sposobów zaspokojenia swoich potrzeb emocjonalnych i seksualnych albo do budowania krzywdzących relacji zastępczych.
Najlepszym sposobem prewencji jest zapewnienie dzieciom i młodzieży właściwego środowiska wzrastania w poczuciu bezpieczeństwa. Tak wychowane dziecko będzie potrafiło dojrzale radzić sobie np. ze stresem,będzie umiało strzec granic własnej intymności i będzie wystrzegało się ich naruszania u innych osób. Niestety, nie żyjemy w świecie idealnym.
Dojrzałość nie jest czymś, co się osiąga raz na zawsze. Także człowiek dorosły pod wpływem jakichś trudności może cofnąć się w rozwoju, uciec w niedojrzałe zachowania. Takich właśnie z różnych powodów niedojrzałych sprawców wykorzystywania seksualnego mamy najwięcej.
Istnieją różne formy wykorzystywania seksualnego. To nie są tylko stosunki seksualne czy inne czynności seksualne z dotykiem, których doświadczyło aż 7% nastolatków między 13 a 17 rokiem życia. Są to również bezdotykowe obciążające zachowania seksualne, jak słowna przemoc seksualna, propozycje seksualne w Internecie i ekshibicjonizm. Najnowsze badania pokazują, że 20% nastolatków doświadczyło przynajmniej jednej z form tych zachowań. Z tym że tego typu zachowań znacznie częściej doświadczają dziewczęta.

Czy jest jakaś grupa aktywności społecznych, np. konkretne zawody czy grupy społeczne, w których ten problem jest szczególnie widoczny? Jak na tle innych wypadają duchowni?
Nie ma grup społecznych szczególnie predestynowanych do tego typu zachowań. Można oczywiście powiedzieć, że sam fakt bycia mężczyzną już sytuuje w grupie ryzyka. Ponad bowiem 90% sprawców to mężczyźni.
Najczęściej wykorzystywanie seksualne ma miejsce w rodzinach. Zdarza się nawet, że wykorzystywanie seksualne w niektórych rodzinach jest destrukcyjnym sekretem i zachowaniem z pokolenia na pokolenie. Księża pochodzą ze społeczeństwa i są jego częścią.
Oczywiście, mamy prawo oczekiwać, że skala tego typu zachowań wśród duchownych będzie mniejsza, ale nie wolno nam bagatelizować żadnego przypadku. W Polsce w tym momencie pracujemy nad poznaniem skali tych przestępstw wśród duchownych.
Ale nawet wówczas, gdy poznamy te dane, nie będziemy mogli ich odnieść do innych grup zawodowych. Rejestry kryminologiczne w Polsce nie zawierają bowiem informacji o grupach zawodowych, z jakich wywodzą się sprawcy wykorzystywania seksualnego. Znaczy to, że nie będziemy mogli stwierdzić, czy bycie żyjącym w celibacie księdzem w Polsce stanowi większe ryzyko przestępstwa w tej materii niż w innych podobnych grupach.
Warto tutaj zaznaczyć, że w niektórych krajach to właśnie duchowieństwo jest najlepiej przebadanym środowiskiem i nawet jeśliby statystyki pokazały zbieżność z innymi środowiskami, nie powinno nas to w ogóle uspokajać. Wykorzystywanie seksualne małoletnich jest strasznym złem, które trzeba zdecydowanie zwalczać.
Po II wojnie światowej, począwszy od drugiej połowy lat 60. do połowy lat 80. w Kościele w krajach zachodnich miał miejsce wyraźny wzrost przestępstw wykorzystywania seksualnego małoletnich. Był to okres radykalnych przemian kulturowych i obyczajowych w społeczeństwach tych krajów. U nas podobne radykalne przemiany kulturowe i obyczajowe mają miejsce od upadku komunizmu i racjonalnie można się spodziewać wzrostu tych przestępstw.
Statystyki wskazują również na
inne jeszcze zjawisko. Sprawcy przestępstw seksualnych są coraz młodsi – to niemal rówieśnicy ofiar.

Episkopat Polski opublikował wytyczne w sprawie Postępowania w przypadku przestępstwa wykorzystywania seksualnego osoby małoletniej. Jakie są ich główne założenia?
Główne założenie związane jest z misją Kościoła, który zawsze chroni dzieci, jak św. Józef chronił Jezusa.
Czyn Józefa pozostaje na zawsze wzorem dla całej wspólnoty Kościoła. Sam Jezus utożsamił się z dzieckiem. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje (Mt 18, 5). Dla krzywdy wyrządzonej dziecku Jezus znajduje najcięższe słowa potępienia: kamień młyński i morze! (Mt 18, 6). Jeśli przyjęcie dziecka z miłością jest przyjęciem samego Jezusa, to przestępstwo przeciw dziecku jest odrzuceniem Jezusa i zamyka sprawcy wejście do Królestwa niebieskiego (por. Mk 10, 15). Ochrona dzieci to samo serce Ewangelii! Chronić to nie tylko bronić, ale także wzmocnić, prowadzić do Jezusa. Chodzi o prowadzenie do dojrzałości, do tej miary człowieczeństwa, jaką mamy w Jezusie.
Krzywda w tak delikatnej sferze, jak sfera seksualna, jest zaprzeczeniem tego wszystkiego.
Właśnie dlatego Jan Paweł II, ustanawiając specjalne normy do zwalczania tych przestępstw wśród duchownych, zrównał ochronę dzieci z ochroną największych świętości powierzonych Kościołowi, czyli sakramentów. Dlatego też Trybunałem Apostolskim, do którego trzeba zgłaszać wszystkie przypadki z całego świata, jest Kongregacja Nauki Wiary. Największą karą kościelną, jaka grozi duchownemu winnemu tego rodzaju przestępstwa, jest wykluczenie ze stanu duchownego.

Co jest główną przeszkodą w zwalczaniu tego problemu w Kościele?
Zasadniczo to samo, co w społeczeństwie.
Wspomnę pewną sprawę.
Kiedy pierwszy raz opisano syndrom dziecka krzywdzonego przez przemoc na kongresie pediatrycznym w USA, pediatra, który przedstawił wyniki swoich badań na przykładzie przemocy wewnątrzrodzinnej, o mało co nie został wyrzucony z branżowego stowarzyszenia. Zarzucono mu, że kala własne gniazdo, czyli amerykańską rodzinę. Ta historia pokazuje pewien mechanizm. Zanim dojdzie do uznania problemu społecznego i do odpowiedzialnego zmierzenia się z nim, pierwszą reakcją jest zaprzeczenie i obrona.
Ten mechanizm działa również w Kościele. Działał w Kościele w USA, który potrzebował ponad 20 lat, by zareagować bardziej adekwatnie, choć jak dzisiaj wiemy, nie do końca. Poza USA, Irlandią i Wielką Brytanią długo mówiono, że to problem Ameryki i krajów anglosaskich. To Jan Paweł II w roku 2001 rozpoznał globalny charakter tego zjawiska i towarzyszącego mu kryzysu, przynajmniej jeśli chodzi o Kościół. Dlatego zarezerwował Stolicy Apostolskiej kontrolę nad prowadzeniem tych spraw. Widział bowiem, że episkopaty i przełożeni zakonni nie radzą sobie z właściwym stosowaniem prawa kościelnego w tej materii.

W marcu 2014 r. Franciszek ustanowił Papieską Komisję ds. Ochrony Małoletnich, która doradza mu w sprawach dotyczących zaangażowania Stolicy Apostolskiej w ochronę dzieci i młodzieży oraz opieki duszpasterskiej nad ofiarami nadużyć seksualnych, jakich dopuścili się duchowni

EPISKOPAT.PL

Czy Kościół posiadał już wcześniej mechanizmy radzenia sobie w przypadkach podejrzenie o pedofilię? Jak one funkcjonowały?
Kościół posiadał w swoim ustawodawstwie od dawna właściwe środki.
Niestety, dawniej słaba była świadomość konieczności ochrony dziecka, tak jak ją rozumiemy współcześnie.
Dziecko nie było podmiotem praw.
Symptomem tego była również tolerancja dla metod wychowawczych uciekających się do przemocy.
Kościół od samego początku reagował na niewłaściwe zachowania.
Poza stosowanymi obecnie karami, jak wspomniane już wykluczenie ze stanu duchownego czy zawieszenie w czynnościach kapłańskich, kiedyś w klasztorach istniały również karcery.
Są historyczne świadectwa wyroków skazujących na dożywocie za uwodzenie chłopców. Dziś Kościół nie może stosować środków przymusu, jak areszt czy więzienie. To domena państwa.
Dlatego tak istotna jest współpraca z państwowymi organami w karaniu tych przestępstw. Dzisiaj wiemy więcej o ich naturze i o okropnych skutkach w życiu ofiar, choć ta wiedza jest bardzo młoda. Skutki wykorzystywania seksualnego dzieci zostały opisane bardzo późno, bo dopiero w latach 70. ubiegłego wieku. Wcześniej potępiano te czyny jako gorszące, ale nie rozumiano ich szkodliwości dla rozwoju młodego człowieka.

Jak ocenia Ojciec rolę mediów – nie tylko tych katolickich – w sposobie budowania narracji o problemie pedofilii w Kościele rzymskokatolickim?
Media odgrywają bardzo dużą rolę.
Teologicznie możemy popatrzeć na ten problem, odkrywając, jak działa Opatrzność.
Przez media upomniała się Ona o prawa dzieci. To, że Kościół został postawiony pod pręgierzem przez media świeckie, upokarza nas, ale i przymusza do oczyszczenia. Bywało już tak w historii Ludu Bożego, że Pan Bóg posługiwał się poganami, aby skierować serca wierzących na drogi zbawienia. Przez media, często niechętne Kościołowi, Bóg zaprasza nas do naśladowania Jezusa, byśmy wzięli na siebie nasz krzyż, czyli skutki grzechów własnych i naszych braci. To jest odpowiedź Kościoła w duchu Jezusa na grzech we wnętrzu wspólnoty.
Ten krzyż należy przyjąć z pokorą.
Do tego wzywa nas Chrystus. Bez tego świat nie rozpozna, że Królestwo Boże jest blisko.

Czy widzi Ojciec jakąś szczególną rolę osób świeckich w mierzeniu się z problemem pedofilii w Kościele?
Oczywiście, że tak. Problem wykorzystywania seksualnego małoletnich w Kościele nie jest bowiem tylko problemem duchowieństwa. Te czyny popełniają również inni członkowie wspólnoty katolickiej. Ma on również miejsce w rodzinach katolickich. Jest tak, bo mamy tu do czynienia z problemem społecznym. Dlatego potrzeba społecznej strategii w celu ochrony dzieci i młodzieży. Nie tylko przeciw wykorzystywaniu seksualnemu, ale w ogóle przeciw wszelkiej przemocy na szkodę dzieci i młodzieży. Mówiąc to, nie przerzucam odpowiedzialności na nikogo ani nie odwracam uwagi od Kościoła. Księża i świeccy powinni inaczej podejść do wspólnej odpowiedzialności za wspólnotę Kościoła. Duchowny nie staje się święty przez sam fakt przyjęcia sakramentu święceń.
W Kościele musimy sobie wzajemnie pomagać na drodze do świętości. Taką pomocą jest również wymaganie od siebie nawzajem. Wszystkie złe zachowania są widoczne w społeczności.
Jezus nauczył nas upomnienia braterskiego. Zarówno świeckim, jak i duchownym konieczne jest przezwyciężenie mentalności klerykalnej.

W najbliższym czasie czeka nas spotkanie przedstawicieli episkopatów z ofiarami, a w dalszej perspektywie spotkanie przewodniczących konferencji episkopatów z papieżem Franciszkiem. Czego można po nich oczekiwać?
Tylko Bóg może wyrzec słowo, które ma moc stwarzania nowej rzeczywistości i odnawiania stworzonej.
Nam nie jest ona dana. To Słowo Boże może nas przemienić. Otwarciu na taką przemianę przez Słowo Boże mają służyć wspominane spotkania. Wysłuchanie osób poszkodowanych to podstawowy środek do przezwyciężenia zaprzeczania. Spotkanie tylu biskupów z całego świata pod przewodnictwem papieża ułatwić powinno zrozumienie globalnego charakteru kryzysu i uznanie popełnionych błędów. Jest to pewien etap służący zmianie mentalności.
Można więc oczekiwać, że Kościół – cały Lud Boży – będzie bardziej zdecydowanie prowadzony po drogach nawrócenia, a nie tłumaczenia i szukania zewnętrznego wroga odpowiedzialnego za kryzys.